Do czerwca na pewno zostaję w Turynie, nigdy nie wybiegam daleko w przyszłość. W czerwcu przedłużyłem kontrakt do czerwca 2017 roku. Wiadomo, że każdy człowiek ma swoje ambicje, by iść do przodu, grać w coraz lepszych drużynach. Marzy mi się gra w wielkim europejskim klubie, ale nie spędza mi to snu z powiek. Jest mi dobrze tu, gdzie jestem. Niczego na siłę nie muszę szukać (…) Dalej twardo stąpam po ziemi, pamiętam czasy, kiedy w wieku 18 lat kopałem piłkę w lidze okręgowej – mówi Kamil Glik w rozmowie z Przeglądem Sportowym. Zapraszamy na dzisiejszy przegląd prasy.
FAKT
Co słychać w przedostatnim przed świętami wydaniu Faktu? To nie jest liga dla młodych piłkarzy – czytamy w pierwszym tekście. W Łęcznej nie zagrał ani jeden piłkarz poniżej 21. roku życia.
Jesienią w naszej lidze zagrało co prawda 55 młodzieżowców z naszego kraju, ale zaledwie o 11 z nich można powiedzieć, że występowali w miarę regularnie, czyli co najmniej kwadrans w więcej niż połowie meczów. W ligach o podobnej klasie do naszej młodzież jest liczniejsza. – Polska liga powinna polegać na tym, żeby grali w niej młodzi Polacy, wybijali się i stanowili o sile zespołu. Lepiej stawiać na młodych Polaków, niż ściągać graczy o takich samych umiejętnościach z zagranicy – przekonuje Paweł Dawidowicz (19 l.), który latem wyjechał z Lechii Gdańsk do Benfiki Lizbona. Jego były klub to jeden z przykładów świadczących o tym, że na młodzież się u nas nie stawia. W Lechii zaledwie 3,6 proc. czasu w tym sezonie na boisku spędzili Polacy w wieku do 21 lat. I nie jest to najbardziej skrajny przypadek, bo w Górniku Łęczna młodzieżowcy nie rozegrali ani minuty. Na czele jest Lech Poznań.
Ronaldo ma własny pomnik – o tym w ramce poniżej, ale umówmy się, że nie będziemy się o tym szerzej rozpisywać. Przyjmijcie tak jak jest – Ronaldo ma pomnik. Pavel Vrba tymczasem, czyli precyzując selekcjoner reprezentacji Czech, opowiada, że był bliski pracy w Polsce. To cytujemy:
– To było pod koniec 2011 roku i w połowie 2012 roku. Chodziło o Wisłę Kraków i Legię Warszawa – mówi szkoleniowiec reprezentacji Czech. Trener roku w Czechach w ostatnich czterech latach przyznaje, że sprawa była bliska finalizacji. – Z właścicielem jednym z tych klubów, niestety, nie mogę zdradzić z którym, miałem nawet spotkanie. Ostatecznie nie zdecydowałem się – opowiada Vrba (51 l.). Do jego zatrudnienia w Polsce nie doszło m.in. dlatego, że sprzeciwił się temu Tomasz Paclik, właściciel jego ówczesnego klubu Viktorii Pilzno. Vrba był niezbędny dla tej drużyny, z którą dwukrotnie awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów i dwa razy dotarł do 1/8 finału Ligi Europy.Nie jest jednak wykluczone, że czeski szkoleniowiec i tak będzie u nas pracował – Lech, Wisła, Legia… To są kluby z możliwościami. Jeśli pojawiłaby się propozycja pracy w którymś z tych zespołów, byłoby to interesujące. Teraz to jednak nieaktualne, bo najpierw chcę odnieść sukces z reprezentacją Czech.
Linetty odejdzie latem.
Defensywny pomocnik Lecha Poznań jeszcze nie jest gotowy na odejście do Premier League. Właściciele Kolejorza chcą zarobić na swoim piłkarzu jak najwięcej. – Karol pilnie uczy się języka angielskiego, najprawdopodobniej opuści Poznań w przerwie letniej – mówią jego agenci z Fabryki Futbolu (…) Władze Kolejorza liczą na minimum 3,5 miliona euro, menedżerowie niedawno przebywali w Londynie. Od dłuższego czasu Linettym zainteresowani są działacze Tottenhamu, ale kto wie czy Linetty nie przejdzie do Manchesteru United, którego skauci też są chętni pozyskać Karola.
Generalnie autor parę razy strzela kulą w płot pisząc „a może przejdzie do Manchesteru, a może jednak do Bundesligi i zastąpi w Borussii Sebastiana Kehla?”. Nie, nie zastąpi żadnego Kehla.
W ramkach:
– Wisła może pozyskać nowego sponsora na koszulki
– Matko Perdijić może trafić do Widzewa Łódź
– Łukasz Szukała najlepszym obcokrajowcem w Rumunii
– Mateusz Klich może odejść do PAOK-u Saloniki
A na koniec nasz ulubieniec Wilde-Donald Guerrier. Kupił mamie samochód. Aha, rok temu.
Poprzednie święta Bożego Narodzenia były dla mamy piłkarza wyjątkowe. Piłkarz spełnił swoją obietnicę z dzieciństwa.- Gdy byłem mały, mama nie chciała, bym był piłkarzem. Musiałem potajemnie wymykać się na boisko, stąd blizna na mojej twarzy. Kiedyś biegnąc na boisko, upadłem i rozbiłem głowę. Obiecałem jej wtedy, że jeśli zostanę piłkarzem, pomogę jej – wspomina. I tak się stało w zeszłym roku. – Podpisałem profesjonalny kontrakt z Wisłą i jedną z pierwszych rzeczy, którą kupiłem był samochód dla mamy. Dostała go pod choinkę i nie mogła uwierzyć, że to dla niej.
GAZETA WYBORCZA
Legii musi się udać. Wczoraj mieliśmy długi wywiad z Bogusławem Leśnodorskim, to dziś coś w rodzaju dogrywki – krótszy wywiad tych samych autorów, ponownie z prezesem Legii.
Piłkarzy nie demoralizuje świadomość tego, że wszyscy przyznali im już tytuł?
– Tego nie rozumiem. I mam pretensje do siebie, bo chyba trochę to wszystkim wmówiłem. Zbyt łatwo przyzwyczajamy się do dobrego – dwa lata temu marzyliśmy, by wygrać cokolwiek. To, że wszyscy przed startem ogłaszają nas mistrzami, jest dla mnie megaobciążeniem. Wciąż słyszę, że liga jest słaba, a to nieprawda. Kiedyś grą kierował chaos, teraz zespoły są lepiej przygotowane taktycznie i fizycznie. I nikt nie pada 20 minut przed końcem. Często patrzę, jak rywale grają pressingiem, i spodziewam się, że nie zdołają w ten sposób dotrwać do końca. A oni wytrzymują! Tak było z Lechią, gdy Borysiuk i Łukasik zagrali najlepszy mecz jesieni. Wciąż brakuje piłkarzy, którzy wnoszą na boisko jakość, ale organizacyjnie różnica jest duża.
Piłkarze nawet nieświadomie muszą zdawać sobie sprawę ze swojej siły.
– I dobrze, w najważniejszych meczach pewność siebie jest ważna. Naszym zadaniem jest utwierdzanie piłkarzy w tym przekonaniu. A zadaniem trenera – by pewność nie zmieniła się w arogancję. Zresztą jesienią przegrywaliśmy z drużynami z dolnej połowy tabeli, wszystkie się na nas mobilizowały i grały najlepsze mecze w rundzie. Łęczna to przykład – poza tym, że mieliśmy problemy fizyczne – meczu, w którym poczuliśmy się za pewnie. Wszyscy ruszyli do przodu, chłopakom wydawało się, że nawet jeśli stracą gola, to strzelą dwa. Przez myśl im nie przeszło, że mogą przegrywać 0:3.
Co zrobić, by zagrać z Ajaxem na normalnym poziomie?
– Dlatego później wrócimy ze zgrupowania w Hiszpanii, do 10 lutego będziemy grali sparingi za granicą. Pytanie tylko, jak to wpłynie na aklimatyzację, przecież już 12 lutego gramy w Pucharze Polski ze Śląskiem. Berg uważa, że kłopotem były zbyt krótkie przerwy jesienią, więc piłkarze muszą odpocząć. On też się uczy, przed sezonem szykował drużynę na sierpień, zakładając, że w lipcu piłkarze zagrają z rozpędu. Przez to z St. Patrick’s szału nie było. Z Ajaxem mamy szansę, bo to młoda drużyna, grająca bardzo otwarcie. W jej meczach z PSG i Barceloną akcje przenosiły się z jednej bramki pod drugą, my w Trabzonie i Glasgow nie mieliśmy miejsca, by klepać piłkę.
SPORT
Dziś mało piłki nożnej na okładce.
W jakim sensie Waldemara Fornalika dotyczy obsesja doskonałości?.
– Dokonam wnikliwej analizy naszych jesiennych występów, a potem czeka mnie ustalenie planu przygotowań do nowego sezonu, ze szczególnym uwzględnieniem zimowych zgrupowań. Przyjrzę się też dokładnie kadrze zespołu. Ustalę ostatecznie, kto będzie mógł definitywnie odejść już zimą, a kogo tylko wypożyczymy. Zastanowię się też nad ewentualnymi wzmocnieniami. To bardzo czasochłonna robota, która jednocześnie wymaga skupienia i spokoju – mówi nam Waldemar Fornalik, który dokonał już wstępnego rozliczenia swojej jesieni w Ruchu i chętnie podzielił się swymi spostrzeżeniami. – Mogę naturalnie odnieść się jedynie do tych meczów, kiedy ja prowadziłem zespół, czyli do ośmiu ostatnich w tym roku spotkań w ekstraklasie – podkreśla trener Fornalik. – Oczywiście, jak wszyscy, liczyłem na zdecydowanie pokaźniejszy dorobek punktowy. Liczyłem, że znajdziemy się na lepszej pozycji w tabeli niż obecnie. Z drugiej strony całościowej analizy można dokonać na dwa sposoby.
To znaczy?
– Albo ocenimy zespół globalnie, czyli że w okresie mojej pracy zdobył w sumie dziewięć punktów. Albo podejdziemy do tematu tak, że podzielimy te dwa i pół miesiąca mojej obecności w Chorzowie na dwa etapy. W pierwszym drużyna na początek przegrała trzy razy z rzędu i po tych trzech kolejnych porażkach uzmysłowiliśmy sobie, że nie ma już na co czekać. Musieliśmy doprowadzić pewne rzeczy związane z motoryką do normalnego, dobrego stanu.
I to się udało, skoro w drugiej części drużyna zdobyła dziewięć w pięciu meczach?
– No tak, bo dziewięć punktów w pięciu meczach jest już normalnym dorobkiem. Statystycznie osiągnięciem do przyjęcia.
Nie wiadomo czy w rundzie wiosennej trener Perez Garcia będzie miał do dyspozycji Amine Hadj Saida i Armando Nievesa – donosi dalej Sport. Obaj, przypominamy, byli dotąd nieprzydatni zupełnie.
Odsunięcie ich od gry w pierwszym zespole Piasta wielką krzywdą dla drużyny nie było, bo Kolumbijczykowi Nievesowi nie dane było nawet zadebiutować w ekstraklasie. Armando rozegrał 15 spotkań w trzecioligowych rezerwach. Amine Hadj Said co prawda w ekstraklasie wystąpił w 4 meczach, łącznie biegając po boisku przez 170 minut. W rezerwach z kolei rozegrał 5 spotkań. Szału więc nie było, a drużyna gliwiczan udowodniła, że brak tej dwójki w żaden sposób nie wpływa na wyniki. Nic więc dziwnego, że po zakończeniu tegorocznego grania, zasadne stało się pytanie o przyszłość Tunezyjczyka i Kolumbijczyka. Zapytaliśmy o to prezesa klubu z ul. Okrzei. – Na tych zawodników jeszcze liczymy – przyznał Adam Sarkowicz, jednak inna jego wypowiedź sugeruje, że piłkarze muszą się mieć na baczności, bo byli, są i będą pod baczną obserwacją, a ostateczna decyzja co do ich dalszych losów jeszcze nie zapadła. – Kilku zawodników może odejść w zimowym okienku transferowym. Kto to będzie? To zawodnicy, którzy w ostatnim pół roku grali najmniej albo wcale.
Jakie były najważniejsze wydarzenia minionego roku w Górniku? Odejście Nakoulmy, przyjście Roberta Warzychy, komornik zagarniający trofea, lider tabeli po wygranej na Cichej – dużo oczywistości. Kto chce może poczytać, ale to raczej tekst – przypominajka. Omijamy, odpuszczamy.
W Podbeskidziu przedświąteczny spokój.
Jutro w klubie ma pojawić się Richard Zajac, który parafuje nową, półroczną umowę, której warunki ustalił jeszcze właśnie w poprzednim tygodniu. Jutro również, na godzinę 12.00 zwołano ostatnie w tym roku posiedzenie Rady Nadzorczej spółki TS Podbeskidzie S.A. Nie należy się jednak spodziewać przełomu. Dopiero bowiem po Nowym Roku zarząd wystąpi do Rady Nadzorczej o udzielenie absolutorium za pracę w mijającym roku. Tematem rozmów powinna być także polityka transferowa. Przytoczony przykład Malarczyka, to wyraźny sygnał w kierunku, że Podbeskidzie zamierza w pierwszej kolejności dokonać wzmocnień na środku obrony. Nie jest również tajemnicą, że będzie bielski klub poszukiwać kandydatów do gry w środku pola, a być może również w ataku i na bramce.
Na koniec możemy zacytować kawałek rozmowy z Maciejem Gajosem.
Jaki był dla pana ten 2014 rok?
– Trudno powiedzieć czy był dla mnie świetny. Najważniejsze, że udało mi się pokazać na co mnie stać, ale głównie jesienią. Nie ma się co podpalać, bo to dopiero mój początek w piłce na wyższym poziomie. Teraz pozostaje mi tylko poprawić to, co zostało do poprawienia. Myślę, że mogę zaliczyć ten okres do udanych. Mam nadzieję, że mój przypadek będzie też impulsem dla innych młodych piłkarzy…
No nie, odpuszczamy. Ta rozmowa jest beznadziejnie nudna.
SUPER EXPRESS
Nie ma wyjścia. Z okazji świąt musicie się dowiedzieć, jak pysznie będzie u Lewandowskich.
Lewandowska dzieli się swoimi przepisami na blogu HealthyPlanByAnn.pl. Każde z dań przygotowywanych przez Annę jest zdrowe, ale przy okazji – jak twierdzi – pyszne i pożywne. “Wigilia to chyba najpiękniejszy wieczór w roku. Rodzina, ciepło, bliskość, życzenia, uśmiechy. A na stole wigilijnym – zdrowo! Według polskiego zwyczaju to postna kolacja pełna ryb i warzyw w różnych postaciach” – napisała na blogu Lewandowska. Do tego dołączyła przepis na barszcz, a także wiele innych dań, m.in. na śledzia w oleju ryżowym, smażonego karpia, tatar z łososia czy rybę z warzywami. Anna Lewandowska dba o to, żeby to były dania sporządzone ze zdrowych składników. Dlatego w poznańskiej firmie Zielona Spiżarnia złożyła zamówienie na ekoprodukty na święta.
Cristiano Ronaldo stanął pod własnym pomnikiem.
“CR7” wychował się w mieście Funchal (jest tam też również jego muzeum) i to właśnie tam znalazło się miejsce dla pomnika gwiazdora Realu Madryt. Figurę odsłonięto z wielką pompą – zaproszono dziennikarzy, a także przede wszystkim samego Ronaldo, który z dumą wypowiadał się na temat swojej podobizny i z uśmiechem pozował do zdjęć. Posąg ma trzy metry, waży 800 kilogramów, jest wykonany z brązu i przypomina Ronaldo przygotowującego się do wykonania rzutu wolnego. Niemal każdy kibic zna tę pozę Portugalczyka. Ustawia się on kilka metrów od piłki, staje w charakterystycznym rozkroku, a potem rozpoczyna rozbieg i piekielnie mocno strzela na bramkę.
A na koniec jeszcze zachwyt Jacka Bąka nad Kamilem Glikiem.
Bąk aż 96 razy zagrał w reprezentacji Polski, występował m.in. w Olympique Lyon i Lens, więc z łatwością wyłapuje również elementy, które Kamil musi jeszcze poprawić.
– W grze typowo obronnej jest już teraz bardzo dobry. Pewny, silne chłopisko, bardzo trudny do przejścia. Poza tym groźny jest przy stałych fragmentach gry, strzela gole. Wszystko fajnie, ale musi poprawić jeszcze wyprowadzanie piłki. Za rzadko widzę u niego odważne przerzuty do przodu, na 50-60 metrów. Wiadomo, że nikt nie skrytykuje go za podanie do kolegi obok. Ale to pójście na łatwiznę. Kamil powinien równać do najlepszych, dlatego musi nauczyć się celnie kierować długie podania – analizuje “Komar”. Zdaniem Bąka kapitan Torino długo w klubie nie zostanie, jeśli dalej będzie tak dobrze grał. – Przecież przedstawiciele innych, lepszych klubów, widzą świetną formę Polaka. Jeśli dalej będzie tak znakomity, Turyn będzie dla niego tylko przystankiem. Musi być jednak ciągle w obronie takim bykiem, którego widać w herbie Torino. Wierzę głęboko, że jeszcze się rozwinie. Niech złapie jeszcze trochę pewności siebie, ale na to jest czas. Za dwa, trzy lata będzie o klasę lepszy.
Nie jest to atrakcyjny piłkarsko numer Super Expressu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Drugi dzień z rzędu na okładce PS Kamil Glik.
Specjalista od ważnych goli.
Zakończył pan rok z mocnym przytupem. Dwa gole dały Torino zwycięstwo z Genoą
– Czasem coś wpadnie, fajnie że się udało. Najważniejsze, że wreszcie zwyciężyliśmy. Ostatnio graliśmy niezłe spotkania, ale w beznadziejny sposób traciliśmy punkty. Juventus strzelił nam bramkę na 2:1 w ostatniej sekundzie spotkania, z Atalantą, Veroną czy Interem nie wykorzystaliśmy rzutów karnych, które też dałyby punkt albo punkty. Gdyby nie te wpadki, nasza sytuacja w tabeli nie byłaby tak słaba. Jesteśmy na 14. miejscu, a nasze aspiracje sięgają dużo wyżej i mam nadzieję, że od teraz rozpocznie się marsz w górę tabeli. Sytuacja już się poprawiła, teraz powinno być tylko lepiej. Do miejsc dających prawo gry w pucharach tracimy dziesięć punktów, a sezon jeszcze nie na półmetku.
Czy pozycja trenera Giampiero Ventury była choć przez moment zagrożona?
– Nie. Dyskutowali o niej przede wszystkim kibice oraz dziennikarze. Prezes stoi za Venturą murem, wszyscy razem wiele przeszliśmy i sporo osiągnęliśmy. Trener pracuje w klubie od czterech lat, razem awansowaliśmy do Serie A, a w poprzednim sezonie do europejskich pucharów. Ma mocną pozycję, nie zostanie zwolniony przy okazji pierwszego niepowodzenia.
Kiedy ostatni raz polski piłkarz strzelił w Serie A dwa gole, pana nie było na świecie.
– Na Twitterze widziałem okładkę poniedziałkowego Przeglądu Sportowego. To zaszczyt być pierwszym zawodnikiem po Zbigniewie Bońku, który wbił dwie bramki w Serie A. Prezes zrobił to w meczu z Atalantą w styczniu 1986 roku, a ja urodziłem się dwa lata i miesiąc później. Satysfakcja jest spora, tym bardziej dla obrońcy. I jeszcze pierwszego gola strzeliłem stopą, a nie głową. Dwa trafienia to też coś wyjątkowego. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś mi się to zdarzy, ale podejrzewam, że nieprędko.
Kilka rzeczy już cytowaliśmy. Linetty odejdzie z Lecha latem, Piast może mieć problemy z zatrzymaniem w klubie Vassilijeva – o tym było we wczorajszym przeglądzie prasy. W takim razie może kawałek o Smudzie, który złagodniał. – Nie będziemy pruli, jak ostatnio – zapowiada.
Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, nie będziemy pruli jak ostatnio, bo wiem, że piłkarze przyjadą na pierwsze treningi już gotowi. Każdy z zawodników dostał dokładną rozpiskę, co ma robić podczas przerwy świątecznej. I to nie było tak, że my je im wcisnęliśmy, to oni chcieli je dostać. Oszczędzą mi problemu, my tylko dołożymy im to, czego jeszcze będą potrzebować – mówi Smuda. Uważa, że przez półtora roku wprowadził zespół na odpowiedni poziom motoryczny. – Jesienią nie było ani jednego meczu, w którym przeciwnik byłby od nas lepszy pod tym względem. Nigdy nie zabrakło nam sił…
Zainteresowani mogą przeczytać rozmowę z Pavlem Vrbą. Nas, szczerze, nie bardzo obchodzi, jak rodzina Vrbów będzie spędzać święta, tak więc tylko wyrywkowo, co ciekawsze:
Podobno blisko powołania do reprezentacji Czech jest Lukas Droppa.
– Znam tego piłkarza, ale jeszcze z czasów jego gry w Baniku Ostrawa. Był tam podstawowym zawodnikiem i zapowiadał sie obiecująco. Teraz gdzie on występuje? We Wrocławiu?
W Śląsku.
– Dobrze myślałem. Już dawno nie widziałem go w akcji i nie mam z nim kontaktu. Jeśli chodzi o powołanie dla niego, byłoby o nie o tyle trudno, że w kadrze na jego pozycji są w tej chwili Jaroslav Plasil z Bordeaux i Lukas Vacha ze Sparty Praga.
Wygląda na to, że wcześniejsze zapowiedzi o rychłym powołaniu miały mało wspólnego z rzeczywistością. Ile wspólnego z nią będzie mieć natomiast news o Klichu w PAOK-u Saloniki?
Informację o rzekomym transferze Mateusza Klicha podał dziennik Wolfsburger Allgemeine Zeitung. Jej potwierdzenie znalazło się także na oficjalnym profilu piłkarza na Facebooku. Mateusz Klich opuści zimą drużynę Wilków. Mocno zainteresowany jest nim PAOK – czytamy. Takie rozwiązanie byłoby dla Polaka najlepsze. W obecnym sezonie nie zagrał nawet minuty dla Wolfsburga. Mało tego – tylko dwa razy usiadł na ławce rezerwowych. Występował jedynie w czwartoligowych rezerwach drużyny. Zagrał tam sześć razy, strzelił trzy gole i zaliczył trzy asysty. Jedyny mecz w pierwszym zespole w tym sezonie rozegrał dla reprezentacji Polski – 70 minut we wrześniowym spotkaniu el. EURO 2016 z Gibraltarem (7:0). Był to zarazem jego ostatni występ w kadrze w tym roku. Przez brak gry w klubie Adam Nawałka przestał go powoływać. Klich na poprawę swojej sytuacji w Niemczech nie ma co liczyć.