Reklama

Polski akcent w najlepszym zespole w historii piłki nożnej?

redakcja

Autor:redakcja

13 października 2015, 09:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Na długo przed tym, jak Lewandowski załadował Realowi cztery sztychy w półfinale Ligi Mistrzów, na długo przed tym, jak Boniek czarował w europejskich pucharach, Polska miała już swojego przedstawiciela w najlepszych klubach świata. Albo raczej – swój drobny akcent, który sprawił, że w pewien sposób zapisaliśmy się w historii, być może, najlepszego zespołu w historii piłki nożnej. To nawet zabawne. Francuzi starają się nam „ukraść” Fryderyka Chopina i Marię Skłodowską-Curie, my zaś możemy odpowiedzieć próbą spolszczenia jednego z ich najwybitniejszych piłkarze. Dziś, 13 października 2015 roku, 84. urodziny obchodzi Raymond Kopa. Choć zdecydowanie lepiej brzmi: Rajmund Kopaszewski.

Polski akcent w najlepszym zespole w historii piłki nożnej?

Jego rodzice emigrowali z Polski w poszukiwaniu lepszego życia, ale znaleźli wyłącznie etaty we francuskiej kopalni. Także i Rajmund, może zgodnie z przeznaczeniem wyznaczonym przez nazwisko, wylądowałby pewnikiem na dekady z kilofem w ręku i kaskiem na głowie, ale… On inaczej interpretował termin „kopać”. A przede wszystkim – odziedziczył po rodzicach ambicję i silny upór, by dążyć do lepszego życia. Choć według gminnych legend pierwszą piłkę ukradł, a i początki jego kariery to przeplatanie pchania wózka z węglem i desperackie próby zwrócenia na siebie uwagi piłkarskich skautów – wyrwał się z drogi wydeptanej przez setki polskich robotników we Francji.

Zanim do reszty zrujnował zdrowie zasuwając w kopalnianych tunelach, wypatrzyli go działacze Angers SCO. Jako osiemnastolatek zaczął grać poza rodzinnym miasteczkiem. A dalej było już prosto…

Kopa oczarowywał swoją grą właściwie od początku wyrwania się z Nœux-les-Mines. Do niedawna sumiennie tyrający na namiastkę godnego życia górnik, szybko zapracował sobie na transfer do Stade Reims. Stamtąd było już naprawdę blisko do wielkiej piłki, do której stworzony był polsko-francuski napastnik. W 1953 i 1955 roku zdobył wraz z klubem mistrzostwo Francji. Szczególnie ważny był ten drugi triumf. Dawał on bowiem przepustkę do gry w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych, świeżym turnieju, w którym Kopa miał pokazać się szerszej publice. I – co ważniejsze – pokazać się samemu Realowi Madryt.

„Królewscy” wprawdzie bez większych problemów ograli Reims, w którym występował Kopa, sam Rajmund zrobił jednak na nich na tyle duże wrażenie, że już w kolejnej edycji pochodzący z Polski Francuz stał się częścią prawdopodobnie najbardziej śmiercionośnego ataku w dziejach futbolu. Gento, Rial, Puskas, Di Stefano i on, Kopaszewski, górnik z północy Francji, którego rodzice przywędrowali tam za chlebem.

Reklama

Grając w bieli trzykrotnie wygrywał Puchar Europy, dołożył do tego indywidualne wyróżnienia – jedno drugie i dwa trzecie miejsca w plebiscycie Złotej Piłki. W 1958, na szwedzkich Mistrzostwach Świata, Kopa poprowadził wraz z Justem Fontainem Francję do trzeciego miejsca w turnieju. Ten drugi został królem strzelców. Ten pierwszy trafił do jedenastki turnieju.

Co ważne z naszej perspektywy – nigdy nie zerwał z Polską. W barwach „Reszty świata” podczas pokazowego meczu z Anglią tłumaczył hiszpańskie wypowiedzi trenera Fernando Riery na język polski, zrozumiały dla wszystkich graczy bloku wschodniego. Świętując 50-lecie małżeństwa zabrał żonę do kraju swoich rodziców. W swojej książce wspominał, że to polski był pierwszym językiem w jego domu i że o polskim pochodzeniu bezustannie przypominali mu nieszczególnie tolerancyjni Francuzi w okresie jego młodości. Kompletne przeciwieństwo Obraniaka.

Nasz człowiek w paczce z Puskasem, Rialem, Gento i Di Stefano. Nasz człowiek w prawdopodobnie jednej z najlepszych drużyn w historii futbolu. Wszystkiego najlepszego, panie Rajmundzie!

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...