Jeśli w twoją pamięć Kaka zapadł jako ten gość, który przewijał się przez ławkę Realu, zarabiając o wiele za dużo, a którego nikt nie chciał wziąć – jesteś w straszliwym błędzie. Oczywiście, to się zdarzyło, Real w wykonaniu Kaki był klęską, ale nie zapominajmy, że swego czasu był najlepszy na świecie. Wspaniały, olśniewający piłkarz, symbol i silnik wielkiego Milanu, za którym dziś tylu tęskni. 17 grudnia 2007 ukoronował swój najlepszy rok Złotą Piłką.
Zupełnie inne czasy Serie A: Rossoneri z Didą, Nestą, Cafu, Maldinim, Pirlo, Gattuso, Seedorfem, Inzaghim i wreszcie Kaką, tłukli się o scudetto z szeregiem równie fantastycznych drużyn. W sezonie 06/07, który zaważył na indywidualnym triumfie Kaki w Ballon d’Or, mistrzostwa przecież nie wygrali. Ba – byli dopiero na czwartym miejscu. Z TRZYDZIESTOMA SZEŚCIOMA PUNKTAMI STRATY DO INTERU! Nieprawdopodobne. Ale nie miało znaczenia, bo najważniejsze rozgrywki na kontynencie wygrał Milan, w dużej mierze na plecach grającego życiówkę Kaki.
Tamtejszy Milan dziś jest wspominany z taką estymę, że każdy wierny fan Rossoneri dałby sobie palca uciąć, by powrócił choćby cień tamtych czasów, tak spójrzmy na ich triumf: nie szło im wcale rewelacyjnie. Zmagali się nieustannie i z każdym rywalem. Okazywali słabości, ale potrafili je przezwyciężyć. To nie był zwycięski pochód, do którego przyzwyczajeni jesteśmy w trwającej epoce superklubów – Milan dostał w grupie od AEK-u Ateny, na Lille zrobił punkt. W 1/8 z Celtikiem dopiero trafienie Kaki w dogrywce na San Siro przesądziło o awansie.
Wielkie mecze przyszły z Bayernem na wyjeździe (2:0) i z United u siebie (3:0), ale były tym bardziej wyjątkowe, że do owych rewanżów Milan przystępował z pozycji goniącego. To rywale w pierwszym starciu wypracowali sobie przewagę, zbudowali fort, który Rossoneri musieli zdobyć. Ale udawało im się, pokazywali umiejętności, ale też wielki charakter.
Finał? Majstersztyk z punktu widzenia historii. Pojedynek z Liverpoolem, tym razem zwycięski. Rewanż za Stambuł, pokonanie demonów, które zalęgły się w sercu każdego fana Milanu. Słodka zemsta. Drugiej porażki z „The Reds” w finale, już bez względu na scenariusz, nikt by tak mnie zdzierżył.
Kaka był królem strzelców tamtej edycji Ligi Mistrzów, zawodnikiem, który potrafił brać drużynę na plecy, który był jej silnikiem, ale też i duszą. Wspaniały piłkarz, który widział najwięcej, który miał bajeczną technikę, strzał, podanie, ale kto wie czy najbardziej nie wyróżniała go boiskowa inteligencja.
Prawda jest taka, że jeśli najbardziej pamiętasz go z przeciętnych lat Realu, to robisz sobie krzywdę.
Jako ciekawostkę dodajmy kto był tuż za nim w Ballon d’Or 2007. Ronaldo na drugim, Messi na trzecim – od 2008 ta dwójka rządzi niepodzielnie. Kaka był ostatnim, który wyszarpał im indywidualny triumf z rąk.