Jedni i drudzy są już w gotowości i czekają na werdykt. Werdykt, który zadecyduje, czy nieco ponad 24 godziny przed początkiem meczu, mecz Widzewa z Sandecją będzie w ogóle możliwy do rozegrania. Sprawdziliśmy dziś Byczynę – miejsce, o które od kilku tygodni łodzianie przepychają się z Komisją Licencyjną i przez które (czytaj: przez głupie zaniedbania) grozi im walkower.
Przypomnijmy: Widzew, czekając na prace nad nowym stadionem, miał kilka miesięcy, by znaleźć obiekt na rundę wiosenną. Początkowo upatrzył sobie Piotrków Trybunalski, ale wystraszył się tamtejszych władz miasta, które postawiły warunek – zniszczycie to naprawicie. W klubie szybko i sprawnie oszacowali, że ryzyko uszkodzenia bieżni jest wysokie, a że nikt płacić nie zamierza… Kolejnych pomysłów było wiele: gra na stadionie łódzkiej SMS, w czym pomóc chciało miasto, czy wyjazd poza Łódź, np. do Aleksandrowa Łódzkiego. Wszelkie pomysły w Widzewie już jednak odrzucali, bo przygotowali swój – chcieli przenieść się do Byczyny pod Poddębicami. I to pomimo, że Komisja Licencyjna nie wyraziła na to zgody.
Od tamtej pory obserwujemy śmieszne przeciąganie liny. Widzew przekonywał, że może grać w Byczynie, a Komisja Licencyjna – że nie może. Widzew składał i dosyłał kolejne dokumenty, przekonując w prasie, że wszystko już właściwie załatwione, a Komisja Licencyjna – odsyłała, już po drugiej wizytacji, że wcale nie może. To przeciąganie liny sprowadza się do tego, że klub nie spełnia w podręczniku licencyjnym punktów o wymaganej pojemności stadionu, jak i sektorze dla kibiców gości. Z drugiej strony, nie wszyscy w pierwszej lidze mają obiekty na dwa tysiące miejsc, a problem przyjmowania przyjezdnych istnieje już od dawna. Widzew liczy na ustępstwo i czeka na pozytywną decyzję, bo jest to dla niego zastępcza lokalizacja na siedem spotkań (a pierwsze z Sandecją bez udziału publiczności).
I wciąż się nie doczekał. Mecz zaplanowany jest na sobotę o godz. 14, a decyzja ma zapaść w piątek po godz. 11 na specjalnym posiedzeniu komisji. Pracownicy Widzewa pracują w Byczynie normalnie, jakby mecz miał się odbyć, ludzie w Sandecji również zamówili już autokar, zarezerwowali hotel i spakowali sprzęt. Ale żeby klub, który musi pokonać pół Polski, miał otrzymać decyzję dobę przed planowaną porą spotkania – kpina.
Zarówno pod jednym, jak i drugim adresem usłyszeliśmy dziś nieoficjalne: będzie dobrze. Wątpliwości wciąż jednak są, i to spore. Tym bardziej, że gospodarze wciąż nie dostarczyli zgody na organizację imprezy masowej (za: sport.pl).
Poza tym, dla Widzewa piątek będzie wyjątkowo ciężkim dniem. Jakby komuś nie wystarczyła nerwówka z organizacją meczu, to z końcem tygodnia mija termin spłaty kolejnej raty układu zawartego z wierzycielami. Do zapłaty jest 1,83 mln złotych, a jeszcze dziś dobiegały nas słuchy, że wcale nie będzie to takie proste…
***
Byczyna. Wieś położona ok. 40 kilometrów od Łodzi, pod Poddębicami. W Poddębicach wystarczy na jedynym rondzie skręcić w lewo, potem przy szkole w prawo, przy szpitalu w lewo i raz jeszcze w prawo. A gdyby ktoś miał wątpliwości, czy jest na dobrej drodze, to jeszcze przed rondem ma wskazówkę.
A tak na poważnie, to mieli w Widzewie do nas zastrzeżenia, że Byczynę nazwaliśmy „wsią, gdzie ktoś postawił dwie bramki i trybunę”. Rzeczywiście, obiekt zawiera znacznie więcej: salę konferencyjną o wyższym standardzie niż ta z al. Piłsudskiego, większą szatnię czy przyjazną dla mediów strefę mixed zone. Byczyna wsią jednak pozostaje. Może i nie ma racji Andrzej Iwan sugerując, że może się zdarzyć, iż „nie zrobimy żadnych transmisji, bo nie będzie, gdzie kamer zainstalować”, skoro obiekt przeszedł pomyślnie wizytację stacji telewizyjnej, ale… No, wystarczyło posłuchać po wyjściu na parkingu pod stadionem, jak pieją kury. Albo zobaczyć uśmiech niektórych piłkarzy w obawie, że piłka wyleci na ogrodzoną działkę jednego z mieszkańców Byczyny.
Aczkolwiek nas – jeśli mamy być szczerzy – bardziej ciekawi sytuacja, w której futbolówka wyląduje… w wodzie. Tuż obok boiska, które akurat w niektórych miejscach ma ogrodzenie na wysokości jednego metra, znajduje się staw. Podczas dzisiejszego treningu akurat rozłożyło się kilku wędkarzy, w trakcie sobotniego meczu – jak zapewniają w klubie – ma ich nie być.
No, a piłkarze wysiadając z autokaru mogą zastać dwa ciekawe widoki. Jeden, jeśli spojrzą w prawo…
… i drugi, jeśli spojrzą w lewo.
A wiecie, jak wygląda strefa VIP?
Na trybunie prasowej widzimy już progres: są dwie ławeczki.
I jeszcze sterta fotek, które pstryknęliśmy. Od imponującej sali konferencyjnej, przez schludne szatnie, po sam obiekt.
PIOTR TOMASIK