Gold Cup to taki turniej, w którym wszyscy grają w piłkę, a w finale mierzą się ze sobą USA i Meksyk. Mówimy to z przymrużeniem oka, ale rozumiecie o co chodzi – dwaj dominatorzy kontynentu, lepsi o klasę pod względem piłkarskim, a o dziesięć klas jeśli chodzi o medialność i pieniądze. Tak jest – inny finał niż USA kontra Meksyk to wpadka nie tylko dla któregoś z wielkich, ale jeszcze większa dla koncernów medialnych, które pozbawione są tego najbardziej oczekiwanego meczu, prawdziwych żniw. Tym razem żniw nie będzie, a o krok było od koszmaru wszystkich północnoamerykańskich stacji, które kupiły prawa do Gold Cup, czyli starcia Panama – Jamajka. Amerykański sędzia Mark Geiger zadbał jednak o to, by chociaż Meksyk wczołgał się do finału.
Geiger stanie się dla Panamczyków amerykańskim Howardem Webbem
No dobrze, ale o co konkretnie chodzi? O teorię spiskową, według której Geiger robił co mógł, byleby chociaż Meksyk zagrał w finale, co mimo nawet tak paskudnej gry z Panamą zapewni jako tako oglądalność meczu, a więc i również reklam. Trzeba przyznać, że ci, którzy chcą spiskować, nie mają trudnej roboty.
Najpierw wyleciał Luis Tejada, dziesiątka Panamy, jeden z ich najlepszych i najbardziej znanych graczy tej ekipy. Wyleciał już w 25 minucie i owszem, dotknął głowy rywala, ale było to zagranie zupełnie przypadkowe. W przeciwieństwie do sytuacji, kiedy Carlos Vela w pełni celowo pociągnął Godoyowi z łokcia i nie obejrzał za to nawet żółtka.
Geiger ustawił sobie mecz? Jeśli tak, to miał pecha, bo gra w dziesiątkę obrazu nie zmieniła – Panama miała swój dzień konia, prezentowała się wspaniale. Niby w osłabieniu, ale wciąż lepsi, częściej strzelający, stwarzający więcej zagrożenia. Wreszcie strzelili zasłużoną bramkę i mierzyli w powtórzenie triumfu z 2013 roku, kiedy też w półfinale odprawili Meksykanów z kwitkiem.
Ale wtedy przyszła dziewięćdziesiąta minuta i karny. Torres upadł na piłkę, ale w opinii ekspertów: a) był faulowany; b) dotknął piłki ręką przypadkowo; c)robił co mógł, by piłki uniknąć; d) wszystko powyższe. Dość powiedzieć, że nawet gracze Meksyku nie naciskali na karnego, a nawet trener Herrera po wszystkim powiedział: – Sędzia był słaby. Pierwszego karnego nie było, ale czasem tak jest, że kontrowersyjna decyzja zostanie podyktowana na twoją stronę. To nie nasza wina.
Panamski szkoleniowiec też nie owijał w bawełnę. Mówił o kradzieży
Kontrowersje były tak wielkie, że mecz wstrzymano na blisko kwadrans. Piłkarze Panamy zaczęli ścigać sędziego, musieli ich powstrzymywać stewardzi. Fani Meksyku zaczęli rzucać butelkami i żarciem na murawę, celując w protestujących zawodników. Jeden wielki burdel, zakończony golem z jedenastu metrów – strzelcem Guadrado, ale nawet się z tego nie cieszył.
Mecz rozstrzygnął – a jakżeby inaczej – kolejny karny (105 minuta, dogrywka), choć tym razem trudno mieć pretensje, był zasłużony. Ale fakt faktem, że od 240 minut Gold Cup Meksyk nie potrafił strzelić bramki z gry i drugi mecz z rzędu ratują mu tyłek kuriozalne jedenastki. Ta ćwierćfinałowa z Kostaryką w 120 minucie to temat na zupełnie inną opowieść…
To już lepiej chyba odpaść, niż zanotować takie śmierdzące zwycięstwo – tak mogą pocieszać się Amerykanie, którzy dostali w łeb od Jamajki. Dodajmy, że USA gra u siebie, a więc tym większa to sensacja. Z drugiej strony oglądaliśmy Jamajkę na Copa America i w żadnym spotkaniu nie wygrali źle, a sami Reggae Boys mówili, że dla nich to idealne przetarcie przed Gold Cup. Wiedzieli co mówią i nie pomyli się wiele ten, kto w nich będzie widział faworyta przed starciem z tak koszmarnie grającym Meksykiem.