Reklama

Szczęsny wróci z workiem bramek? Barcelona chce kontynuować fiestę

redakcja

Autor:redakcja

24 listopada 2015, 15:37 • 6 min czytania 0 komentarzy

Impreza, która rozpoczęła się w sobotę wieczorem, może się trochę przeciągnąć. A przynajmniej na to liczą kibice i piłkarze Barcelony oraz katalońskie media, które czekają na kontynuację wielkiej fiesty. Tym razem ofiarą rozpędzonego walca z Katalonii ma być AS Roma.

Szczęsny wróci z workiem bramek? Barcelona chce kontynuować fiestę

„Kontynuować fiestę z Messim” – pisze dziś kataloński „Sport”. „Witamy w domu” – zwraca się z kolei bezpośrednio w stronę filigranowego Argentyńczyka „Mundo Deportivo”. No właśnie, przy całym zachwycie nad wspaniałym występem Barcelony na Santiago Bernabeu nie możemy zapominać o jednym: „Blaugrana” może być jeszcze mocniejsza, bo do pełnej dyspozycji wraca jej największy gwiazdor. Co prawda Messi pojawił się na murawie już w sobotę, ale jego obecność nie miała wielkiego wpływu na losy spotkania. Te zostały przesądzone już wcześniej, kiedy bezradnego Keylora Navasa pokonywali kolejno: Luis Suarez, Neymar i Andres Iniesta. Kiedy Argentyńczyk został wpuszczony do gry, było już więc pozamiatane.

2

Teraz Messi ma zagrać od samego początku, co sprawia, że siła rażenia zespołu, która i tak była imponująca, jeszcze wzrośnie. Prawdopodobnie na murawie nie pojawi się za to Iniesta, który – jak się okazało – w El Clasico wystąpił z urazem łydki. Decyzja nie została jeszcze podjęta, ale wątpliwe, by Luis Enrique w tej sprawie zdecydował się na jakieś większe ryzyko. Jeśli Iniesta nie będzie w pełni przygotowany pod względem fizycznym – odpocznie. Katalońskie dzienniki nie awizują go zresztą do podstawowego składu, stawiając w środku pola na Sergi Busquetsa, Ivana Rakiticia i Sergi Roberto, który z każdym meczem prezentuje się coraz lepiej.

Barcelona jest bardzo mocna w ofensywie, ale w obronie również spisuje się bez zarzutów. W sześciu ostatnich spotkaniach „Bluagrana” nie straciła ani jednego gola, co pokazuje, że drużyna rozwija się również na tej płaszczyźnie. Z Romą nie zagra jednak Javier Mascherano. Zastąpi go Marc Bartra, który – jak wiadomo – nie jest tak pewnym punktem drużyny co Argentyńczyk. I chyba tutaj jakiegoś punktu zaczepienia na korzystny rezultat mogą upatrywać goście.

Reklama

barca-roma md

Po jaki wynik do Katalonii przyjechała Roma? Satysfakcjonować może ją właściwie tylko zwycięstwo. – Aby przejść grupę na pierwszym miejscu, Barcelonie wystarczy remis. Dla nas kontekst jest inny. W naszym przypadku porażka lub remis zmieniają niewiele, może poza kwestią psychologiczną. Aby zatrzymać los w naszych rękach, właściwym byłoby powiedzieć, że musimy tutaj wygrać – słusznie zauważył podczas konferencji Rudi Garcia. Jeśli Roma nie chce stracić drugiej pozycji, powinna powalczyć o trzy punkty. Pytanie tylko, czy aktualnie jest to w ogóle wykonalne.

Największą bolączką Romy jest defensywa. W czterech dotychczasowych spotkaniach fazy grupowej ekipa Garcii straciła aż 10 goli. W lidze w tym aspekcie też nie jest najlepiej. Rzymianie dali sobie wbić najwięcej bramek ze wszystkich sześciu czołowych zespołów w tabeli, a ostatnio nie potrafili powstrzymać nawet bolońskiej ofensywy, przez co stracili dwa punkty.

Nie zazdrościmy zatem Wojtkowi Szczęsnemu, który będzie odpowiadał za zatrzymanie ataków magicznego tercetu Neymar -Suarez – Messi. Życzymy my jak najlepiej, ale zachowanie czystego konta przy obecnej dyspozycji rywala graniczy z cudem.

***

W Pireusie było 3:0 dla gości i jeśli mamy być szczerzy, to w Monachium spodziewamy się jeszcze większej dominacji Bayernu. Olympiakos przyjeżdża na Allianz Arena jak na niemal pewną egzekucję. Boisz się, wiesz, że lepiej byłoby zostać w domu, bo tam jest zdecydowanie bezpieczniej, ale i tak jedziesz. Bo musisz.

Reklama

W rolę jednego z katów ma wcielić się Robert Lewandowski. Polak co prawda nie wpisał się na listę strzelców w pierwszym starciu tych zespołów, ale prawdopodobieństwo, że w dwóch kolejnych pojedynkach z tą samą drużyną nie trafi do siatki, jest wręcz mikroskopijne. Tym bardziej, że nie ukłuł rywala także w ligowym meczu z Schalke, co sprawia, że jego głód zdobywania goli jeszcze się wzmógł.

Nawet jeśli jednak Robert będzie miał akurat słabszy dzień, to Bayern dysponuje innymi strzelbami, które w każdej chwili są w stanie rozstrzelać przeciwnika. Zatrzymanie wszystkich dział z Monachium jest praktycznie niewykonalne. Są przecież jeszcze Thomas Mueller, błyskotliwy Douglas Costa czy Arjen Robben, który w ostatniej kolejce ligowej – uwaga! – zaliczył asystę. Inna sprawa, że Holender nie miał już wyjścia, bo został zapędzony w narożnik boiska, ale już sam fakt, że oddał komuś piłkę, jest warty odnotowania.

Pep Guardiola ma pewne problemy z kontuzjami – nie zagrają chociażby Mario Goetze, David Alaba czy Thiago Alcantara, o Riberym, który leczy się od dawna, nie wspominając – ale do jego dyspozycji jest tylu klasowych piłkarzy, że powinien spokojnie sobie z tym poradzić.

***

Bayern i Olympiakos zainkasowały dotychczas po dziewięć punktów i na swoim koncie mają aż o sześć oczek więcej niż Arsenal i Dinamo. Teoretycznie więc Olympiakos już jest w ogródku i wita się z gąską. Dzisiejsza kolejka może jednak wiele zmienić.

Jeśli Arsenal ogra dziś Dinamo, a Olympiakos ulegnie Bayernowi – przyznajcie sami, że to bardzo możliwe rozwiązanie – to wówczas wszystko rozstrzygnie się za dwa tygodnie w Pireusie. Jako że w Londynie „Kanonierzy” przegrali 2:3, to do awansu wystarczyłaby im właściwie jakakolwiek wygrana. W tej grupie może być zatem jeszcze naprawdę ciekawie.

Przede wszystkim jednak – Arsenal powinien myśleć o własnym meczu. O tym, że Dinamo wcale nie musi być kopciuszkiem do bicia, „Kanonierzy” przekonali się w Zagrzebiu, gdzie dostali od gospodarzy zaskakującego łupnia.

Ponadto, Arsene Wenger zmaga się z niemałymi kłopotami kadrowymi. Menedżer londyńczyków nie będzie mógł skorzystać z kilku graczy – chociażby Jacka Wilshere’a, Theo Walcotta, Francisa Coquelina czy Danny’ego Welbecka. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy inny rezultat niż pewne zwycięstwo gospodarzy będzie niemałym zaskoczeniem.

Atmosferę przed tym spotkaniem podgrzewają jeszcze trenerzy obu zespołów. Wenger ma żal do UEFA, że nie przyznała jego drużynie walkowera za mecz w Zagrzebiu. Na jakiej podstawie miałaby tego dokonać? Otóż jeden z piłkarzy Dinama, Arijan Ademi, został przyłapany na dopingu. Sam zawodnik został zdyskwalifikowany na cztery lata, ale klubowi udało się uniknąć kary. Kiedy Francuz usłyszał o decyzji europejskiej federacji, nie ukrywał swojego rozczarowania.

Co na to Zoran Mamić? Jego odpowiedź była krótka, ironiczna i dosadna: – Jeśli Wenger chce, aby Dinamo zostało wyrzucone z rozgrywek, musi napisać nowe przepisy.

***

„The Blues” nie imponują formą w tym sezonie – można wręcz powiedzieć, że dają ciała – ale już dziś powinni zapewnić sobie wyjście z grupy. Czeka ich bowiem – jak się wydaje – przyjemna przeprawa w Tel Awiwie z miejscowym Maccabi, które dotychczas nie zdobyło nawet punktu. I trudno oczekiwać, by stan ten uległ zmianie po starciu z londyńczykami. Jeśli Chelsea pokona swoich rywali, a Porto nie przegra u siebie z Dynamem Kijów, to na Stamford Bridge będą mogli cieszyć się z awansu. Całkiem możliwy scenariusz, prawda?

Ale sam awans to dla Chelsea bardziej obowiązek niż spełnienie marzeń. Gdyby go zabrakło, w klubie mogłaby zatrząść się ziemia. Doskonale wie o tym Jose Mourinho, który stara się robić dobrą minę do złej gry i przekonuje, że jego zespół wciąż stać na bardzo dużo. Nawet na wygranie Ligi Mistrzów.  – Kiedy sięgałem po ten tytuł z Porto i Interem, nie znajdowaliśmy się wśród faworytów do zgarnięcia trofeum. Nie byliśmy nawet w topowej dziesiątce.

***

Co w pozostałych meczach? BATE Borysów podejmie Bayer Leverkusen i zwycięzca tego starcia może wskoczyć za plecy Barcelony. W grupie H natomiast Zenit, który już zaklepał sobie bilet do fazy pucharowej, zmierzy się z Valencią, a Lyon zagra z Gent. Francuzi znajdują się obecnie na dnie i tylko wygrana z Belgami może przywrócić ich do życia.

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...