Jest coś takiego, jak klątwa mistrzostwa. Wielu trenerów, którzy wygrywają ligę, nie może przetrwać kolejnego sezonu. Tracili pracę w różnych okolicznościach, ale jedno możemy sobie na sto procent powiedzieć: nikt nigdy nie zapracował na zwolnienie tuż po wygraniu ligi jak Maciej Skorża.
Miał to być tekst o tym, jakie są plusy i jakie minusy zwolnienia Skorży już teraz. Niestety, taki być nie może, bo brakuje minusów – czyli argumentów za utrzymaniem tego szkoleniowca. Bo tak naprawdę są tylko dwa:
1. Że w piłce nigdy nic nie wiadomo, więc może się wszystko samo odmieni. Ale to nie jest argument za Skorżą, tylko taki dość uniwersalny i naiwny.
2. Że po co zwalniać, jeśli nie ma przygotowanego odpowiedniego następcy. Ale to też nie jest argument za Skorżą, tylko kamyczek do ogródka działaczy „Kolejorza”. Bo Jana Kociana – o którym się wspomina – uważamy za opcję pt. „dawać kogoś, kto nie ma pracy”.
Niestety, te dwa kulawe argumenty to wszystko, na co może Skorża liczyć. Za to trzeba dodać, że w ciągu ledwie jedenastu kolejek ligowych zdołał:
– przegrać Lechowi mistrzostwo w sezonie 2015/2016
– prawdopodobnie przegrać Lechowi puchary w sezonie 2015/16
– Zamotać drużynę w walkę jeśli nie o utrzymanie, to o grupę mistrzowską (a niewykluczone, że w utrzymanie również).
Nie wydaje się – w zasadzie zostało to już zweryfikowane negatywnie – by Skorża potrafił podnieść ten zespół w trudnym momencie. Próbuje i próbuje to zrobić, ale bez rezultatu. Jeśli zawodnikom „zablokowały się głowy”, to na poziomie mentalnym obecny trener Lecha poniósł klęskę. Jeśli z ich głowami jest wszystko w porządku, to poniósł klęskę w zakresie przygotowania do sezonu i taktyki meczowej. Ale najpewniej mówimy o hat-tricku: nie funkcjonuje nic.
Trenerom trzeba dawać czas – to prawda. Trenerowi, który zdobył mistrzostwo trzeba tym bardziej dać kredyt zaufania – oczywistość. Ale jednak nie można być zakładnikiem tych haseł. Lech w 11 meczach zdobył 5 punktów i ma 22 punkty straty do lidera, Piasta Gliwice. Legia człapie, ale też mu bardzo wyraźnie odskoczyła. W zasadzie już nie wiadomo, z kim w tabeli Lech ma się porównywać. Bo porównywanie z liderem brzmi jak żart.
Skorża notuje swój najgorszy moment w karierze. Gorszy niż Levadia, bo tamto to był jeden incydent, a tu mamy do czynienia z trwałym trendem.
Niestety, była radość latem, ale zamiast zrobić krok do przodu, albo utrzymać się na tamtym pułapie, ewentualnie zamiast zrobić nieznaczny krok w tył, by ruszyć ponownie po trofea na wiosnę, „Kolejorz” kierowany przez Skorżę skoczył na główkę do pustego basenu.
Czas spakować walizkę i kupić bilet na pociąg osobowy do Radomia.