Jakiś czas temu w Internecie ktoś wrzucił całkiem obszerny zbiór najzabawniejszych rozmów między pilotami samolotów a wieżami kontrolnymi. Jedna z nich brzmiała mniej więcej tak, rzecz się dzieje w Monachium:
Lufthansa (po niemiecku): Kontrola, podajcie czas pozwolenia na start.
Kontrola (po angielsku): Jeżeli chcesz odpowiedzi, musisz pytać po angielsku.
Lufthansa (po angielsku): Jestem Niemcem, w niemieckim samolocie, w Niemczech. Dlaczego mam mówić po angielsku?
Nierozpoznany głos (z pięknym brytyjskim akcentem): Bo przegraliście tę cholerną wojnę!
Dlaczego przypominamy tę historyjkę? Cóż, w Borussii Dortmund nikt nie zwraca uwagi na to, kto przegrał „cholerną wojnę”. Konferencja, na której Jurgen Klopp ogłosił swoją rezygnację ze stanowiska trenera klubu po zakończeniu obecnego sezonu odbyła się w całości w języku niemieckim. Przyznacie, to dość logiczne – Niemiec rezygnujący z posady w niemieckim klubie dla – przede wszystkim – niemieckich dziennikarzy. Ben Bloom, korespondent angielskiego Telegraph, sam przyznał, że niestety nie wziął takiego rozwiązania pod uwagę. Angielskojęzyczny dziennikarz zawitał więc na konferencji w Dortmundzie i zrobił… prawdopodobnie jedną z najlepszych relacji LIVE z tego wydarzenia.
Dziennikarz Telegraph przez bite kilkadziesiąt minut starał się odszyfrować język niemiecki i sprzedać informacje ze spotkania angielskim czytelnikom.
Trzeba przyznać, że Bloom wyszedł z opresji z wdziękiem i iście angielskim, mocno ironicznym i pełnym dystansu wobec siebie humorem. To oczywiście ujęło serca czytelników, którzy MASOWO zaczęli przesyłać słowa wsparcia. A to filmik z YouTube – „jak nauczyć się niemieckiego w sześćdziesiąt sekund”, a to zwykłe „that’s wonderful”. Ben się nakręcał, a wraz z nim wszyscy, którzy śledzili relację LIVE. Dwie kobiety stwierdziły nawet, że są gotowe na małżeństwo z tak uroczym facetem (choć do tej pory preferowały Kloppa).
Niemcy również podłapali temat, Bild zaatakował Blooma artykułami i hashtagiem #helpbenbloom na Twitterze.
Oczywiście Ben z miejsca stał się tematem kilkunastu artykułów i kilkuset tweetów, a szaleństwo wokół swojej relacji opisał szczegółowo na własnym blogu (w tym miejscu). Jeśli zaś chcecie prześledzić oryginalną, pełną humoru i ironii relację angielskiego pismaka – zapraszamy tutaj.
Swoją drogą, teraz trochę żałujemy, że tak rzadko odwiedzaliśmy konferencje Franciszka Smudy. Jak się okazuje – fakt, że trener mówi w obcym języku nie jest przeszkodą.