Reklama

Snajper Chiżniczenko i kapitan Ouattara. Jedenastka śmiechu warta.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 czerwca 2015, 10:26 • 6 min czytania 0 komentarzy

Kilka dni temu opublikowaliśmy wielkie zestawienie not, z którego wynikało, że najgorszym piłkarzem Ekstraklasy w tym sezonie był Piotr Stawarczyk. Takie stwierdzenie jest jednak pewnym nadużyciem. Owszem, obrońca Ruchu ma za sobą beznadziejny sezon i był najsłabszy, ale tylko w gronie piłkarzy, którzy przynajmniej piętnaście razy przebywali na murawie w takim wymiarze, że mogliśmy występ ten ocenić. Jednak za Stawarczykiem jest cała grupa zawodników, którzy prezentowali się jeszcze bardziej katastrofalnie, w związku z czym ich trenerzy – jako ludzie, którzy szanują swoją pracę i dbają o psychikę kibica – nie dali im nawet piętnastu szans, by mogli zaprezentować to, jak próbują udawać profesjonalnych piłkarzy.

Snajper Chiżniczenko i kapitan Ouattara. Jedenastka śmiechu warta.

Doceniamy ten gest ze strony szkoleniowców, ale nie mogliśmy zdzierżyć, że grupa ta w pewien sposób wymsknęła się spod naszej oceny przy zestawieniu not. Przygotowaliśmy więc kolejne, w którym postanowiliśmy tych ancymonów wyróżnić. Kierowaliśmy się jedynie dwoma kryteriami: średnią not, która nie mogła być wyższa niż 3.50 i ogólnym niesmakiem, który zostawiali po sobie występami na boiskach Ekstraklasy w tym sezonie.

Najgorsi z najgorszych. Żeby było śmieszniej, stworzyliśmy z nich drużynę. Już wyobrażamy sobie tę współpracę. Przez dobrych kilka chwil zastanawialiśmy się, czy wyszłaby ona z grupy na towarzyskim turnieju, w którym los przydzieliłby jej: reprezentację artystów polskich z Michałem Milowiczem na bramce, zwycięską ekipą turnieju o Puchar Tymbarku i drużynę Actimela. I szczerze mówiąc, nie postawilibyśmy na to żadnych pieniędzy.

Zapraszamy na przegląd naszych wojsk.

Między słupkami złote dziecko słowackiej szkoły bramkarsko-kabaretowej, której ambasadorami na polskiej ziemi byli w ostatnich latach m.in. Ladislav Rybansky i Richard Zajac. Nasz numer jeden to Dobrivoj Rusov. Bramkarz ten dokonał dużej sztuki, bowiem historia pokazuje, że nie jest wcale łatwo przegrać rywalizację z Jakubem Szmatułą. Swego czasu nawet będący na wiecznej bani Rafał Kwapisz, bronił więcej niż podstawowy bramkarz Piasta w tym sezonie. Nie pozostaje nam nic innego, jak pogratulować – zarówno bramkarzowi, jak i władzom gliwickiego klubu, który uznały, że warto wyłożyć za niego ponad 100 patyków zachodniej waluty. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że to jak na bramkarza jeszcze szczyl. Może coś z niego będzie.

Reklama

Na prawej stronie defensywy  piłkarz, który udawał Greka Grek, który udawał piłkarza. W Zawiszy miał zastąpić Igora Lewczuka, ale dość szybko okazało się, że przy nim obecny legionista to Pan Piłkarz. Anestis Argyriou dostał osiem szans, by pokazać się w lidze szerszej publiczności, lecz cztery razy po tych występach lądował w naszej jedenastce badziewiaków. Zawisza przegrał siedem z tych spotkań, tracąc przy tym – uwaga – 26 bramek. Po ewakuacji z Bydgoszczy wylądował na Cyprze w klubie Ethnikos Achnas. Coś tam gra. Jeszcze się chyba nie skapnęli co to za typ.

Na środku obrony mieliśmy chyba największy wybór. Chętni walili drzwiami i oknami, ale postawiliśmy na duet, który nie gwarantuje absolutnie niczego. No, może poza golami dla przeciwników. Defensywą dowodzić będzie Boliguibia Ouatarra, prawdopodobnie najgorszy obrońca w historii Ekstraklasy. W związku z tym w naszej drużynie zasłużył na opaskę kapitana. Ryszard Tarasiewicz dość późno zauważył, że z tym gościem w składzie zmierza w kierunku pierwszej ligi, ale lepiej późno niż wcale. Nieprzypadkowo Korona zaczęła odbijać się od dna dopiero w momencie, gdy Boliguibia zaczął przyzwyczajać się do ławki. W końcówce sezonu istniało ryzyko, że znów będzie musiał po niego sięgnąć, na szczęście skończyło się na strachu. Obok niego niedoświadczony, 20-letni Marcin Flis. Nie chcemy się zbytnio znęcać nad tym chłopakiem, bo ewidentnie było widać, że nie jest gotowy na Ekstraklasę, że odstaje nawet w najsłabszej drużynie w lidze. Zapamiętamy go z niewykorzystanego karnego w ostatniej minucie meczu z Ruchem – można bić brawo za odwagę, lecz chyba warto zapytać się, kto w ogóle pozwolił mu podjeść do piłki? – i z chamskiej ręki w spotkaniu z Górnikiem Łęczna.

Blok obronny uzupełnia Rudinilson, rówieśnik Flisa. Zdajemy sobie sprawę, że w końcówce sezonu ciężko było znaleźć w Gdańsku czterech obrońców zdolnych do gry, ale i tak ciężko nam uzasadnić wystawianie tego typa. Kierownikowi gdańskiej drużyny zapewne drżała ręka przy wpisywaniu do protokołu jego nazwiska. Gdy nie grał w Ekstraklasie, występował w trzecioligowych rezerwach. Zawodnicy Kaszubii Kościerzyna, Bałtyku Koszalin i Drawy Drawsko Pomorskie nie mogli uwierzyć, że uczył się grać w piłkę w Benfice.

W środku pola rządzić będzie duet Artur LenartowskiLukas Klemenz. Co prawda żaden z nich nie potrafi rozegrać piłki, ale jak wyliczyli nasi statystycy, gwarantują odbiory. Łącznie dwa na mecz. Lenartowski w Ekstraklasie jest od kilku sezonów, początki miał nawet niezłe, ale im dalej w las, tym bardziej widać, że to nie ten poziom. Teraz żegna się z Podbeskidziem i w zasadzie w ciemno można postawić, że trafi do klubu, w którym pracę zacznie trener Ojrzyński. Z kolei Klemenza poznaliśmy dopiero w tym sezonie. Wcześniej z obozu kadr młodzieżowych dochodziły do nas słuchy, że gość ma jakieś tam możliwości, ale Ekstraklasa dość brutalnie zweryfikowała pocztę pantoflową. Już w swoim pierwszym meczu wyleciał z boiska z powodu dwóch żółtych kartek. Później tylko udowodniał, że piłkarsko i mentalnie nie dojeżdża do poziomu Ekstraklasy.

No i nasz kwartet ofensywny, który w tym sezonie w lidze łącznie zapewnił swoim drużynom: zero bramek, jedną asystę i zero kluczowych podań (a zagrali oni łącznie w trzydziestu dwóch spotkaniach ligowych). Przy dobrych wiatrach każdy z nas w pojedynkę wykręciłby w tym czasie taki bilans. Armiche Ortega. Pamiętamy tylko, że gość zabija się o własne nogi, więc podpisanie z nim kontraktu ocierało się o niegospodarność. Josu. To wychowanek FC Barcelony, ale z tego co zdążyliśmy zauważyć, prezentuje tzw. tiki-takę dla ubogich. Pasowałby więc jak ulał do koncepcji gry Wojciecha Stawowego. To nic, że Widzew spadł do drugiej ligi, Josu na razie zaprezentował dokładnie ten poziom. Pawieł Sawickij. Chwaliliśmy ten transfer, bo wydawało się, że gość naprawdę ma papiery na granie, ale nie wzięliśmy pod uwagę tego, że do Białegostoku przyjechał zbijać bąki. Dostał pięć szans, zanotował asystę, lecz poza tym wyglądał dramatycznie. Podobno to „piłkarz meczowy”. Po tym, co zobaczyliśmy, zgadzamy się z Michałem Probierzem – gówno prawda.

Na szpicy Siergiej Chiżniczenko. Bez gola w lidze w tym sezonie, ale za to z jednym trafieniem w Pucharze Polski. Wykręcił kosmiczną średnią ocen – 2.20. Kiedyś zaliczył niezły rok w lidze kazachskiej, ktoś uznał, że 24-letni snajper rokuje. Niestety, ten ktoś w momencie podjęcia decyzji był chyba lekko wczorajszy. Kompletne drewno. Dobrze, że wrócił już do domu.

Reklama

wbPwm4n

Mamy też mocną ławkę rezerwowych. Wojciech Małecki, Hubert Wołąkiewicz, Samuel Araujo, Arnaud Djoum, Vladimirs Kamess, Evaldas Razulis, Milos Lacny. Możemy zagwarantować, że żaden z nich nie obniży poziomu drużyny po ewentualnym zameldowaniu się na murawie. Nie da się.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
0
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu
Anglia

Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Maciej Szełęga
1
Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Damian Popilowski
0
Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...