Reklama

Liga Mistrzów Eurazji. Przygody Rusłana na Syberii…

redakcja

Autor:redakcja

27 sierpnia 2015, 17:54 • 6 min czytania 0 komentarzy

Kazachstan w Lidze Mistrzów… Sami przyznacie, że brzmi to dosyć groteskowo i absurdalnie. Wczorajszy awans Astany podsunął nam nawet pewną fatalistyczną wizję – jak mogą wyglądać te elitarne rozgrywki za kilka lat?

Liga Mistrzów Eurazji. Przygody Rusłana na Syberii…

***

W styczniowy mroźny poranek na moskiewskich ulicach było przeraźliwie pusto. Raz na jakiś czas w oddali majaczyła się ludzka sylwetka, ale po chwili nikła, a przynajmniej schodziła z pola widzenia Rusłana Dżagojewa. Naftowy magnat, którego majątek szacowano na kilkadziesiąt miliardów dolarów, w zadumie spoglądał przez okno swojej luksusowej willi, wciąż wracając w myślach do lezącego na jego biurku listu. Dżagojew ukradkiem ponownie spojrzał na kartkę, i powolnym krokiem ruszył w jej stronę, by po raz piąty tego poranka odczytać krótki komunikat.

Treść była zwięzła jak to tylko możliwe i brzmiała dla Rusłana jak wyrok. W trybie natychmiastowym miał objąć stanowisko gubernatora i osiąść we Władywostoku, co w sposób jednoznaczny świadczyło, że właśnie stał się niewygodny. Skłamałby, gdyby powiedział, że się tego nie spodziewał, ale też nie przypuszczał, że nastąpi to tak szybko. Ostatni raz spojrzał na zamaszyste podwójne „W” starannego podpisu, zgniótł kartkę w dłoni i cisnął do kominka.

***

Reklama

Rusłan przeciągnął się leniwie w swoim prywatnym wagonie Kolei Transsyberyjskiej. Po wielodniowej podróży właśnie zbliżał się do celu, który trudno było nazwać upragnionym. Dżagojewowi zależało, by właśnie w ten sposób dotrzeć do Władywostoku, co miało pozytywnie wpłynąć na jego wizerunek. Co więcej, miał też mnóstwo czasu na przemyślenia. Nie pocieszała go myśl, że mimo wszystko powierzono mu ważne zadanie, jakim była opieka nad strategicznym portem. Tak naprawdę w ogóle starał się o tym nie myśleć. Kilkanaście godzin po opuszczeniu Moskwy w głowie pojawiła mu się inna idea, którą przez ostatnie dni starannie pielęgnował i rozwijał. Ze zmiętej już starej gazety wydarł tabelę Rosyjskiej Pierwszej Dywizji i schował do wewnętrznej kieszeni marynarki, po czym wezwał swojego asystenta.

***

Lata 2017-2020 były najpiękniejszym okresem w przeszło pięćdziesięcioletniej historii Łuczy Władywostok, chociaż właściwsze byłoby tu użycie nazwy oficjalnej, niezbyt lubianej przez miejscowych kibiców – Łucz-RD. Mimo wielkich inwestycji i postawienia ukochanego klubu na nogi, lokalni fani nie mogli wybaczyć Dżagojewowi umieszczenia w nazwie jego spółki naftowej. Znacznie mniej przeszkadzał im już nowiutki, nowoczesny stadion oraz drużyna skompletowana za setki milionów dolarów.

Przed erą Dżagojewa Łucz największe sukcesy osiągała w 2006 roku, kiedy to zajęła siódme miejsce w rosyjskiej ekstraklasie i dotarła do 1/8 finału krajowego pucharu. Chociaż słowo „sukcesy” wydają się tu nie na miejscu, zwłaszcza w kontekście dubletu, jaki drużyna wywalczyła w 2020 roku.

***

Rosja została zdominowana i całkowicie podbita, więc teraz Rusłanowi zamarzył się podbój Europy…

Reklama

***

W eliminacjach Ligi Mistrzów Łucz startowała z zerowym współczynnikiem rankingu UEFA – na co nie mogły poradzić nawet miliony Dżagojewa – więc trzeba było zacząć od pierwszej rundy. Jako że wciąż obowiązywał podział geograficzny Platiniego, a w losowaniu dopisało szczęście, pierwszym rywalem został mistrz Azerbejdżanu, Khazar Lankaran. Pierwszego lipca 2020 roku ekipa z Władywostoku, po przemierzeniu kilku tysięcy kilometrów wynajętym samolotem, rozegrała swój historyczny pierwszy mecz w europejskich pucharach. W tym samym czasie w Resafie, jakieś półtora tysiąca kilometrów na zachód, syryjska Al-Rusafa rozpoczęła zmagania o udział w Azjatyckiej Lidze Mistrzów.

***

Łucz nie miała żadnych problemów z wyeliminowaniem Azerów, tak jak i Ormian z FC Shirak oraz izraelskiego Hapoelu Beer Sheva, z którymi ręka Gianniego Infantino skojarzyła ją w kolejnych rundach. Decydujący dwumecz o awans do wymarzonej Ligi Mistrzów Rosjanie musieli rozegrać z silnym Kairatem z Kazachstanu. W pierwszym spotkaniu we Władywostoku padł bezbramkowy remis, więc o wszystkim miał zdecydować rewanż w Ałmatach. Rosjanom udało się wywalczyć bramkowy remis, ale o wynik musieli drżeć do ostatnich minut. A potem w kazachskie niebo wystrzeliły korki od szampanów.

***

Kiedy w Kazachstanie arbiter zakończył mecz, w chińskim Lanzhou – znajdującym się mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Ałamatami i Władywostokiem – rozpoczął się mecz tamtejszej drugiej ligi. W zespole gospodarzy świetne zawody rozegrał 36-letni Miroslav Radović, który zdobył dwie bramki i zanotował asystę.

***

W fazie grupowej Ligi Mistrzów Łucz trafiła na Barcelonę (pierwszy koszyk), Chelsea (drugi koszyk) i rewelację poprzednich rozgrywek, portugalską CD Santa Clarę (trzeci koszyk). I dopiero na tym etapie UEFA Champions League wyszedł u piłkarzy z Władywostoku brak ogrania w Europie. Po piętnastogodzinnej podróży samolotem do Barcelony Rosjanie przyjęli gładkie 0:6 od znajdujących się w wysokiej formie Katalończyków. Piłkarze Łuczy po prostu nie istnieli na boisku.

***

Wraz z końcowym gwizdkiem arbitra na Camp Nou, Rusłan Dżagojew tępo wgapiał się ekran telewizora. Nie mógł polecieć z drużyną do Hiszpanii, bo zatrzymały go pilne sprawy służbowe. A teraz zdawał się nie zauważyć, że transmisja dobiegła końca i w telewizji puścili jakiś głupawy teleturniej. Entuzjastycznye okrzyki prowadzącego nie dochodziły jednak do głowy Dżagojewa. W myślach dudniło mu tylko: „Gdzie popełniłem błąd? Co poszło nie tak?”.

Rusłan w swoim 56-letnim letnim życiu jeszcze nigdy nie czuł się tak upokorzony.

***

Następnie przyszły dwa mecze u siebie, z Chelsea i z Santa Clarą, ale – mimo dziwnej słabości fizycznej rywali – nie udało się przechylić szali na swoją korzyść i obydwa starcia zakończyły się remisami. Nie cierpiący przegrywać Dżagojew odwołał więc wszystkie swoje spotkania i rozpoczął planowanie w szczegółach fazy rewanżowej. Nie zmierzał po raz drugi popełnić tego samego błędu.

W czwartej kolejce grupy D Ligi Mistrzów Łucz miała zagrać mecz w Portugalii. Pierwszym z pomysłów Dżagojewa było wyruszenie w podróż tydzień wcześniej, co oznaczało, że najbliższy mecz ligowy trzeba będzie rozegrać rezerwami. Liga Mistrzów zawsze jednak miała dla Rusłana priorytet, więc krajową porażkę po prostu wrzucił w koszty.

Kolejnym pomysłem było odpuszczenie przelotu nad niespokojną Azją i skonfliktowaną Europą, a podróż przez Pacyfik, Stany Zjednoczony i Ocean Atlantycki. Jak wyliczyli matematycy Dżagojewa, nie ma wielkiej różnicy, czy do położonej na Azorach Ponta Delgada – gdzie swoje mecze rozgrywa Santa Clara – wyruszy się lecąc na wschód, czy na zachód. Ot, specyfika europejskich rozgrywek – pomyślał Rusłan i zdecydował się na wariant oceaniczny.

Trzecim i ostatnim fundamentem strategii Dżagojewa – o której zawodnicy jeszcze nie wiedzieli – był unikalny system rotacyjny. Piłkarze Łuczy mieli zostać w Europie i poczekać dwa tygodnie na spotkanie z Chelsea w Londynie, opuszczając kolejny mecz ligowy. Rusłan nie wyjawił wcześniej swojego planu, bo nie chciał rozpraszać zawodników przed niezwykle istotnym starciem z Santa Clarą.

***

Spotkanie Santa Clary z Łuczą Władywostok okazało się historyczne. Co prawda mecz zakończył się bezbarwnym 0:0, ale nie to było tutaj najważniejsze. Otóż rozgrywany w listopadową środę o 18:45 miejscowego czasu pojedynek był pierwszym w historii Ligi Mistrzów, który odbył się na przestrzeni dwóch dni. Stało się tak dlatego, że fani z Władywostoku, na specjalnie przygotowanych telebimach oglądali ten mecz w czwartek o 4:45 czasu lokalnego.

***

Borys, 42-letni pracownik stoczni we Władywostoku przeklął swojego kierownika, który kazał mu się stawić w pracy jak zwykle punkt szósta. Przez drania obejrzę tylko pierwszą połowę – pomstował w duchu.

***

Strategia Dżagojewa okazała się daremna, bo Chelsea z nowym trenerem – Portugalczykiem Jose Mourinho – wcisnęła bramkę na 1:0 w doliczonym czasie gry i tym samym przekreśliła szansę Łuczy na awans. Przybity i upokorzony Rusłan obraził się na cały świat i obwieścił swoim współpracownikom, że po raz kolejny na przestrzeni ostatnich tygodni przeżywa najgorszy dzień swojego życia. Kilka godzin później, w czołowym londyńskim hotelu wychylił ostatnią szklankę wódki, po czym położył się spać. Był święcie przekonany, że nic gorszego nie mogło mu się przydarzyć.

***

A potem na Islandii wybuchł wulkan…

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...