– Pierwszego dnia w Galatasaray Romek Kosecki poszedł do kibla, a tam dziura w ziemi i trzeba było się załatwiać w pozycji na narciarza. Poszedł do prezesa, p..ął butami w jego gabinecie i mówi, że nie będzie grał w klubie, w którym nie ma normalnego kibla. Następnego dnia przyjeżdża na trening, a tu zrobiona ubikacja, jest sedes, jest deska klozetowa – Paweł jak zwykle nie szczędzi barwnych anegdot. Poza tym poleca polskim klubom chilijskich piłkarzy, chciałby zbankrutować jak Grecja, a także dlaczego nie jest ważne kto jest pierwszą szklanką szatni. Zapraszamy.
A tu wczorajszy odcinek: