Reklama

Najbogatsi niewolnicy świata. Liga meksykańska bez tajemnic

redakcja

Autor:redakcja

04 lipca 2015, 20:02 • 13 min czytania 0 komentarzy

Do Liga MX właśnie trafił wicekról strzelców Ligue1, pożądany przez poważne europejskie bandy. To jasny sygnał: Meksykanie mają grubą kasę i nie zawahają się jej użyć. Ich portfele są równie zasobne co te chińskich magnatów czy arabskich szejków, Europie wyrosła za oceanem może nie konkurencja, ale ktoś, kto jest w stanie wyrywać ze starego kontynentu perełki. Poznajcie kuriozalny świat meksykańskiej ligi, gdzie dawniej kartele prały pieniądze, a dziś telewizje pompują fundusze na potęgę. Poznajcie rozgrywki, gdzie piłkarze są najlepiej opłacanymi niewolnikami świata, a wszechwładni prezesi tajnymi umowami trzymają futbol w garści. Zapraszamy do rozmowy z Erikiem Gomezem z Futbol Total.

Najbogatsi niewolnicy świata. Liga meksykańska bez tajemnic

Chyba największą różnicą między europejską a meksykańską piłką jest to, że u was nie ma prawa Bosmana. Jak to wygląda w praktyce?

W mocy jest „Pacto de caballeros”, czyli nieoficjalna, tajna umowa pomiędzy prezydentami klubowymi, dzięki której obchodzą oni prawo Bosmana. Gdy zawodnikowi kończy się kontrakt, to prezydenci i tak z ofertami zwracają się do klubu, nie do piłkarza. Najlepiej ten proceder widać to po „draft day”, czyli czymś na kształt angielskiego „transfer deadline day”. W ten dzień prezydenci spotykają się w hotelu w Cancun i wymieniają między sobą zawodników, oczywiście nie pytając piłkarzy o zdanie. Powiedzmy, że reprezentuję Chivas i posłałem zawodnika do Cruz Azul. Piłkarz musi się tam stawić, a jeśli protestuje no to mówię: przykro mi, my cię już nie chcemy, masz tutaj dziesięć procent od transferu i jedź się do nich stawić. Wzięliśmy już kasę, u nas grać na pewno nie będziesz.

BpSyyzGCcAMPqlf.jpg largeLobby hotelu w Cancun tuż przed draft day

Piłkarze nie mają z tym problemów?

Reklama

Wiadomo, że to ich stawia w gorszej pozycji, ale nie zdobyli się na jakieś zdecydowane, zorganizowane protesty. Czasami zdarza im się coś wywalczyć: właśnie mieliśmy sytuację z Jurgenem Dammem, który przeszedł z Pachuca do Tigres. Sęk w tym, że Pachuca zapłaciła za niego osiem milionów, ale przekonywała, że dała tylko trzy miliony i Dammowi należy się trzysta tysięcy, a nie osiemset. On nie chciał dać się okraść na pół miliona i poszedł z tym do prasy, o wszystkim mówił otwarcie i szeroko. Pachuca ostatecznie się wycofała, zapłaciła tyle ile mu się należało, ale tu też chodziło o Damma, czyli gwiazdę, tacy piłkarze działają na trochę innych prawach. Choć prezydenci i na takich miewali sposoby: powiedzmy, że Damm słabo będzie spisywał się w Tigres. Tigres i Pachuca mogą go „zamrozić” i sprawić, że nie będzie grał nigdzie ani nie będzie mógł gdziekolwiek odejść. Takie sytuacje działy się w przeszłości, gdy piłkarz zadarł z prezydentem, dyrektorem sportowym, i będą zdarzać się dalej. Nie ma wolnego rynku dla piłkarzy, co jest bardzo kontrowersyjne, w istocie właściwie nielegalne.

Czy coś w tej kwestii może się zmienić?

Wątpię. Wiesz, „draft day” to zbyt wielki biznes dla telewizji i stron internetowych. Strona magazynu, w którym pracuję, zawsze notuje gigantyczne statystyki tego właśnie dnia, a tak jest wszędzie. Kibice chcą wiedzieć gdzie trafili piłkarze, kto wzmocnił ich klub – dzieje się bardzo dużo, a to dla mediów oznacza wielkie pieniądze.

Co się konkretnie, gdy piłkarzowi kończy się kontrakt?

Nic. Wciąż jest własnością klubu dzięki „pacto de caballeros”. Będzie czekał dopóki nie znajdą mu nowego zespołu.

A co z płacami zawodników, jak to jest negocjowane skoro piłkarze są posyłani do klubów bez ich zgody?

Reklama

Płace są negocjowane bezpośrednio z zawodnikiem, ale i tu dochodzi do kuriozum. Powiedzmy, że piłkarzowi kończy się kontrakt, ale wciąż należy do klubu. Klub jednak może zdecydować, że nic mu nie będzie płacił, bo kontrakt stracił przecież ważność! Tylko najlepsi mogą się temu przeciwstawić, ale to zdarza się rzadko. Powiedzmy Oribe Peralta, gwiazda reprezentacji i jeden z najlepiej zarabiających w Liga MX, mógłby wymusić trafienie do innego klubu, niż ten, do którego chciał go wysłać aktualny pracodawca. Tak bywało, ale w zdecydowanej większości przypadków piłkarz nie ma przy transakcji do powiedzenia nic.

Słyszałem, że prezydenci potrafili nawet wybierać selekcjonera reprezentacji Meksyku.

Tak. Jorge Vergara z Chivas przeforsował zatrudnienie Svena Gorana Erikssona, ale wkrótce Jesus Martinez, właściciel Pachuca, przeforsował zwolnienie Szweda i zatrudnienie Javiera Aguirre, który poprowadził Meksyk do mundialu. Piłkarze zresztą też nie trafiają do kadry ze względów czysto piłkarskich, przynajmniej nie zawsze. Znaczenie ma też kto ma z kim umowy sponsorskie, jak jest umocowany. Swego czasu Giovanni Dos Santos otrzymywał powołania, choć nie tylko nie miał klubu, ale nawet nigdzie nie trenował. Był jednak dość sławny i miał wiele komercyjnych zobowiązań reklamowych, więc na miejsce w reprezentacji mógł i tak liczyć.

Logosequipos_crop_north

Jak zachowuje się w stosunku do klubów federacja?

Stara się być przyjaźnie nastawiona i szeroko współpracować z prezydentami. Zdarza się jednak, że kluby, które są w Meksyku naprawdę bardzo potężne i wpływowe, przekraczają bądź próbują przekraczać swoje kompetencje.

Czytałem o prezydencie Andresie Fassim, który groził sędziemu śmiercią po jednym z meczów.

Fassi rządził wtedy w Pachuca i często próbował działać ponad federacją. W tym wypadku chodziło o to, że sędziowie są kontrolowani przez federację i po jednym z meczów tak wściekł się na sędziowanie, że przestał się kontrolować. Przeszedł się do sędziego i groził, że go zabije. Skończyło się dużą karą finansową dla klubu i sześciomiesięczną dyskwalifikacją Fassiego.

Rozmawiamy o poważnych problemach, może nawet patologiach, a przecież Liga MX jest jedną z najdynamiczniejszych rozwijających się lig świata i opływa w coraz grubszą kasę. Jak to możliwe? Co do tego doprowadziło?

Kluczem były właściwe kontrakty telewizyjne. Televisa, która od lat bardzo zaangażowana jest w meksykański futbol, a miała na własność kilka klubów, to jedna z największych stacji krajów latynoskich. Udało jej się wejść w partnerstwo z imperium medialnym Ruperta Murdocha, które posiada choćby FOX czy Sky. Dzięki temu łatwiej było oferować i sprzedać pakiety transmisji w różnych krajach, także europejskich. Jeszcze kilka lat temu byłby problem z obejrzeniem meczu ligi meksykańskiej w USA czy Ameryce Południowej, dziś docieramy do coraz bardziej egzotycznych krajów, nawet Azji czy Afryki. Znamienny jest przykład Stanów Zjednoczonych: mieszka tam ponad trzydzieści milionów Amerykanów latynoskiego pochodzenia i wszyscy oni jeszcze niedawno nie mieli możliwości śledzenia meksykańskiej ligi, która dzisiaj jest na co drugim kanale. Ale wiesz – mógłbyś wymusić obecność Liga MX na każdym telewizorze świata, ale jeśli produkt byłby słaby, to każdy po prostu zmieniłby kanał. Mamy jednak coraz lepszych piłkarzy, coraz głośniejsze nazwiska, a spore znaczenie ma też fakt, że co roku o mistrzostwo walczy osiem, dziewięć drużyn. Szefowie dbają też o różne rynki, na przykład niedzielne mecze są transmitowane o takich porach, by mogły być nadawane podczas prime time w Europie. Jesteśmy też wielkimi zwycięzcami ery internetu.

Dlaczego? Władze ligi potrafią tak wypromować rozgrywki w necie?

Liga MX jest bardzo popularna w USA, żyją tam miliony Latynosów. Przez to wielkie serwisy jak ESPN, Fox Sports, Goal, tworzą portale w języku angielskim poświęcone tylko meksykańskiej piłce. To czyni ją znacznie dostępniejszą, bo angielski to dziś uniwersalny język, uczą się go ludzie w każdym zakątku globu, i jeśli ktoś go zna, to ma każdego dnia dostęp do świeżych, wysokiej jakości materiałów wokół Liga MX. Dla porównania jeśli chciałbyś przeczytać coś o lidze chilijskiej, to maksymalnie znajdziesz kilka blogów. Nie ma drugiej ligi latynoskiej, o której tak szeroko pisano by po angielsku.

1219900P WIN SOC 99 AZTECA STADIUMStutysięcznik Azteca, czyli stadion Club America

Omnilife_StadiumStadio Omnilife, arena Chivas, które gra od zawsze tylko Meksykanami

Powiedziałeś wcześniej, że Televisa ma na własność kilka klubów. To też kolejna wielka różnica co do Europy. U nas owszem, to się zdarza, ale niezwykle rzadko jeśli chodzi o zespoły z tych samych rozgfywek.

Mamy z tym problemem od dawna. Televisa w pewnym momencie miała trzy kluby – Club America, czyli najbardziej utytułowany w historii, do tego jeszcze Nexaca i San Luis. TV Azteca, kolejna wpływowa stacja, w swojej stajni miała Atlas i Morelię, a Carlos Slim kupił Pachuca i Leon. Teraz władze Liga MX starają się to ukrócić, do 2017 ma być całkowicie zakazany multi-ownership, ale są sposoby by to obejść. Spójrzmy na Pachuca i Leon – technicznie w ogóle nie są własnością Carlosa Slima, tylko rodziny Martinez. Ojciec Jesus Martinez włada Pachuca, a syn Jesus Martinez jr Leon. Junior ma dwadzieścia jeden lat, więc wiadomo, że to pieniądze ojca pociągają za sznurki, ale w świetle prawa wszystko jest w porządku. Jednak coś zmienia się powoli w tej sprawie, Televisa już została tylko przy własności Club America, TV Azteca chce tylko Atlas, miejmy nadzieję do 2017 będzie to jakoś wyglądać.

Są spekulacje, gdy spotykają się dwie ekipy mające jednego właściciela?

Zawsze jest strach. Za każdym razem, gdy takie drużyny spotykają się ze sobą, wszyscy o tym rozmawiają. Najgłośniej było po finale w 2012, kiedy o mistrzostwo grały America i Nexaca, obie ze stajni Televisa. Jako że America czekała trzynaście lat na tytuł to powszechnie sugerowano, że ukartowano jej zwycięstwo. Ja byłem na tym meczu, oglądałem go potem wielokrotnie i uważam, że to było fantastyczne widowisko, w którym każdy chciał wygrać, ale widzisz, jakiś mit ustawienia finału pozostał.

Były dawniej pieniądze z karteli w meksykańskiej lidze?

Myślę, że tak. Pamiętam argentyńskiego biznesmena Carlosa Almadę, który posiadał Santos Laguna, a w innym momencie inwestował też w Veracruz. Skazano go potem za pranie pieniędzy dla karteli, więc wystarczy połączyć jedno z drugim i dochodzisz do wniosku, że część kasy pewnie była prana też przez futbol. Od tamtej pory jednak wiele się zmieniło, w kraju wojny narkotykowe zostały opanowane, a w samej lidze jest zupełnie inny, zdrowszy klimat ekonomiczny, zachęcający do inwestycji zwykłych majętnych biznesmenów.

2506argmex7_big

Jak wpływowy jest w waszej piłce Carlos Slim?

To jeden z najbogatszych ludzi świata, więc jest na swój sposób naszym ambasadorem. Gdy inni widzą, że taki biznesmen angażuje się w meksykański futbol, mogą pomyśleć: a może to coś dla mnie? Slim poszerza swoje imperium, wszedł teraz w Real Oviedo, a mówi się, że chce kupić kolejne kluby w Europie. Ma też wielu bogatych przyjaciół na całym świecie i na pewno gdy się spotykają czasem temat rozmowy zahacza o futbol, czyli siłą rzeczy o jego klubach w Liga MX, co też robi nam promocję we wpływowych kręgach. Ale póki co daleko nam do Premier League, w tym sensie, że tam chętnie inwestują biznesmeni z całego świata, u nas zawsze jest jednak mowa o firmach i majątkach rodzimych. Może jednak za kilka lat będzie inaczej.

W Liga MX każdy klub sam sprzedaje prawa telewizyjne, czyli jest to model, od którego w Europie się odchodzi widząc sukcesy Premier League, która na wspólnej umowie zbudowała swoją finansową potęgę.

Kiedyś ligę meksykańską transmitowały tylko dwie stacje, TV Azteca i Televisa. Obie miały niepisaną umowę, że nie przeszkadzają sobie, czyli podzieliły się klubami i nie rywalizowały o ich względy. Dzięki temu, gdy stacja proponowała pieniądze za prawa, to klub nie miał za bardzo możliwości negocjacyjnych, bo nikt inny nie był zainteresowany. Teraz, gdy kontrahentów jest wielu, szefowie zawsze mogą powiedzieć: okej, niezła oferta, ale tutaj mam lepszą. Tak jest w istocie i czasem dochodzi do absurdów, bo zostało dwadzieścia dni do ligi a wciąż nie wiadomo gdzie niektóre drużyny będzie można obejrzeć, bo cały czas toczą się negocjacje. To jednak też znak tego, że rynek puchnie, oferty są coraz lepsze. W zeszłym roku Chivas zarobiło około dwudziestu milionów dolarów za transmisje na Meksyk, a sprzedaż praw na USA to było kolejne dziesięć milionów. America na otwartym rynku zarobiłaby podobne kwoty, ale należy do Televisa, więc rzecz jasna ta sama sobie płacić nie będzie; prawa do USA jednak też poszły za około dziesięć milionów.

Pogadajmy szerzej o pieniądzach. Na ile można liczyć od sponsorów?

Bancomer, sponsor tytularny, to jedyny, który płaci każdemu tyle samo. Ale są oczywiście sponsorzy kupujący reklamę na koszulce, na stadionie. To też potrafią być grube kontrakty wynoszące dziesięć i więcej milionów dolarów rocznie.

Jaki jest roczny budżet wspomnianego przez ciebie Chivas?

Myślę, że około stu milionów dolarów. Właściciel, Jorge Vergara, nie wkłada tego wszystkiego w klub, ale na Chivas zarabia i pieniądze może zainwestować gdzie indziej. Forbes wycenił wartość Chivas łącznie na siedemset milionów, wliczając to, że stadion jest ich własnością. America też jest w tym przedziale, ostatnio wydała dwadzieścia milionów w jedno okienko.

Ile z tych pieniędzy idzie na szkolenie młodzieży?

Zależy w którym klubie. Niektóre, jak Club America czy Chivas, szkolą bardzo dobrze i przykładają do tego dużą wagę. Nie pamiętam natomiast jednego zawodnika wychowanego przez Querataro.

Ile może zarobić wyróżniający się piłkarz Liga MX?

Od czterech do pięciu milionów dolarów.

Głośno było ostatnio o transferze Gignaca, czyli reprezentanta Francji, który w zeszłym sezonie został wicekrólem strzelców Ligue1. Jak ważna to transakcja dla Liga MX?

Gignac otrzymał gażę około siedmiu milionów euro, a to już ogromne pieniądze nawet jak na Meksyk. Oczywiście to istotny zakup, bo jego ściągnięcie pokazuje, że zawodnik w sile piłkarskiego wieku, po dobrym sezonie, może uznać Meksyk za warte kontynuowania kariery miejsce. To nie tak jak z Ronaldinho, który miał 34 lata gdy do nas trafił, ale mówimy o piłkarzu, który ma jeszcze bardzo daleko do emerytury. Uche też tego lata przeszedł do nas z Hiszpanii, Monterrey właśnie sprowadza Gargano z Napoli, więc jest nowy trend.

Aficion-Tigres-recibe-frances-Gignac_MILIMA20150618_0328_30Powitanie Gignaca w Meksyku

Gignac opowiadał, że jego motywacją poza pieniędzmi była gra w Copa Libertadores. Jak to jest, że kluby z Meksyku grają i w CONCACAF i w CONMEBOL?

Format ligi przypomina NBA, czyli po fazie zasadniczej osiem najlepszych drużyn gra w play-off aż do finału. Finaliści grają w Lidze Mistrzów CONCACAF, a niektóre słabsze drużyny wchodzą do Copa Libertadores.

Nie lepiej grać w Copa Libertadores? Nie to powinno być nagrodą dla najlepszych?

Oczywiście, że lepiej. Mocniejsze drużyny, większy prestiż turnieju. Zresztą dlatego meksykańskie drużyny są zapraszane, bo same generują zainteresowanie i duże pieniądze. Jednak nie ma mowy o żadnym podkładaniu się by tu trafić, najważniejsze zawsze jest mistrzostwo. Kto wie, może jeśli Tigres wygrają w tym sezonie (póki co są w półfinale – przyp. red.) to da to jakiś impuls do zmiany zasad, ale pamiętajmy, że Meksyk jest w CONCACAF, nie w CONMEBOL. Ma zobowiązania wobec swojej federacji. Dlatego też to na Gold Cup wysyła pierwszą reprezentację, a nie na Copa America.

Jak radził sobie u was Ronaldinho?

Były z nim problemy pozaboiskowe. To piłkarz, który chce dziś robić to co mu się podoba, a nie to, co mu się każe. Przez to ciągle walczył z trenerem Querataro. Jednak na boisku moim zdaniem było nieźle, czasami prezentował się fantastycznie. Może przy innym trenerze zostałby dłużej, ale i tak uważam, że był bardzo ważnym transferem dla naszej ligi. Też zrobiło to nam promocję.

Queretaro jak słyszałem swego czasu utrzymało się w lidze w kuriozalny sposób.

To było tak: spadli w 2013 roku, ale zamknęli klub, rozwiązali drużynę, kupili Chiapas, które się utrzymało. Przenieśli do Chiapas wszystkich zawodników, potem przenieśli Chiapas do swojego miasta, zmienili logo na to z Querataro i przemianowali Chiapas na Querataro. Żeby było śmieszniej, Chiapas zrobili wówczas to samo tylko z San Luis.

Problemów więc nie brakuje, ale jest chyba to, co najważniejsze – ludzie autentycznie żyją rozgrywkami. Macie piątą najchętniej oglądaną na żywo ligę.

Tak, ale wiesz co jest interesujące? Meksykanie sami nie cenią swojej piłki, panuje ciągły pesymizm. W ich opinii reprezentacja jest słaba, liga też, poszczególne kluby również. Gdy tylko ktoś nas pochwali lub zainteresuje się Liga MX to niedowierzają. Mam to szczęście, że byłem w Ameryce Południowej, byłem w Europie, swego czasu kilka miesięcy spędziłem w Granadzie i chodziłem regularnie na jej mecze. Widziałem różne drużyny La Liga, porównywałem do ligi meksykańskiej i nie było różnicy klasy. Poza ścisłą czołówką, nie ma powodu do kompleksów. Ale w Meksyku nikt by w to nie uwierzył, oni myślą, że Granada wygrywałaby Liga MX rokrocznie bez kłopotu.

Z Erikiem Gomezem z magazynu Futbol Total rozmawiał Leszek Milewski

Najnowsze

Weszło

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
3
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
8
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”
Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
2
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Komentarze

0 komentarzy

Loading...