Reklama

Niech to będzie godne grupy mistrzowskiej. Pokornie prosimy.

redakcja

Autor:redakcja

17 maja 2015, 11:42 • 4 min czytania 0 komentarzy

Delikatnie rzecz ujmując, poziom wczorajszych spotkań w dolnej połówce tabeli nie powalił nas na kolana. Albo raczej – powalił. Powalił, związał, podduszał i stosował inne wymyślne tortury, bylebyśmy nie wytrzymali do końcowego gwizdka tego całego maratonu. Udało się, na koniec dostaliśmy nawet prezent w postaci przewrotki Helika pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Szmatułę, ale… to tyle. Więcej działo się pod tężniami w Ciechocinku i na grzybobraniu pod Bedoniem. Dziś ma być inaczej – w końcu na scenę wjeżdżają mocarze z grupy mistrzowskiej, my zaś zastanawiamy się… Czy na pewno mamy powody, by patrzeć na nadchodzące mecze z optymizmem?

Niech to będzie godne grupy mistrzowskiej. Pokornie prosimy.

Bez zbędnego przedłużania – zerknijmy, co na nas dziś czeka.

Czy Lech uniesie presję?

Tak się zdobywa mistrzostwa. Nie wygrywając starcia z wielkimi rywalami, nie spinając się na pojedyncze mecze. Mistrzostwa trzeba zdobywać z pościgiem na plecach, pod ogromną presją, zwyciężając w starciach, rozgrywanych pod gigantyczną presją. To pytanie będzie często powracało, przy pomyślnych dla Lecha wiatrach – nawet sześć razy. Czy „Kolejorz” udźwignie? Czy „Kolejorz” się nie spali, tak jak już spalał się co najmniej kilka razy?

Naszym zdaniem? Dzisiaj jeszcze nie. Poniesiony dopingiem czterdziestu tysięcy kibiców da sobie radę. Ale presja będzie rosła z tygodnia na tydzień i butne słowa Ondreja Dudy: „Lech raczej wszystkiego nie wygra” mogą stać się prawdziwe.

Reklama

Czy #CzteryDychyLecha wypalą?

O, i to jest dopiero ciekawa sprawa. Wczoraj na pożegnaniu Stevena Gerrarda, niekwestionowanej legendy Liverpoolu i całej angielskiej piłki stawiło się jakieś 45 tysięcy ludzi. 45 tysięcy kibiców na Anfield żegnało jednego z największych pomocników w historii „The Reds”.

Dziś porównywalny cel – bo dokładnie czterdzieści tysięcy widzów – zakłada sobie Lech. Ambitnie? Za wysoko? Ciężko w tej chwili wyrokować, jesteśmy za to pewni, że nawet zbliżony wynik – 35, czy nawet 30 tysięcy kibiców na stadionie – udowodni jak długą drogę przebyliśmy od szalonych lat dziewięćdziesiątych. Trzymamy w tej kwestii kciuki za poznańskich kibiców i tamtejszy dział marketingu. Zebranie takiej publiki na choćby dwóch z czterech pozostałych spotkań to niesamowite osiągnięcie.

Czy Probierz skrytykuje sędziów?

Nie, założył się.

Reklama

Czy Zwoliński kiedykolwiek się zatrzyma?

8, 7, 7, 6, 5. Teoretycznie w naszych notach Zwoliński pozostaje na równi pochyłej, ale pamiętajmy, że u nas nie rozdaje się szóstek za dwa celne strzały. Ostatnie pięć meczów napastnika Pogoni można równie dobrze przedstawić tak: 2, 1, 1, 1, 1. Jest to liczba goli w każdym z nich.

„Zorro” wypracował w sobie niesamowity automatyzm, co zresztą najlepiej było widać przy tym ostatnim golu. Nic nie było w tym stałym fragmencie przypadkowe – Zwoliński zamykał długi słupek, na który piłka trafiła po „przebitce” głową. Wypracowany schemat, widać to było w momencie, gdy snajper ze Szczecina wpychał futbolówkę do bramki, a słychać… w rozmówce w przerwie meczu, gdy 22-latek zdradził trochę kuchni. „Kto chce jutro strzelić gola” – miał zapytać Czesław Michniewicz, a następnie rozrysować schemat wykonywania rzutów rożnych. Wypaliło, ale… to była jedna z niewielu rzeczy, które w tamtym spotkaniu wypaliły.

Czy Pogoń zwalnia?

Nawiązując jeszcze do poprzedniego punktu – noty Zwolińskiego pozostają w ścisłej zależności z wynikami Pogoni. Po serii trzech zwycięstw, Pogoń zaliczyła bowiem dwie kolejne porażki. O ile przy Łazienkowskiej przegrać z Legią może każdy, o tyle wtopa u siebie z Lechią jest trudniejsza do usprawiedliwienia. Pozostaje pytanie, czy to kwestia klasy rywali, czy po prostu po początkowej euforii i efekcie nowej miotły wraca stara bylejakość? Naszym zdaniem bardziej to pierwsze, ale sporo wyjaśni dzisiejsze starcie z Górnikiem, który do niezwyciężonych potentatów przecież nie należy.

O co właściwie gra Górnik?

Naszym zdaniem – raczej nie o puchary. Cztery punkty do Wisły i Jagiellonii oraz Lech i Legia w dwóch ostatnich kolejkach. Nikogo w tej grupie mistrzowskiej nie powinno się skreślać, ale… Pogoni i Górnika w europejskich pucharach na ten moment nie widzimy.

Czy Orlando Sa wreszcie wyjdzie w pierwszym składzie?

Łatwiej przewidzieć wyniki losowań Lotto. Pojechał do Wrocławia, tyle wiemy.

Twierdza Wrocław pozostanie „prawie-że-niemalże” niepokonana?

Ciężko chyba znaleźć w Ekstraklasie drużynę o większej dysproporcji między grą u siebie i na wyjeździe niż Śląsk Wrocław. U siebie? Bilans 9-4-2. Na wyjeździe – 3-7-6. Na własnym terenie waleczni wikingowie, na wyjazdach metroseksualni bywalcy norweskich dyskotek. Od ostatniej porażki z Legią na wrocławskim stadionie, Śląsk jeszcze nie przegrał, za to odprawił z kwitkiem Wisłę (1:0) oraz Lechię (3:0). Do tego bezbramkowy remis z Podbeskidziem.

Czy wrocławian stać na niespodziankę z wiceliderem? Pytanie powinno brzmieć raczej:

Czy Legia ma jaja?

Czas bowiem skończyć bufoniadę („Lech wszystkiego nie wygra, był z nami lepszy przez cztery minuty”), a pokazać coś więcej. Nazwać obecną sytuację warszawiaków pożarem to trochę mało. Berg w ciągłej przepychance z Sa. Duda ostatnio częściej się tatuuje, niż pokazuje w pozytywny sposób na boisku. Żyro zalicza kolejne spacery. Kucharczyk skupił się na doskonaleniu umiejętności pływania podwodnego w okolicach pola karnego. Wszystkiego zaś dość mają zarówno kibice, jak i władze klubu.

Atmosfera – choć na zewnątrz mamy butę i w teorii cementujący grupę „syndrom oblężonej twierdzy” – jest fatalna. Najgorsze zaś że legioniści zdają się tego nie zauważać i dalej brną w deprecjonowanie Lecha i zapewnianie o swojej fantastycznej grze. Czas przestać mówić i zacząć robić. Ale czy to wypali – my akurat pewni nie jesteśmy.

Najnowsze

Niemcy

Dyrektor sportowy BVB: Zrobimy wszystko, aby zatrzymać tutaj Jadona Sancho

Piotr Rzepecki
0
Dyrektor sportowy BVB: Zrobimy wszystko, aby zatrzymać tutaj Jadona Sancho
1 liga

Cztery gole, nieuznana bramka i czerwona kartka na zapleczu [WIDEO]

Piotr Rzepecki
1
Cztery gole, nieuznana bramka i czerwona kartka na zapleczu [WIDEO]
Ekstraklasa

Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty

Paweł Paczul
12
Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty

Paweł Paczul
12
Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty
Ekstraklasa

Magiera: Jezierski to stary chłop. Musi się wzmocnić, bo czasem rywale przestawiają go jak szczotkę

Piotr Rzepecki
2
Magiera: Jezierski to stary chłop. Musi się wzmocnić, bo czasem rywale przestawiają go jak szczotkę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...