Reklama

Ekstraklaso, dobrze, że wróciłaś. Pokaż, że warto było tęsknić.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 października 2015, 12:21 • 5 min czytania 0 komentarzy

Po reprezentacyjnych emocjach wraca Ekstraklasa. Szczerze mówiąc, nawet my – wytrawni koneserzy, którzy widzieli już wiele – odczuwamy w związku z tym lekki dreszczyk. W końcu nieczęsto zdarza się, by niemal w tym samym czasie z trenerskich stołków spadli trenerzy mistrza i wicemistrza Polski. Następcy? Koniec końców, ciekawi. W przypadku Czerczesowa, nowej twarzy w naszej ligowej piłce, ciekawość jest nieunikniona. Przy nazwisku Urbana też występuje, ale jest to inny jej typ. Tu ciekawi jesteśmy, czy sympatycznemu panu Janowi uda się w końcu udowodnić, że zasłużył na wszystko to, co go w trenerskiej karierze spotkało. 

Ekstraklaso, dobrze, że wróciłaś. Pokaż, że warto było tęsknić.

Zanim jednak na boisku pojawią się piłkarze Legii i Lecha, by stopniowo naszą ciekawość zaspokajać, dwa piątkowe mecze. Lechia Gdańsk podejmuje Górnik Zabrze, a Śląsk Wrocław zagra z Koroną Kielce. Czy będzie ciekawie? Możemy wam obiecać wiele rzeczy, ale tego akurat nie. Tak czy siak, warto rzucić okiem. Wieczory z reprezentacyjną piłką – wyłączając te, w czasie których grali Polacy – to jednak nie to samo. OK, powiemy to – tęskniliśmy. Jeśli mielibyśmy wygłosić teraz jakiś apel do piłkarzy, sparafrazowalibyśmy zapewne jeden  z najgorszych tekstów na podryw w historii tej sztuki: Panowie, mamy was na oku. Nie spierdolcie tego.

Oczywiście ze względu na obowiązki służbowe jak zwykle z radością przyjrzeliśmy się trochę bliżej dzisiejszym spotkaniom. Podzielimy się.

Czy Tommy’emu nudzi się w Gdańsku? 

Sporo ostatnio mówiło się o Stanisławie Czerczesowie i o tym, że jego pasją jest dręczenie pupili morderczymi treningami. I mówiąc: pupile, nie mamy na myśli niedźwiedzi. Tymczasem nieco w cieniu na miano najbardziej nielubianego przez obiboków trenera pracuje Thomas von Heesen. Jak podają wszelakie źródła, w przerwie reprezentacyjnej Niemiec dołożył do pieca. Z kolei nasze źródła podają, że trener Lechii do pieca dołożył naprawdę ostro. Jeszcze za kadencji Jerzego Brzęczka drużyna przeszła badania wydolnościowe. Wyniki były podobno bardzo przyzwoite. Ale przyszedł Tommy, jeden z piłkarzy wypłakał mu się w rękaw, że już po 30 minutach gry musiał przejść na tryb energooszczędny i znów zrobiono badania. Tym razem jednak wyniki były nieprzyzwoite jak – jak nie przymierzając – filmy Larsa von Triera.

Reklama

To były ciężkie dni dla niektórych piłkarzy Lechii. Trzeba było trenować trzy razy dziennie, a to nieczęste praktyki. Przyszło nam nawet do głowy, że von Heesenowi nudzi się w nowym mieście, więc urozmaica sobie czas.

A tak na serio – na miejscu kibiców, którzy już przebierają nogami na myśl: „w końcu ktoś tym gwiazdom pokazał, że trzeba zasuwać!”, poczekalibyśmy z radością. Intensywnie, nie znaczy z głową, przedobrzyć nietrudno, szczególnie w środku sezonu.

 Czy Górnik zostanie wybity z rytmu? 

Ostatnie pięć ligowych spotkań w wykonaniu Górnika to: remis z Cracovią, przegrana (ale po całkiem przyzwoitej grze) z Ruchem, wygrana ze Śląskiem, remis z Lechem i remis z Legią. Sześć punktów w pięciu meczach nie wygląda jakoś szczególnie, ale ujmijmy to tak – gdy przymrużysz oczy istnieje szansa, że nawet brzydka dziewczyna wyda ci się całkiem atrakcyjna. Podobnie jest w przypadku Górnika. Gdy przymrużysz oczy i przypomnisz sobie w dodatku początek sezonu, można nawet powiedzieć, że piłkarze Górnika wskoczyli już za Leszka Ojrzyńskiego na niezły poziom. Inaczej: złapali właściwy rytm. No i nagle przyszła przerwa reprezentacyjna, co zazwyczaj oznacza modyfikację mikrocyklu, można nabrać obaw, że ekipa zgubi gdzieś impet.

Oczywiście logika podpowiada, że im więcej czasu piłkarze mogli spędzić pod okiem Ojrzyńskiego, tym lepiej, ale… Ekstraklasa i logika – widzieliśmy w swoim życiu kilka bardziej fortunnych zestawień.

Jak jest nasza prognoza na to spotkanie? 

Reklama

Łączymy się z naszym korespondentem z Gdańska. Halo Sławku…

Jak głęboki był dołek fizyczny Śląska? 

Trochę pokręciliśmy się już wokół zagadnień związanych z przygotowaniem fizycznym, a poniekąd interesującej wypowiedzi na ten temat udzielił ostatnio Paweł Zieliński.  – Wyszliśmy z fizycznego dołka. Wszystko było jednak zaplanowane przez nasz sztab szkoleniowy. To zmęczenie trochę za szybko przyszło, ale odbiliśmy się i w stu procentach jesteśmy już gotowi do meczu z Koroną. 

Chyba jesteśmy trochę wyczuleni, ale naprawdę ciężko przejść nam obojętnie obok takich słów, wypowiadanych przez zdrowego, 25-letniego chłopaka po rozegraniu 12 dwunastu meczów w sezonie, w tym tylko trzech w ostatnich sześciu tygodniach. Koledzy grali trochę więcej, ale też nie dajmy się zwariować. Takie wypowiedzi to przyczynianie się do rozpowszechniania się stereotypu, że polski piłkarz to piłkarz specjalnej troski.

Mamy nadzieję, że przynajmniej to nie był głęboki dołek.

Czy zagra Kamil Dankowski?*

Głośno się o chłopaku ostatnio zrobiło. Postanowił sprawdzić, czy skakanie po samochodach to rzeczywiście tak świetna zabawa. No i w związku z tym zaczęły się rozważania, czy Pawłowski da mu teraz szansę, czy też nie. Czy okaże się surowym opiekunem, czy może przymknie oko… Chyba jednak zwycięży opcja numer jeden, nie zdziwilibyśmy, gdyby młody pojawił się na boisku.

*A tak serio – zadając to pytanie, chcieliśmy jedynie podkreślić, że na razie wpływ Dankowskiego na grę Śląska jest dość dyskretny, więc zastanawianie się, czy zagra czy nie… To jakaś abstrakcja.

 Czy Korona Kielce w końcu strzeli bramkę?

Na początku było bardzo dobrze. Żarło, naprawdę żarło… Podopieczni Marcina Brosza robili coś, czego niewielu się po nich spodziewało, czyli regularnie punktowali. Nawet niepozorny chłopaczek, który prawdopodobnie nie potrafi zbyt dobrze grać w piłkę –  Michał Przybyła – strzelił cztery bramki, co jest wynikiem nielichym. Ale w pewnym momencie… żreć po prostu przestało. I to z przeciwnikami ze średniej półki. Aktualnie kielczanie już od 410 minut czekają na gola w Ekstraklasie. I słowo „czekają” jest tu bardzo adekwatne, bo robią naprawdę niewiele, by go strzelić.

I tak patrzymy na tę kadrę, przypominamy sobie wcześniejsze mecze i wychodzi nam, że jeśli mielibyśmy wskazać osobę, która skończy niechlubną serię, to byłby to Łukasz Sierpina. Naprawdę przyzwoita forma.

Jednak z drugiej strony… Upatrywanie strzelca w ofensywnym piłkarzu, który w 39 meczach nie strzelił bramki w Ekstraklasie… To chyba nie jest słuszna idea.

5f9567a1426c1 (1)

161d14d77e949

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników

Szymon Piórek
1
Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników
1 liga

Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Szymon Piórek
0
Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Komentarze

0 komentarzy

Loading...