Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie, słynne (niesławne?) CAS, nie bawił się w żadne salomonowe rozwiązania czy próby politycznych kompromisów. Nie było żadnego “złotego środka”, nie było żadnego “spotykania się w połowie drogi”. Wydarzenia z belgradzkiej zadymy między Serbami i Albańczykami zostały rozstrzygnięte jednoznacznie. Winni są wyłącznie Serbowie, a kara od UEFA, która starała się udobruchać obie strony spory zostaje zmieniona.
Pamiętacie jeszcze o co poszło? Obszerne tło całej historii z cofnięciem się do bitwy na Kosowskich Polach w 1389 roku włącznie znajdziecie w tekście Jakuba Olkiewicza W TYM MIEJSCU. W skrócie – Albańczyków i Serbów dzieli wszystko, od religii, przez kulturę, po historię, która jakieś osiemset pięćdziesiąt sześć razy zmuszała te sąsiednie narody do chwytania za broń. Gdy tylko gdzieś w okolicy przetaczały się armie – można było być pewnym, że po jednej stronie walczyć będą Serbowie, po drugiej zaś Albańczycy.
Największy i najświeższy problem w relacjach między tymi państwami? Oczywiście Kosowo. Od wieków przedmiot zaciekłej walki obu stron, od lat potężna zadra w sercu każdego Serba. Odkąd rejon ten ogłosił niepodległość, zresztą z gorącą bratnią pomocą sąsiedniej Albanii, Serbom na widok czerwonych flag puszczają hamulce.
Albańczycy zresztą doskonale o tym wiedzą. Co udowadnia sytuacja z meczu w Belgradzie. Mecz bez udziału kibiców gości, ścisłe regulacje dotyczące flag i zachowania organizatorów podczas spotkania. I nagle nad murawę wlatuje… dron. Dron, do którego podwieszona została flaga “Wielkiej Albanii”, czyli projektu albańskich nacjonalistów, którzy chcieliby poszerzyć granice swojego kraju nie tylko o Kosowo, ale i część Serbii. Zacytujmy naszą relację:
Ciekawsze i zapewne bardziej istotne dla UEFA było jednak to, co działo się wówczas na murawie. Flagę z samolociku zerwał bowiem Stefan Mitrović, którego… zaatakowali albańscy zawodnicy, pragnący odbić flagę. W tych z kolei wjechali… serbscy kibice, także z udziałem sprzętu w postaci krzesełka. Sceny rodem z komedii pomyłek: kapitan Albańczyków okładający pięściami jednego z fanatyków, którzy wpadli na murawę, zdezorientowany Mitrović, któremu „zwinięto” flagę oraz kompletny szok na twarzach piłkarzy z Serbii, którzy nie do końca wiedzieli jak zachować się wobec bójki serbskich kibiców z albańskimi zawodnikami.
Gdy na murawie zaczęło się pojawiać coraz więcej kibiców, Albańczycy (prawdopodobnie razem z flagą) uciekli do tunelu, naturalnie obrzucani wszystkim, co wpadło w ręce rozwścieczonym Serbom. Wymowny był gest Kolarova, który osłaniał rywala w drodze do tunelu uciszając jednocześnie swoich rodaków, choć chwilę wcześniej Albańczyk skopał stojące mu na drodze krzesełko.
Sędzia nie miał zbyt dużego wyboru i zakończył mecz.
UEFA postarała się o salomonowy wyrok. Postanowiono przykładnie ukarać i jednych, i drugich. Mecz zweryfikowano jako walkower dla Serbów, bo przepychankę rozpoczęli albańscy zawodnicy, to oni również odmówili dalszej gry. Jednocześnie jednak gospodarzom odebrano trzy punkty za niedociągnięcia organizacyjne, a także ukarano nakazem rozegrania dwóch kolejnych spotkań przy pustych trybunach. Do tego obie strony dostały solidnie po kieszeni.
Oczywiście i Serbowie, i Albańczycy zgłosili się do CAS z prośbą o zmianę decyzji UEFA. Przedwczoraj okazało się, że Szwajcarzy uznali skargę tych drugich, walkower za spotkanie z ubiegłego roku przyznano Albanii, utrzymując jednocześnie wszystkie kary dla Serbów. Efekt? Po pięciu meczach w grupie I eliminacji do Mistrzostw Europy 2016 Serbia ma na koncie… minus dwa punkty. Na decyzji ucierpieli też Duńczycy, którzy nieoczekiwanie spadli na trzecie miejsce w grupie, mając na koncie tyle samo punktów co Albania i jeden rozegrany mecz więcej.
Oczywiście jak zwykle w Belgardzie podniosły się głosy o forowaniu Albańczyków przez “zachodni świat”. Serbowie podkreślają, że w ostatnich dekadach wszystkie podobne spory rozstrzyga się na ich niekorzyść – zarówno w skali globalnej, jak choćby kwestia niepodległości Kosowa, jak i tych mikro – jak wynik piłkarskiego meczu. Albańczycy zaś świętują. Dzięki zwycięstwu w Belgradzie, awans do mistrzostw Europy znacznie się przybliżył – poza wyjazdem do Danii, Albania ma mecze u siebie z Serbią i Portugalią oraz dość proste starcie z Armenią.
Serbia będzie zaś walczyć o zakończenie eliminacji z dodatnim bilansem punktów, a w dalszej perspektywie – o wyprzedzenie outsidera z Armenii.
Wszystko zaś w okresie, w którym Serbowie zdobywają mistrzostwo świata do lat dwudziestu i świętują je śpiewając pieśni o serbskim Kosowie. W okresie, w którym pół Europy wspomina makabryczne wydarzenia sprzed dwudziestu lat podczas wojny serbsko-bośniackiej. W okresie, w którym rejon jest wyjątkowo gorący. Choć… Czy tam w ogóle zdarzają się “chłodne” okresy?