Reklama

Fabiański nie zatrzymał Liverpoolu, chociaż była realna szansa

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2015, 23:51 • 2 min czytania 0 komentarzy

Możliwie jak najrzadziej skłaniamy się ku stwierdzeniu, że ktoś w piłce miał szczęście, albo nie miał szczęścia. To najprostsze i najwygodniejsze wytłumaczenie porażki. Tym razem jednak pokusimy się o powiedzenie, że Łukaszowi Fabiańskiemu naprawdę nie sprzyjała fortuna. Chwilami człapiący Liverpool wygrał ze Swansea dzięki bramce z tzw. dupy. Poprzedziły ją dwa piękne podania, ale – mimo wszystko – padła dzięki niefortunnemu wślizgowi obrońcy, który Polaka kompletnie zmylił. 

Fabiański nie zatrzymał Liverpoolu, chociaż była realna szansa

Mecz Swansea z Liverpoolem. Dla tych pierwszych prestiżowy, tym bardziej, że rozgrywany przeciwko byłemu menedżerowi. Liverpoolem, który w tym roku nie przegrał jeszcze ani razu. Idzie jak burza, zachwyca przyjemną dla oka grą. Mecz po meczu, skrupulatnie zbiera punkty i – na razie zza ich pleców – straszy czołówkę tabeli. Dziś tego polotu było jak na lekarstwo. Byli do ogrania, a już na pewno do zremisowania. Swoje zrobili i Simon Mignolet, szczególnie w pierwszej połowie, i Fabiański. W przekroju całego meczu więcej zajęć miał jednak ten pierwszy. Niektórzy wybrali go nawet graczem spotkania, a to już o czymś świadczy.


Philippe Coutinho, Raheem Sterling… Dziś ewidentnie nie mieli swojego dnia. Mimo to gracze Liverpoolu strzelali częściej. Skupmy się na samym Fabiańskim. Cztery obrony, z czego jedna naprawdę pierwszej klasy. Przy puszczonym strzale nie miał kompletnie nic do powiedzenia. No chyba, że byłby jakieś pół metra wyższy. Zachował się w porządku. Chciał wyjść, skrócić kąt. Partner z obrony chciał dobrze, a ostatecznie niechcący narobił kwasu.

Szkoda, bo byłoby to jedenaste czyste konto Fabiańskiego w tym sezonie. Pod tym względem wyprzedziłby Davida De Geę, uznawanego za absolutny światowy top. Mówi się trudno, chociaż w ostatnim fragmencie pokonać mógł go jeszcze Sturridge, ale uderzył w słupek. Nam i tak najbardziej spodobała się końcówka i akcja Joe Allena, który użył swojej głowy jako gongu odsyłającego ludzi do domów. Marny wysiłek, bo nawet to nie przebije dzisiejszego dryblingu Arka Piecha.

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Ancelotti potwierdza. Klasyk bez ważnego piłkarza Realu

Patryk Stec
1
Ancelotti potwierdza. Klasyk bez ważnego piłkarza Realu
Anglia

Kiwior nie podniósł się z ławki, mimo urazu Calafioriego. Czy to jego koniec w Arsenalu?

Szymon Piórek
8
Kiwior nie podniósł się z ławki, mimo urazu Calafioriego. Czy to jego koniec w Arsenalu?

Anglia

Anglia

Kiwior nie podniósł się z ławki, mimo urazu Calafioriego. Czy to jego koniec w Arsenalu?

Szymon Piórek
8
Kiwior nie podniósł się z ławki, mimo urazu Calafioriego. Czy to jego koniec w Arsenalu?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...