Pawieł Sawickij, Białorusin z Jagiellonii, bardziej znany jako mega talent z FM-a, żali się w ojczystych mediach na swój los. Daje otwarcie do zrozumienia, że nie podoba mu się to, jak go w Białymstoku traktują i nie rozumie trenera, który – można to wyczytać między słowami – za obcokrajowcami nie przepada.
– Zawodników z zagranicy trener traktuje inaczej niż Polaków. Dlaczego? Nie wiem, być może po prostu takim jest człowiekiem. Nikt ze mną nie rozmawia. Przed meczem wyjazdowym wywieszana jest lista zawodników. Z niej dowiaduję się, kto trafia do kadry, a kto nie.
Powoli… W tym, że osiemnastka meczowa ogłaszana jest w taki sposób, nie ma naprawdę nic nadzwyczajnego. To, że nikt z nim nie rozmawia, nie oznacza, że on sam rozmawia z kimkolwiek. Zresztą, trener już kilka tygodni temu nawet na łamach prasy wytłumaczył, o co z Sawickijem chodzi. Probierz nie krył, że ma zastrzeżenia do zaangażowania zawodnika. – Nie może być tak, że wszyscy chcą zrobić z niego piłkarza, tylko nie on sam – tłumaczył.
Natomiast sugerowanie, że trener Jagiellonii ma uprzedzenia do obcokrajowców jest grubą przesadą. Rozumiemy, że Sawickij może nie znać roli w zespole takiego Dzalamidze, ale Igorsa Tarasovsa – raczej już tak. W końcu obaj przychodzili w tym samym okienku i z tego samego klubu. No i Tarasovs rozegrał prawie wszystkie możliwe mecze. To tutaj innego traktowania cudzoziemców już nie ma?
Wyjaśnienie tej sprawy jest proste: wystarczy zapytać pierwszą osobę z Jagiellonii, by usłyszeć, że Sawickij jest paskudnym leniem. W Białymstoku wiązali z nim duże nadzieje, bo chłopak uchodzi za duży talent, ale szybko wyszło na jaw, że zwolennikiem ciężkiej pracy to nie jest. Raczej woli przehulać od weekendu do weekendu, a i o godz. 22 spać nie chodzi. Ale przecież w krajowych mediach zawsze łatwiej obarczyć winą kogoś innego, co?
Eksperci Football Managera – jak widać – nie wzięli pod uwagę charakteru.
Fot. FotoPyK