Dzień inauguracji ligi serwuje nam potrójną krakowską zagadkę. Najpierw Wisła, a później Cracovia i… Buksa. Ruszamy. Powiedzcie, że się stęskniliście?
Nienaruszona obrona, ten sam napastnik, za to nowy bramkarz i zupełnie odmieniona linia pomocy. Jeśli przyjąć, że środek pola to serce i mózg każdego zespołu, nie będzie przesadą stwierdzić, że sezon 2015/16 otwiera nam dziś zupełnie nowa Wisła Kraków. Drużyna, po której nie bardzo wiadomo czego się obecnie spodziewać, bo straciła znacznie więcej niż jednego czy dwóch piłkarzy. Zmienia niemal cały dotychczasowy pomysł na grę w ofensywie.
Górnik więcej stracił w tyłach – w bramce nie ma Steinborsa, z linii obrony odszedł Augustyn, ale nic nie wskazuje na to, by miały to być zmiany kluczowe. To będzie ta sama drużyna, którą już znamy. Cytując Kazimierza Moskala: „podstawowi zawodnicy, którzy decydowali o sile Górnika, wciąż są w tym zespole. Madej, Sobolewski, Gergel czy para lewych obrońców albo skrzydłowych, czyli Kosznik z Magierą”. Dlatego Górnik nie wzbudza dzisiaj emocji. Zmianie ulegają detale. Jak to, że Robert Warzycha – w związku z warunkową licencją, którą właśnie otrzymał – wreszcie może być oficjalnie pierwszym trenerem, nie udawanym dyrektorem sportowym, współpracującym z Józefem Dankowskim.
W Wiśle – inaczej. Chodzi o zastąpienie Semira Stilicia, przez którego do tej pory przechodziło większość piłek mogących trafić do bramki. Pomysł mający rozwiązać problem jego odejścia z grubsza brzmi: „wszystkie ręce na pokład”. „Mając jedną, centralną postać w środku pola, przeciwnikom było łatwo nas zneutralizować”, mówi Moskal, szukając pozytywów. Teraz akcenty te mają się rozkładać.
W efekcie, spodziewamy się dziś Wisły z Popoviciem, Mączyńskim i Cywką w drugiej linii – trójką nowych, a do tego z Burligą na skrzydle. Ostatni z nowych – Brazylijczyk Crivellaro w przedsezonowych sparingach prezentował się słabo. Tyczyło się to zresztą też Pawła Brożka. Jego niedyspozycja to ostatnie, czego Wiśle potrzeba, chociaż – zdaniem trenera – w ostatnim tygodniu wyglądał już lepiej. „Chcemy tym meczem spowodować, że kibice uwierzą, że możemy grać fajnie”, ogłasza.
Druga część krakowskiej zagadki to „Pasy”, które zagrają dziś w Gdańsku. W tym przypadku znaki zapytania przynoszą nie tyle letnie transfery – Sandomierski prawdopodobnie zacznie na ławce, Wołąkiewicza spodziewamy się na boku obrony, w drugiej linii dużą rolę może odgrywać Wójcicki – co forma Cracovii z końcówki minionego sezonu. Dziewięć meczów, z których Jacek Zieliński nie przegrał ani jednego, rozbudzając apetyt na więcej. Cracovia nie prześlizgnęła się na byle jakich remisach, siedem z tamtych meczów wygrała, nie straciła nawet jednej bramki na obcym terenie.
Pytanie, czy utrzyma ten kurs w nowym sezonie.
Kto będzie bronił? „Obaj bramkarze dowiedzą się o tym w pociągu. Mamy klimatyzowany wagon, będzie się lepiej myśleć”, ucina temat Zieliński, choć wszystko wskazuje na to, że Pilarz. „Nie biorę pod uwagę opowieści z mchu i paproci o tym, że powinni usłyszeć to wcześniej. Jak ktoś nie radzi sobie z presją, to nieważne czy dowie się o tym, że zagra dzień czy tydzień przed meczem”.
Co z napastnikiem, którego wciąż nie ma? „Nie bierzemy pierwszego z brzegu, łapanki – przypomina Zieliński. – Szukamy konkretnego wzmocnienia, dlatego spodziewałem się, że nie będzie z tym prosto i szybko”. Póki co, wszystko musi więc kręcić się, jak dawniej, wokół Rakelsa oraz Jendriska.
Zagadka numer trzy – paradoksalnie też mocno krakowska – pozostaje po stronie Lechii i jest nią… Adam Buksa, który ma zagrać dzisiaj na szpicy. Sebastian Mila, zapytany w Przeglądzie Sportowym, kto będzie odkryciem sezonu i królem strzelców rozgrywek, w obu tych kategoriach wskazał właśnie 19-latka z Krakowa. Byłego zawodnika grup młodzieżowych Wisły, który nie miał dotąd okazji zdobyć w Ekstraklasie choćby jednej bramki. Po sezonie 2012/2013, mając ofertę m.in. z Espanyolu Barcelona, wyjechał do włoskiej Novary, grać w Primaverze. Wrócił po roku, kuszony przez Lechię wizją kompleksowego rozwoju. Czas na kolejny punkt planu – występ w pierwszym składzie, jako jedyny nominalny napastnik.