Reklama

Kasa misiu, kasa. Klejnot z River wybrał petrodolary zamiast kariery

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2014, 15:46 • 3 min czytania 0 komentarzy

Debiutował w River Plate jako siedemnastolatek, zmieniając na dziesiątce Ariela Ortegę. Miał być kolejnym wielkim trequartistą z Estadio Monumental, iść w ślady takich graczy jak Marcelo Gallardo, Enzo Francescoli czy Pablo Aimar. To do tego ostatniego porównuje się Manuela Lanziniego najczęściej: równie szybki z piłką przy nodze, błyskawicznie podejmujący decyzje.

Kasa misiu, kasa. Klejnot z River wybrał petrodolary zamiast kariery

Dziś ma 21 lat. Występował barwach Fluminense, potem triumfował w lidze argentyńskiej, kiedy z dychą na plecach poprowadził River do zwycięstwa w Torneo Final 2014. Między innymi po trupie Boca, gdzie podczas derbów strzelił bramkę i był najlepszym piłkarzem spotkania; prasa następnego dnia miała niezły trening z wymyślania synonimów słowa „virtuoso”.

Głowa pracuje, choć mierzy raptem 169 cm wzrostu

Niezłe referencje jak na gościa, który w USA dopiero zyskiwałby pełnoletność, prawda? Ale przecież przypadkowi gracze nie rozgrywają tak szybko prawie stu gier dla River na najbardziej wymagającej błyskotliwości pozycji. Ksywka „La Joya”, czyli „Klejnot”, mówi sama za siebie.

Reklama

Lanzini miał wszystko, by ruszyć na podbój do Europy, zrobić kolejny krok w kierunku kariery megagwiazdy. Zainteresowanych było mrowie: mówiło się o Chelsea, która planowała kupić go a potem wypożyczyć.Villarreal, dawniej zakochany w Riquelme, chciał powierzyć filigranowemu piłkarzowi klucze do drużyny. Wspominano o Dortmundzie, ale ponoć najbardziej w grę wchodził kierunek włoski, ku uciesze argentyńskich ekspertów. Zwracali oni uwagę, że „La Joya” musi popracować nad przygotowaniem taktycznym, a gdzie jak gdzie ale w Serie A miałby najlepszą szkołę z tego elementu gry. O Manuela miały bić się kluby z Rzymu, a faworytem była Roma, która już wcześniej ubiła z River udany interes przy nabyciu Lameli.

Ale koniec końców klejnot Estadio Monumental trafił do Abu Dabi i od pół roku gra w lidze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Sam tak postanowił, co podkreślał prezes River, Rodolfo D’Onofrio na łamach argentyńskiej gazety „Clarin”: – Ja nawet nie chciałem go sprzedawać, jeszcze nie teraz. Ale rozumiem, że piłkarze muszą zabezpieczyć swoją przyszłość i ciężko im jest odrzucić fantastyczne finansowo oferty.

Nie mamy wątpliwości, Lanzini w Abu Dabi dostał na pewno większy kontrakt, niż byłby mu w stanie zaproponować już teraz ktokolwiek w Europie. Na Starym Kontynencie pojawiłby się z łatką supertalentu, ale zarazem projektu, nad którym trzeba sporo popracować zanim zacznie realizować swój potencjał. Z drugiej strony, zrobiono by wszystko, by został wielkim graczem, do czego ma predyspozycje. A jeśli by mu się udało, wówczas dyktowałby warunki zawsze i wszędzie, zarówno klubom jak i reklamodawcom.

W Abu Dabi? Gracz sam mówi, że wybrał tę ofertę bo daje ona szansę na rozwój, ale chyba zapomniał dodać, że chodzi o rozwój limitu na karcie kredytowej. Dajcie spokój, o jakim innym rozwoju można mówić, skoro na co dzień rywalizuje w większości z półamatorami? Jasne, w jego drużynie są Pitroipa czy Vucinić, tu i tam kopie ktoś poważny. W większości jednak chodzi o graczy, którzy swoje osiągnęli, mają jakąś tam przyzwoitą karierę już za sobą. Lanzini natomiast w wieku 21 lat przeniósł się do świetnie płacącej ligi oldbojów.

Jak dla nas, prawie na pewno zarżnął swoją karierę. Pewne możliwe ścieżki się zatarły, pewne znakomite szanse już się nie pojawią. Lata kluczowe, które mógłby spędzić na nauce najwyższego poziomu, spędzi na obijaniu futbolowych nieuków. Nawet jeśli zrobi w Azji furorę, w Europie mało kogo będzie to obchodzić, bo to tylko liga ZEA. Jeśli już nawet ktoś chciałby dać mu szansę, to już nie będą to kluby z pierwszego szeregu jak teraz. Czyli tym bardziej w przyszłości nie będzie mógł liczyć na europejski kontrakt podobny do tego, który ma w Abu Dabi. A wątpliwe, by chciał zgodzić się na obniżkę myśląc o wyzwaniach w karierze, skoro już teraz, gdy wszystko jeszcze przed nim, rzucił się na górę monet.

Żegnaj, „La Joya”! Ciekawe jakim piłkarzem mógłbyś zostać.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...