Reklama

To był wielki powrót Wladimera Dwaliszwilego na Łazienkowską!

redakcja

Autor:redakcja

10 listopada 2015, 10:43 • 3 min czytania 0 komentarzy

Po jakichś piętnastu miesiącach powrócił na Łazienkowską, by pokazać wszystkim, że niegdyś popełnili wielki błąd. Pokazać, że pozbycie się go było fatalnym posunięciem, i że wciąż potrafi grać na najwyższym poziomie. Czy bardziej chciał to zrobić dla siebie, dla własnego ego i satysfakcji, czy jednak zależało mu wyłącznie na utarciu nosa byłemu pracodawcy, nie wiadomo. Pewne było jedno – Wladimer Dwaliszwili był skrajnie zmotywowany i w niedzielny wieczór wyszedł na boisko tylko w jednym celu. Miał rozszarpać rywala.

To był wielki powrót Wladimera Dwaliszwilego na Łazienkowską!

Jakkolwiek patrzeć, atuty Gruzina od dłuższego czasu były powszechnie znane. Wiadomo było, że nie jest demonem szybkości, i że od momentu zakończenia kariery przez Mariusza Jopa nie da rady wygrać pojedynku biegowego z żadnym obrońcą. Nawet w naszej redakcji w sprincie na setkę mógłby nie załapać się do czołowej ósemki. Ale nie to jest w tym wszystkim najważniejsze. Dwaliszwili miał inne zadania, miał garściami czerpać ze swojej brutalnej, mechanicznej wręcz siły (pseudonim: gruziński czołg), przepychać się z obrońcami, przyjmować piłkę pod kryciem i grać z partnerami na ścianę. Jak mu się to udawało?

Przygotowaliśmy okolicznościową kompilację ze wszystkimi niedzielnymi pojedynkami Gruzina z warszawskimi obrońcami. Przy wrzucaniu wideo mieliśmy jednak niemałą zagwozdkę, bo musieliśmy zdecydować, czy oznaczyć materiał jako przeznaczony wyłącznie dla widzów pełnoletnich. Z jednej strony młodzież powinna być prawnie chroniona przed tak siermiężnym gównem, z drugiej materiał niesie ze sobą niewątpliwą wartość edukacyjną. Ukazuje bowiem, jak nie należy grać i czego nie powinno się robić na boisku piłkarskim. Ryzykujemy więc i popisy Gruzina (numer 11) udostępniamy wszystkim:

Nie pękły wam oczy? Z oczodołów nie poszła krew? No to możemy przejść do części merytorycznej. Podsumujmy wszystkie zagrania Gruzina, po których kibice Pogoni nie łapali się za głowy i nie klęli pod nosem. Mieliśmy:

Reklama

-Trzy celne podania do najbliższego.
-Akcję, w której dał się sfaulować.
-Akcję, po której oddał strzał w światło bramki, ale – umówmy się – Malarz musiałby być niepełnosprawny, żeby tego nie obronić.

I tyle. A oprócz tego jakieś siedemset strat, trzysta przegranych pojedynków i pierdyliard błędów w ustawieniu. Nie mamy żadnych wątpliwości, że gra Pogoni nie wyglądałaby gorzej, gdyby zamiast Dwaliszwilego w ataku „Portowców” wystąpiłby ktokolwiek inny, na przykład Czesław Mozil. Trzy razy celnie podać, dać się skosić i oddać niegroźny strzał może byle dziecko. Na oddzielne słowa zasługuje też unikatowe wykończenie z 59. minuty, przy którym zwracamy uwagę zarówno na siłę, jak i na precyzję uderzenia. W ogóle mamy wrażenie, że Gruzin to idealny gość do gry na notę, przy którym dosłownie każdy obrońca może błyszczeć. Wyprzedzenie Dwaliszwilego jest mniej więcej tak samo trudne, jak wyprzedzenie 80-letniej babci, a drugiego równie wdzięcznego przeciwnika próżno szukać w całej lidze.

Tak czy inaczej, gratulacje Lado, zaliczyłeś piękny powrót na stare śmieci. Pokazałeś klasę i pozwoliłeś za sobą zatęsknić. Nie tak dawno prezes Leśnodorski powiedział, że priorytet przy transferach będą mieć byli legioniści, więc – kto wie – być może właśnie otworzyłeś sobie furtkę do powrotu do Warszawy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
10
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
6
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
5
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

0 komentarzy

Loading...