Dawno nie sprawdzaliśmy, co dzieje się u Radosława Cierzniaka i Jarosława Fojuta. Dzisiaj ich Dundee United mierzyło się z Celtikiem w finale Pucharu Ligi Szkockiej, więc nadarzyła się idealna okazja, by te zaległości nadrobić. Zwłaszcza, że obaj są podstawowymi piłkarzami nieźle radzącego sobie w tym sezonie Dundee. Co prawda The terrors ulegli Celtom, jednak żaden z Polaków nie ma prawa wstydzić się za dzisiejszy występ.
Kibice Dundee United z pewnością liczyli na to, że ich drużyna dzisiaj zwycięży – na zdobycie Pucharu Ligi czekają już od 1981 roku. Jednak nie oszukujmy się, chęci chęciami, a faworyt tego meczu mógł być tylko jeden. I było to widać na boisku. To Celtic dominował, to piłkarze The Bhoys stwarzali sobie sytuacji i raz za razem sunęli z atakami na bramkę Cierzniaka. Polacy mieli więc pełne ręce (i nogi) roboty.
Musimy przyznać, że jak na tak trudny mecz, poradzili sobie naprawdę nieźle. Żaden z nich nie zawalił przy bramkach zdobytych przez Celtic, a Cierzniak momentami imponował tym, co wyczyniał między słupkami. W 28. minucie popisał się genialną interwencją po strzale Commonsa, jednak przy dobitce był już bez szans, niewiele mógł także zrobić przy drugiej bramce dla Celtiku. Polak wybronił nawet rzut karny w końcówce spotkania, jednak nie mógł zrobić w tym meczu nic więcej, niż uchronić Dundee przed bardziej dotkliwą porażką.
Nieźle radził sobie także Fojut, który imponował świetną grą w powietrzu. Polak wygrał większość główek, ustrzegł się też poważnych błędów i ciężko mieć do niego pretensje o stracone bramki – co najwyżej mógł szybciej zareagować przy pierwszej bramce dla Celtów. A nie miał dzisiaj lekko, zwłaszcza po tym, jak w 56. minucie z czerwoną kartką zszedł Sean Dillon, a Celtic rozpoczął masowe natarcie na bramkę Dundee.
Już w ramach ciekawostki, dość zabawne jest to, że w finale Pucharu Ligi Szkockiej na czterech bramkarzy obu drużyn, aż trzech było z Polski – poza broniącym Cierzniakiem na ławkach Celtiku i Dundee United znaleźli się Łukasz Załuska i Michał Szromnik.