19:30, lokalnego czasu. Temperatura – niecałe 30 stopni. Zdecydowanie mniej niż przewidywano – to dobra informacja przed czwartkowym meczem, który odbędzie się o tej samej porze. Do końca treningu Jagiellonii zostało jakieś 25 minut. – Ile? – dopytuje starszy policjant. – Piętnaście. – Panowie, proszę, make it quicker. Zejdźcie szybciej, bo na razie jest spokojnie – tłumaczy kierownikowi „Jagi” pilnując jednego z wejść na stadioniku trzecioligowego klubu z Nikozji. Przed obdrapanym obiektem gromadzi się coraz większa grupa kibiców Omonii. Na razie jest ich ledwie kilkunastu, ale słyszymy, że informacja rozchodzi się pocztą pantoflową coraz szerzej. Gdyby trening trwał do 21, zebrałoby się ich zdecydowanie więcej.
– Wyjdźcie takim konwojem. Nie one by one, rozumiesz? Zbierzcie wszystko i wyjdźcie razem – tłumaczy cypryjski policjant polskiemu koledze po fachu, który przyleciał z Jagiellonią. Wszyscy jednak robią dobrą minę do głupkowatej gry. Trudno się skoncentrować przy ciągłych okrzykach „kurwa Jagiellonia” i „fuck your mother”, ale większość albo się z tego śmieje, albo kopie w blaszane ogrodzenie stadionu, co tylko nakręca Cypryjczyków. Cypryjczyków, których bojówka wygląda – hmm – dość specyficznie. Bardziej na hipsterskich użytkowników warszawskiego Placu Zbawiciela, którzy w punkowych t-shirtach, krótkich spodenkach i okularach przeciwsłonecznych wyszli się poopalać przy jednej z miejscowych knajp. Wyglądają ogólnie mało poważnie, ale cypryjska policja woli dmuchać na zimne. Szczególnie, że na murawie wylądowało przed momentem – na szczęście z dala od zawodników – kilka konkretnych kamieni, co zapewne nie ujdzie uwadze delegata UEFA.
W Nikozji nie czuć jednak wielkiej napinki przed meczem Jagiellonii z Omonią. Większość miasta żyje trwającym właśnie starciem APOEL-u z Vardarem. Czwartkowym spotkaniem Jagiellonii zajmą się albo później, albo nie zajmą się w ogóle. Ot, mecz jakich wiele, chociaż większość obsługi hotelu, w którym zatrzymała się „Jaga” – hotelu o zabarwieniu prawicowym – jest zdecydowanie za APOEL-em. Celowo wybrano to miejsce, by zminimalizować ryzyko. W nocy – jak przekonuje Michał Probierz – dziś lub jutro może być jednak grubiej. Palenie opon, krzyki – co tylko się da, by nie dać przeciwnikowi się wyspać. Tym bardziej, że prezes Omonii przedstawił w lokalnych mediach Białystok co najmniej jako polskie Detroit i nie wahał się opowiadać, ile strasznych rzeczy spotkało jego zawodników w Polsce, co oczywiście było bzdurą. Nikomu nic się nie stało.
Jagiellonia wybrała się na Cypr wyjątkowo wcześnie. Zwykle drużyny lecą dzień przed meczem, odbywają oficjalny trening i nazajutrz wychodzą na boisko. Probierz jednak chciał zminimalizować zmęczenie zawodników. Z meczu w Kielcach wrócili w niedzielę o drugiej w nocy, w poniedziałek o dziewiątej zbiórka i lekki trening, a już we wtorek o ósmej rano zameldowali się na Okęciu. Niektórzy członkowie sztabu przekonują, że nawet nie położyli się spać, bo po prostu nie było czasu. Ciągłe rozjazdy, nie ma mowy o normalnym mikrocyklu. Dwa dni przed meczem też jedynie lekki trening. Rozciąganie, kilka drobnych zajęć z piłką, dziadek, te sprawy. Dziadek, w którym – taka ciekawostka – jedyną osobą z czarnymi butami, był Michał Probierz.
Godzina 19:50. Powoli zbieramy się przed bramą do wejścia. Większość podchodzi do przyśpiewek z „fuck Polish” i „O, O, Omonia” z uśmiechem. – „Kosa”, zostaw! – krzyczy kierownik do rzecznika zbliżającego się do muru, a Bartłomiej Drągowski żartuje, że sam może wyjść na przedzie, bo zanim coś mu zrobią, zdąży dwóch skasować. Jego zachowanie kontrastuje z lekko napiętymi policjantami, ale gospodarz obiektu przekonuje, że jedynym zagrożeniem tak naprawdę były te kamienie. Probierz po wejściu do autokaru uczula jednak: „Panowie, tak na serio – jakby coś leciało, to od razu głowa w dół”, ale hipsterska bojówka zdążyła się już rozejść do domów.
Jedyna szkoda, w której pośrednio wzięła udział delegacja Jagiellonii, to delikatna stłuczka, kilkanaście metrów przed autokarem klubowym. Policjant eskortujący autokar urządził sobie po prostu lekkie „Need for Speed”, co wytrąciło z równowagi dwa auta.
TOMASZ ĆWIĄKAŁA