Zmiana trenera Cracovii jak co roku o tej porze prowokuje ten sam zestaw pytań dziennikarzy. „Czy pan się nie obawia? Czy pan jest hazardzistą? Może lubi pan ryzyko?” – te wersje zawsze dotyczą szkoleniowca, który dopiero został zatrudniony. Tego zwolnionego pyta się już w czasie przeszłym: „Czy pan się nie obawiał? Czy pana nie ostrzegano? To Cracovia!”. Wszyscy, co do jednego, odpowiadają grubym głosem – nie, czego tu się obawiać? Praca jak każda inna. A jak trener boi się o reputację, to niech lepiej siedzi w domu.
To oczywiście wszystko prawda…. Chociaż na ich miejscu aż tak bardzo tematu byśmy nie bagatelizowali. Dlaczego? Ano zaraz to udowodnimy.
Jeśli weźmiemy pod uwagę okres od legendarnego, 10-letniego kontraktu z Cracovią Wojciecha Stawowego, który gdyby był respektowany, kończyłby się akurat za pół roku, to wyłącznie Orest Lenczyk oszukał przeznaczenie. Oddał tę Cracovię, na której się oczywiście sparzył, przejął Śląska i zdobył mistrzostwo Polski. Ale Lenczyk to trochę inna półka – trener, za którym stało prawie pół wieku doświadczeń i dorobek, jakiego nie zamazuje się paroma miesiącami w tym czy innym klubie.
Zatem wprost: żaden inny trener w ostatniej dekadzie nie wyszedł dobrze na pracy w Cracovii. Żaden z tych będących na dorobku nie wypromował się do lepszego klubu. Większość po okresie urzędowania w Krakowie przejmowała zespół w niższej lidze.
To są fakty. Rzeczywistość po Cracovii:
Albin Mikulski – Stal Stalowa Wola (II liga)
Stefan Białas – półtora roku przerwy w pracy, schyłek kariery
Stefan Majewski – koniec pracy w piłce klubowej
Artur Płatek – Pogoń Szczecin, Warta Poznań (I liga)
Orest Lenczyk – Śląsk Wrocław i mistrzostwo Polski
Rafał Ulatowski – Lechia (na miesiąc), Miedź Legnica (I liga), bezrobocie
Jurij Szatałow – Zawisza Bydgoszcz (I liga)
Dariusz Pasieka – koniec pracy w klubowej piłce
Tomasz Kafarski – Flota Świnoujście, Olimpia Grudziądz, Bytovia (I liga)
Wojciech Stawowy – Miedź Legnica, Widzew Łódź (I liga)
Mirosław Hajdo – Garbarnia Kraków (III liga)
Robert Podoliński – ???
Jedenastu trenerów. Sześciu zaraz po Cracovii zaliczyło zawodową degradację, przejmując zespół w niższej lidze. Siódmy i ósmy nie mieli pracy przez półtora roku, a Majewski po roku bezrobocia przeskoczył na stołek w PZPN-ie. Szatałow, żeby zapracować na Ekstraklasę, też musiał wrócić niżej. Wyjątkiem okazał się Lenczyk, którego Cracovia nie miała prawa złamać. No i Ulatowski… który w Krakowie zanotował bilans meczów 1-1-8, po czym pracował w Lechii. Dokładnie przez miesiąc.
Fot. FotoPyK