“The Ancients”, czyli “Starożytni”. To przydomek Sheffield FC, na pierwszy rzut oka mocno osobliwy, gdy uświadomimy sobie jednak, że to najstarszy klub na świecie (powstał w 1857), wszystko pasuje jak ulał. W 2004 zostali odznaczeni medalem “FIFA Order of Merit”, najwyższym wyróżnieniem światowej centrali, obok nich wśród klubów może się takowym pochwalić jedynie Real Madryt. Na 150 rocznicę istnienia przyjechali Blatter, Pele, a okolicznościowy mecz Sheffield FC rozegrało z Interem Mediolan.
Teraz ta legenda, futbolowa świętość, przechodzi w ręce Katarczyków.
Sprawa zaskakuje też z tego względu, że nie mówimy o ekipie z szerokiego zaplecza Premier League, nie mówimy nawet o klubie profesjonalnym – zarobić tu w żaden sposób się nie da, zbudować wielkiej drużyny, o której byłoby głośno, również. Katarczycy jednak wiedzą co robią.
W mało którym kraju europejskim katarska futbolowa ofensywa nie jest tak źle postrzegana jak w Anglii. To tutaj wyjątkowo szerokim echem rozeszły się kontrowersje przy przyznaniu szejkom mundialu, to tutaj mają najgorszą prasę. To tutaj są krytykowani od prawa (i dość ksenofobicznych organizacji narodowych) do lewa (czyli szalenie mocno związanych z robotniczymi tradycjami kibiców).
Pomoc Sheffield jest więc ruchem PR-owym, a o tyle specyficznym, że pomaga wspierać tutejszą historię i tradycję, a nie budować kolejną piłkarską potęgę za petrodolary.
Sheffield FC najpierw zgłosiło się o pomoc finansową do FA, a także do opływającej w rzekę pieniędzy Premier League. Celem był stadion – żadna gigantyczna inwestycja, a kameralny, mały, na wzór tego historycznego. Grunty Olive Grove, gdzie rodziła się historia i gdzie w XIX wieku grało Sheffield FC, klub wykupił sam. To jednak też wymagało nielichych poświęceń, a mianowicie spieniężenia swojej największej świętości: spisanych przez pierwszych prezesów reguł piłki nożnej. Historyczne zapiski poszły na aukcji za 1.4 miliona dolarów (nie były to pierwsze zapiski w ogóle, ale jednak – jedne z pierwszych).
Ani FA ani Premier League nie były jednak chętne wesprzeć inwestycji, więc włodarze… sami wyciągnęli dłoń do Katarczyków. Tak się złożyło, że Hassan Al Thawadi, sekretarz generalny komitetu nadzorującego organizację mundialu w 2022, studiował prawo w Sheffield w latach dziewięćdziesiątych. Dał się przekonać do współpracy, sypnął odpowiednimi kontaktami, aż wreszcie Katarczycy lekką ręką rzucili sto tysięcy funtów, a dalsze inwestycje, ze stadionem włącznie, są w planach.
Stadion jest kluczowy, bo teraz Sheffield FC jest bezdomne, aktualnie wyniosło się do podmiejskiej wioski Dronfield. Za wszelką cenę chcą mieć znowu dom w mieście, to byłby jakiś początek by podjąć rywalizację z panującymi w okolicy United i Wednesday i spróbować piąć się w górę futbolowej hierarchii, bo teraz tłuką się w ósmej lidze. Al Thawadi: “Mam nadzieję, że gdy powstanie stadion i muzeum na Olive Grove, dzieciaki z całego świata będą mogły odwiedzać miejsce narodzin futbolu, a przez to docenią jak wielką podróż przebyła od tamtego czasu piłka nożna, co z kolei może uzmysłowić mundial w Katarze”.
Co tu dużo kryć – Katarczycy zachowują się sprytnie. Naprawdę trudno ich przecież za ten ruch w jakikolwiek sposób objechać. Dla nich taki wydatek, nawet włącznie z budową stadionu, to grosze, a ratują w ten sposób angielską tradycję piłkarską, a właściwie tradycję światowej rangi. Wyspiarze mają więc potężny problem. Ludzie, których do tej pory bezlitośnie krytykowano za zabijanie romantyzmu w futbolu robią dla ratowania tegoż romantyzmu więcej, niż FA i EPL razem wzięte. I jak to, bloody hell, ocenić?