Jerzy Władysław Engel, były selekcjoner, który po szesnastu latach przełamał klątwę i wprowadził reprezentację Polski na Mistrzostwa Świata od pewnego czasu pozostawał w uśpieniu. Czasem tylko zaszczycił nas swoim trzydziestosekundowym wykładem w trwającym sześćdziesiąt osiem sekund studiu TVP w przerwie meczów Ligi Mistrzów czy reprezentacji. Ogółem jednak – był zdecydowanie mniej widoczny, niż w czasach, gdy brylował na bankietach w towarzystwie swoich serdecznych przyjaciół, Pele i Beckenbauera.
Dlatego też ucieszyliśmy się, że Onet udostępnił swoje łamy jako platformę blogową dla zasłużonego trenera. Jak się okazało – mimo mijających lat wciąż przenikliwością, błyskotliwością i umiejętnością czytania futbol Engel nie ma sobie równych.
Najchętniej zacytowalibyśmy cały tekst, bo zwięzła analiza selekcjonera jest tak bogata we wnioski, że zwyczajnie nie wypada jej skracać. Nie możemy się jednak oprzeć skomentowaniu poszczególnych jej elementów.
Rywalizacja na poziomie krajowym, nie może się równać z rywalizacją polskich drużyn klubowych, reprezentujących nasz rodzimy futbol na poziomie europejskich pucharów. Mistrz i wicemistrz Polski dobrze radzi sobie na poziomie eliminacji do fazy grupowej, co zaowocuje awansem Lecha Poznań i Legii Warszawa do fazy grupowej Ligi Europy.
Engel nie bierze jeńców. Już w leadzie pokazuje na jak beznadziejnym poziomie stoi polska świadomość futbolowa. Do tej pory nikt nie zauważył, że rywalizacja na poziomie krajowym nie może się równać z tą w europejskich pucharach. Co więcej, dopiero powrót w wielkim stylu trenerskiej alfa i beta, Jerzego Władysława, pozwolił nam dostrzec do tej pory pomijaną kwestię – to, że Lech i Legia dobrze radzą sobie w IV rundzie eliminacji do fazy grupowej oznacza, że prawdopodobnie do tejże fazy grupowej awansują. Niespotykane, jak mogliśmy tego do tej pory nie zauważać.
– Lech Poznań nie pozostawił żadnych złudzeń drużynie Videotonu, i zwycięstwem 3:0 na własnym boisku, właściwie już zapewnił sobie awans do fazy grupowej. Jest jeszcze mecz rewanżowy na Wegrzech, ale trudno sobie wyobrazić, aby zespół z tak dużymi problemami wewnątrz klubowymi, jakie dotknęły Videoton, mógł odrobić trzy bramki różnicy – przekonuje Engel.
A my mu wierzymy.
Idziemy dalej:
– Znakomicie zagrała warszawska Legia w wyjazdowym meczu na Ukrainie, zwyciężając Zorię Ługańsk 1:0. Zwycięstwo nie przyszło łatwo, bo Zoria mimo, że wielkich gwiazd w swoim zespole nie ma, to jednak jest solidną drużyną, bazującą na grze z kontry i dobrze organizowanej obronie. Legia dominowała, miała inicjatywę, stworzyła sobie jeszcze kilka sytuacji bramkowych, ale skuteczny dotychczas Nicolic tym razem nie miał szczęścia w uderzeniach na bramkę i nie potrafił podwyższyć wyniku meczu. Jedna bramka zdobyta na wyjeździe jest niezłą zaliczką i daje realne szanse na wejście do fazy grupowej Ligi Europy – pisze Mozart analizy taktycznej i mistrz pióra.
Prawdziwym zaskoczeniem jest jednak przewrotna puenta. Po niej już nic nie będzie takie samo, po niej nasze postrzeganie futbolu już nigdy nie będzie wyglądać jak kiedyś. Powiedzmy wprost – otworzono nam oczy, a Jerzy Władysław Morfeusz wcisnął nam czerwoną pigułkę.
Polskie zespoły pokazały się z dobrej strony co jest nadzieją, że polscy kibice zobaczą w tym sezonie, jeszcze wiele meczów z udziałem naszych zespołów, na poziomie rywalizacji europejskiej.
Pyk. Zaorane. Dziennikarze w norach, eksperci pod ziemią, analitycy w depresji. Król powrócił, ma się zdrów.