Reklama

MSN z Barcelony czy monachijskie… SOS?

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2015, 14:21 • 4 min czytania 0 komentarzy

W trzyliterowych skrótach najłatwiej wyjaśnić, w jakim położeniu znajdują się dzisiejsi półfinaliści. Ofensywny tercet Barcelony strzelił w tym sezonie już ponad sto goli i ma chrapkę na kolejne. W Monachium niektórzy już uderzają na alarm: Guardiola, choć przegrał tylko krajowy puchar, obrywa po głowie od klubowych legend. Dziś wszyscy, nie tylko ci z Niemiec, kierują wzrok na Pepa. On ma unieszkodliwić gwiazdy, które wykreował.

MSN z Barcelony czy monachijskie… SOS?

Oba zespoły w miniony weekend grały na wyjazdach. Barcelona strzeliła osiem goli i nie straciła ani jednego, Bayern – nie strzelił ani jednego, stracił dwa. Wbrew pozorom, zadowoleni byli obaj trenerzy. Luis Enrique utrzymał trzy punkty przewagi nad Realem, a Guardiola nie powiększył listy kontuzjowanych. I chociaż ten drugi już wygrał mistrzostwo, tylko ten pierwszy wciąż ma szansę na trzy trofea.

– Potrójna korona? Uwielbiam to stwierdzenie. Musimy spróbować wygrać w tylu rozgrywkach, w ilu startujemy. Wciąż jednak możemy skończyć bez żadnego tytułu – chłodzi gorące głowy Enrique.

Image and video hosting by TinyPic

Porównań tych dwóch dżentelmenów jest mnóstwo. Obaj kiedyś razem grali w Barcelonie, obaj usiedli potem na jej ławce trenerskiej. Lepszy start, liczony pierwszymi 53 meczami, zanotował Enrique. To on więcej razy wygrał, rzadziej się potykał, miał lepszy bilans bramkowy. Ale przecież prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, tylko jak kończy. Guardiola skończył w sposób kapitalny, a przez cztery lata pracy sięgnął po czternaście trofeów. Enrique ten sezon może zakończyć z trzema, ale i – jak przypomina – z żadnym.

Reklama

Guardiola po raz pierwszy jedzie do Barcelony w roli trenera innego zespołu. Jedzie tam, by zatrzymać potęgę, którą sam dopiero co tworzył. Z jedenastki, która dziś mu się przeciwstawi, dobrze zna siedmiu piłkarzy. Nie współpracował z Neymarem czy Suarezem, ale już Messiego może traktować jak syna. – Nie istnieje żaden system czy trener, który zatrzymałby wielkość talentu Messiego. Jeśli zagra tak, jak się spodziewam, zatrzymanie go będzie niemożliwe. On jest zbyt dobry – mówi Pep.

Image and video hosting by TinyPic

Tercet MSN z Barcelony strzelił już w tym sezonie 108 goli, najlepsza trójka z Monachium – poniżej siedemdziesięciu. A i tak Guardiola spokojny może być tylko o Muellera. Wiadomo, że nie zagra Robben, nie ma pewności, jaką rolę odegra dziś Lewandowski. Lista nieobecnych w Monachium, oprócz Holendra, to m.in. Ribery, Alaba i Badstuber. Trener Bayernu już sprawił, że po wielu latach odszedł lekarz, klubowa legenda. On sam oberwał zaś w mediach za to, że zbyt szybko wpuścił do gry Robbena, który wypada do końca sezonu.

Ostatnie dni w Niemczech to właśnie ogromna krytyka pod adresem Pepa. Lotthar Matthaus wskazuje na niezrozumiałe zmiany pozycji niektórych piłkarzy, błędne zmiany i obwinia trenera za porażkę w Pucharze Niemiec. Stefan Effenberg wytyka z kolei zbędny teatrzyk przy linii bocznej, kłótnie z arbitrami i brak zaufania wobec zespołu. I wyciąga czarne wspomnienia: – Bayern zawsze ma 65-70 proc. posiadania piłki i chce być stroną atakującą. Ale w poprzednim sezonie w Madrycie nie zdało to egzaminu. Carlo Ancelotti dokonał wtedy taktycznego mistrzostwa i powalił Guardiolę na kolana.

Pep przyjmuje krytykę na klatę. Nie odpiera ataków. Mówi, że każdy ma prawo do opinii, tym bardziej ludzie, którzy dla klubu się zasłużyli. O absencjach też już rozmawiać nie chce. – Gdybyśmy koncentrowali się na narzekaniu, nie wygralibyśmy ligi, ani nie doszlibyśmy do półfinału Ligi Mistrzów i krajowego pucharu. Nie ma sensu się skarżyć – przekonuje. Trzy grosze dorzuciła też druga strona, konkretnie Messi – że kontuzje to żadna wymówka.

Dzisiejszy mecz to będzie wielka walka o piłkę. Oba zespoły lubią dominować i kontrolować wydarzenia na boisku. A do kontroli, potrzebujesz przy nodze piłki. Jedni i drudzy będą jej chcieli. Po pierwsze, bo tak lubią i potrafią grać. Po drugie, nie są przyzwyczajeni, by za rywalem gonić.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Przypomina się też to, co wydarzyło się dwa lata temu, również o finał Champions League. Bayern ograł wtedy Barcelonę 4:0 i 3:0. Wtedy ekipy z Hiszpanii nie prowadził jeszcze Enrique, a Niemcy na Guardiolę dopiero czekali. – Zdominowaliśmy wtedy Barcelonę, ale teraz sytuacja jest inna. Nasz rywal nie zmaga się z kontuzjami, ma Messiego w najwyższej formie, ma też Neymara z Suarezem. A u nas brakuje kilku zawodników i nie omijają nas problemy – podkreśla Manuel Neuer. Nie wspomina o jednym: te dwa lata temu, w tym samym czasie, Lewandowski w barwach Borussii ładował cztery gole Realowi. Dziś Bayern ma go po swojej stronie.

Tylko, że dziś to zdecydowanie zbyt mało, by być faworytem. Lepszą formę, atrakcyjniejszy i skuteczniejszy futbol prezentuje dziś Barca. Enrique wspomina, że z Guardiolą umówili się na spotkanie dopiero w Berlinie. I teraz pytanie, który z nich wykona ten ostatni krok.

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
1
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
13
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...