Reklama

Wpadka Kolumbii i ulga Brazylii. Czy jeden Neymar to nie za mało?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 czerwca 2015, 02:00 • 3 min czytania 0 komentarzy

To mogła być noc z naprawdę niespodziewanymi rozstrzygnięciami. Kolumbia, ćwierćfinalista ostatniego mundialu, przegrała z Wenezuelą, a Brazylia do ostatnich chwil balansowała na cienkiej linie w starciu z Peru. Neymar może w tej chwili głośno odetchnąć, ale James, Falcao i spółka mogą za moment mieć spory problem.

Wpadka Kolumbii i ulga Brazylii. Czy jeden Neymar to nie za mało?

Nie spodziewaliśmy się, że David Ospina będzie miał dziś dużo roboty, on miał raczej dotrzymać kroku kolegom z pola. Tymczasem bramkarz Kolumbijczyków w wielu momentach musiał ratować partnerów. Jeszcze w pierwszej połowie świetnie Arango dogrywa do Vargasa, ale Ospina stoi na posterunku, chwilę później zatrzymuje też strzał nożycami Guerry. Kiedy wyczekiwaliśmy, aż Kolumbijczycy się obudzą, Wenezuela wciąż robiła swoje. Najpierw strzał w poprzeczkę, choć przy odgwizdanym spalonym, wreszcie składna akcja zakończona golem Rondona.

Któż mógł spodziewać się, że tę jedyną bramkę strzeli akurat Rondon, napastnik Zenitu? Że Cuadrado, James, Bacca i Falcao będą musieli obejść się smakiem? Co więcej, nie zagrożą w sposób poważny bramce Wenezuelczyków? Kolumbia ruszyła do ataku, ale to było jedyne dobre piętnaście minut i niezły Baroja między słupkami. A tak, piłkarze Pekermana wyglądali naprawdę poniżej oczekiwań – bez pomysłu, a przede wszystkim bez większej organizacji w grze.

Rondon równo z końcowym gwizdkiem padł na kolana, twarz schował w dłoniach. Nie spodziewał się takiego rozstrzygnięcia ani on, ani nikt inny. Wenezuela, choć piłkarsko nie zachwyciła, może trochę namieszać przynajmniej w fazie grupowej.

***

Reklama

W trakcie drugiego meczu mieliśmy momentami myśli, że Brazylia z Kolumbią zagra o wszystko. Peru bardzo długo utrzymywało bramkowy remis i jeszcze w końcówce meczu szukało swoich szans. Nie, to nie były dogodne okazje, ale dochodzenie pod samo pole karne, spokojna i składna gra przeciwko drużynie Dungi to było coś niespodziewanego.

Zresztą, od niespodzianki zaczął się ten mecz. Bo któż mógł się spodziewać, że Canarinhos – z fatalnym udziałem własnych obrońców i bramkarza – w 3. minucie stracą gola?

Trzeba było więc gonić. I gonił Neymar. Zawodnik Barcelony najpierw otrzymał świetne dogranie od Alvesa i zupełnie niepilnowany skierował głową piłkę do siatki, potem mógł pójść za ciosem, ale jego strzał został zatrzymany na linii, aż wreszcie zaczął się popis tego chłopaka.

Neymar ciągnął dziś wózek, ale wcale nie rozumiemy przez to popisówki przy obsadzie dwóch rywali z Peru. Bo jeśli można było dostrzec klasę 23-latka, to w zupełnie innych sytuacjach. Już nie, tak jak kiedyś, w dryblingach i sztuczkach piłkarskich, ale w kluczowych dla Brazylii momentach. Kadra Dungi znalazła się w podbramkowej sytuacji – zamiast wykonać drugi, decydujący cios, balansowała na krawędzi. Podobnie Neymar, który a to trafił w poprzeczkę, a to w 90. minucie spudłował w dogodnej sytuacji. Komentator wykrzykiwał, że został wzięty w kleszcze, ale my żadnych kleszczy nie widzieliśmy. Ot, źle nastawiony celownik i pomyłka strzelającego.

Neymar z wytykanego palcami winowajcy wybrnął kilkadziesiąt sekund później. I to w sposób imponujący.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Tak, to właśnie jego genialne podanie do Douglasa Costy przesądziło o tym, że Brazylia uciekła od niekorzystnego dla siebie remisu. Rzecz jednak w tym, że wątpliwości nie rozwiązała: wciąż jest drużyną, która potrafi wiele w tyłach podarować rywalowi, a sama z przodu w znacznym stopniu zależna jest od Neymara. On akurat dziś test zdał celująco. Tylko czy jeden Neymar to nie za mało?

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...