Reklama

Mecz na szczycie najbardziej grzeje… gliwiczan. 10 punktów przewagi?

redakcja

Autor:redakcja

08 listopada 2015, 12:17 • 4 min czytania 0 komentarzy

Interesująco zapowiada się niedziela z ekstraklasą. Dwa pierwsze spotkania – sami nie wiemy, na które się zdecydować – jako solidna przystawka przed, jakby nie było, meczem na szczycie. Gra druga i trzecia drużyna – Legia i Pogoń. A najbardziej ręce na to spotkanie zacierają w Gliwicach. Jeśli w Warszawie podzielą się punktami, Piast odskoczy już na dziesięć punktów. Kosmos.

Mecz na szczycie najbardziej grzeje… gliwiczan. 10 punktów przewagi?

Czy stara miłość nie rdzewieje?
Być może tak, bo ze swoją pierwszą miłością Leszek Ojrzyński – a w ten sposób wypowiada się o Koronie – jeszcze nie wygrał. Jego bilans – trzy mecze do tyłu i jeden remis – chluby nie przynosi, a przecież powinno pójść mu gładko, wielu kieleckich piłkarzy zna jak własną kieszeń. W Kielcach trener ma dom, rodzinę, w Koronie trenuje jego syn, a sam często bywa na Kolporter Arenie. Tak jak ostatnio, na meczu z Termaliką, który oglądał z perspektywy… loży prasowej.

Do tego dochodzą Korzym i Janota, czyli – tak chyba możemy ich nazwać – kibice Korony. Na tyle oddani, że ostatnio, żeby obejrzeć mecz kielczan z Piastem z sektora gości, zaryzykowali nawet zakaz stadionowy. Wbili się na stadion bez pokazywania dokumentów, bez przejścia przez kołowrotki, a Michał Janota ściemniał coś o tym, że poszli analizować rywala. W sumie urocza i godna pochwały lojalność. Choć bajki o analizie rywala wraz z głośną ekipą wyjazdową brzmią zabawnie.

Czy stadion Górnika pęknie w szwach?
Ostatnio, po meczu Korony z Termaliką, apelowaliśmy do kibiców: chcecie oglądać zwycięstwa swojej drużyny? Jedźcie na wyjazd! To, co ekipa Marcina Brosza wykręca na terenach rywali, to jakiś obłęd. U siebie dostają notorycznie w ryj, ale nadrabiają to w delegacjach, gdzie zdobyli 75% swoich punktów. Spodziewamy się zatem, że biletami zainteresowani będą nie tylko sympatycy Górnika, ale też kielczanie, którzy wpakują się do samochodów i pognają w kierunku Zabrza. Panowie: tylko ostrożnie. I uważajcie na radary.

 gornik

Reklama

Czy Lech wyszedł już z kryzysu?
Mecze z Fiorentiną mogłyby na to wskazywać. Lech nawiązał walkę, walczył jak równy z równym, no i – co najważniejsze – chciało mu się. W lidze może i odbija się od dna, ale robi to z raczej impetem Ryszarda Kalisza pląsającego na trampolinie. Niby jest lepiej. Jakby powiedział klasyk: niewiele lepiej, ale lepiej. Spodziewamy się jak ten mecz będzie wyglądał. Łęcznianie się cofną i będą czekali na Lecha, żeby go skontrować. Poznaniacy będą musieli wreszcie pokazać jaja. Bo takiego „Kolejorza” – atakującego, przeważającego i jednocześnie bezradnego – widzieliśmy już w tym sezonie nie raz, nie dwa. Nawet nie trzy.

Czy Lech opuści strefę spadkową w rundzie jesiennej?
Nie, to niemożliwe. Nawet jeśli wygra to i tak zabraknie mu punktów, żeby przeskoczyć czternasty Śląsk. Wiadomo, że ten podział na jesień i wiosnę jest wirtualny, bo i tak z marszu, po krótkiej pauzie na kadrę, zaczynamy następną rundę, ale ten rezultat raczej nie ozdobi po latach klubowych gablotek.

Czy Thomalla strzeli swoją pierwszą bramkę w sezonie?
Oczywiście, że nie.

lech

Czy oglądając Pogoń pospadamy z krzeseł…
…tak jak zrobili to „Portowcy”?

Reklama

Wiele na to wskazuje – szczecinianie znakomicie radzą sobie na wyjazdach (średnia punktów poza własnym stadionem – 1,71!). Ostatnie pięć meczów Legii na własnym stadionie – dwa do tyłu, dwa remisy, tylko jedna wygrana. Liczby są jednoznaczne: remis z lekkim wskazaniem na „Portowców”. Obawiamy się tylko o to, kim goście postraszą. Łukasz Zwoliński pojechał do Warszawy wyłącznie po to, żeby zobaczyć Pałac Kultury i Nauki. Zwolak, miłego wypadu!

Jakimi prawami będzie rządziła się liga?
Legii nie pomoże Kuciak – to efekt kontuzji kolana, której doznał w meczu z Club Brugge – a wystawianie do składu Malarza to trochę jak urządzanie sobie drzemki na tykającej bombie, ale… liga to liga. Puchar – cytując Arka – rządzi się innymi prawami, wiadomo. Wierzymy, że tym razem 35-letni bramkarz, nie puści babola na miarę golkiperów B-klasy (i to raczej z drużyn z końcówki stawki), jak zrobił to w meczu z Chojniczanką. Malarzowi należy się usprawiedliwienie: w pucharowych warunkach, na pucharowych zasadach, każdy ma prawo do błędu. To jest inne granie. W lidze jest standardowo, bez zbędnych udziwnień. Wszystko się rządzi normalnymi prawami.

Czy Dwaliszwili wreszcie odpali?
Jak nie teraz, to kiedy? Gruzin dostanie pierwszy skład w meczu ze swoim byłym klubem – idealna sytuacja, żeby się przełamać. Wiadomo, w jakiej atmosferze Lado odchodził z Legii. Najpierw wszyscy w Warszawie myśleli, że mają napastnika na lata, żeby za chwilę się zorientować, że wóz z węglem jednak nie jest gwarancją bramek. Bilans Dwaliszwiliego po powrocie do ekstraklasy – łagodnie rzecz ujmując – dupy nie urywa. Zero bramek, średnia not 3,57. Obudź się, Lado.

Czy w gliwickich mieszkaniach strzelą szampany?
Nie w Warszawie, nie w Szczecinie, nie w Poznaniu, a w Gliwicach. Właśnie tam od 18:00 będzie największe stężenie obgryzionych paznokci na metr kwadratowy w Polsce. Gra druga i trzecia siła ligi, a więc dla gliwiczan najlepszym wynikiem byłby remis. A taki rezultat – powiedzmy sobie szczerze – jest mocno prawdopodobny. A wtedy Piast odskoczyłby reszcie stawki na dziesięć punktów. To już byłaby MA-SA-KRA. Żeby odpowiednio podkreślić skalę sukcesu drużyny Latala: podobną przewagę nad resztą stawki ma w swojej lidze… Bayern Monachium.

legiunia

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...