Reklama

Był Smuda i nie ma. Kolejne trzęsienie ziemi w Wiśle

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 marca 2015, 14:14 • 3 min czytania 0 komentarzy

Do pewnego momentu szło lepiej niż dobrze. Wisła znów walczyła w lidze o czołowe lokaty, zbierała liczne pochwały. Smuda odmienił drużynę – mówiono. W Krakowie zachłyśnięto się tym do tego stopnia, że nowy prezes za cel na najbliższe miesiące postawił wręcz fazę grupową europejskich pucharów. Nie wierzyli ani dziennikarze, ani piłkarze. W końcu przestali wierzyć też właściciel i prezes, więc „zwolnili Franciszka Smudę z obowiązku świadczenia usług trenerskich”.

Był Smuda i nie ma. Kolejne trzęsienie ziemi w Wiśle

Szybko poszło – jak to w polskiej lidze. Był sobie Smuda i nie ma. Ale nie zamierzamy się mądrzyć czy to nie nazbyt pochopna decyzja, czy może należało Franka oszczędzić… Z prostego powodu – sami nigdy byśmy go nie obsadzili w tej roli, bo nie jesteśmy i nie byliśmy, jak wiadomo, fanami jego tzw. myśli trenerskiej. Ba, mamy silne przeczucie, że z prawdziwym specjalistą na ławce dałoby się z obecnej Wisły wycisnąć znacznie więcej niż to, co teraz widzimy. Tak więc sama decyzja nie oburza nas wcale.

Znając Smudę, w wywiadach zaraz naopowiada, jak to wszystko, co robił zmierzało w kierunku reaktywacji wielkiej drużyny, tylko zabrakło mu czasu. Niestety, jeśli spojrzymy na jego dorobek na chłodno, to nie osiągnął w Krakowie niczego. Piąte miejsce na koniec poprzedniego sezonu? To oczywiście pewien postęp w porównaniu z sezonami 2011/12, 2012/2013, ale jeszcze nie sukces.

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 13.55.26

Wyniki Wisły od kiedy we wrześniu 2014 przerwała passę meczów bez porażki

Reklama

Ten bieżący zaczął się świetnie – od ośmiu meczów bez ani jednej porażki, ale znów – będąc uczciwym: komplikacje nie pojawiły się zimą, jak niektórym się zdaje, ale już w okolicach połowy września. To wtedy Wisła przegrała trzy mecze z kolei: z Legią (0:3), z Cracovią (0:1) i Jagiellonią (0:2). Wtedy też media po raz pierwszy odtrąbiły: „Wisła myślała, żeby zwolnić Smudę, ale jej nie stać”.

No jasne. Wciąż za bardzo jej nie stać, ale miarka się w końcu przebrała.

Kontrakt z Wisłą wiąże Smudę do czerwca 2016. Raczej nie okaże się tak wspaniałomyślny, by zrzec się wszystkiego, co mógłby w tym czasie zarobić, a to oznacza, że krakowski klub w najbliższych miesiącach może de facto utrzymywać dwóch różnych trenerów. Normalka. To samo miało Podbeskidzie, gdy zatrudniło Ojrzyńskiego, Legia, kiedy zwolniła Urbana, Lechia zmieniająca kolejnych fachowców. Ale to jednocześnie oznacza, że dopóki Wisła nie upora się finansowo ze Smudą, trudno będzie jej o znaczące środki (czyli przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie) na innego trenera z nazwiskiem.

Chociaż kuluary już pękają od plotek. Nawet tych sensacyjnych – o kolejnym powrocie Henryka Kasperczaka, który w Mali właśnie kończy swoją przygodę z Afryką.

Nic na ten temat nie wiem – zarzeka się dzisiaj, chociaż nie jest już tak kategoryczny jak jeszcze kilka tygodni temu, kiedy deklarował, że nie interesuje go już powrót do ligowej trenerki.

Wracając jednak jeszcze na moment do Smudy…

Reklama

Jaki jest, każdy widzi. Wszyscy właściciele, prezesi biorą go do siebie z pełnym dobrodziejstwem inwentarza. Siłą rzeczy, godzą się na to, że będzie paplał po swojemu, czasem bez składu i ładu, opowiadał o podlewanych tujach w Grodzisku, o transferach za pięć złotych. Sam Bogusław Cupiał nie miał z tym raczej nigdy problemu, ale Roberta Gaszyńskiego ewidentnie zaczęło to lekko uwierać.

Smuda zostawia dziś zespół rozbity serią porażek. Na szóstym miejscu w tabeli, ale mający tylko trzy punkty przewagi nad dziewiątym GKS-em Bełchatów. Tak więc w Krakowie będą się musieli jeszcze napocić, żeby w ogóle uniknąć strefy spadkowej. Tym bardziej, że do zwolnienia trenera dochodzi w newralgicznym momencie – tuż przed wyjazdowymi meczami z Legią, Jagiellonią i rozgrywanymi u siebie derbami z Cracovią. Czyżby liczono na coś w rodzaju terapii szokowej?

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...