Reklama

Pytanie „za milion”: czy Wołąkiewicz zasługuje na nowy kontrakt w Lechu?

redakcja

Autor:redakcja

08 listopada 2014, 14:21 • 2 min czytania 0 komentarzy

Hubert Wołąkiewicz przyjął przedziwną postawę w okresie, w którym waży się jego przyszłość w Lechu Poznań. Zaniżył loty do tego stopnia, że brzuchem trze o asfalt. Robi absolutnie wszystko, by wszem i wobec obwieścić: nie, ja nie chcę, przestańcie, bo wam będę robił na złość! Tymczasem, z tego, co udało nam się ustalić, Maciejowi Skorży zależy na przedłużeniu wygasającego w czerwcu przyszłego roku kontraktu…

Pytanie „za milion”: czy Wołąkiewicz zasługuje na nowy kontrakt w Lechu?

Wydawałoby się, że po zakończeniu sezonu nadejdzie idealny moment, w którym będzie można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – zejść z kosztów, wszak wątpliwej jakości usługi pana Huberta do najtańszych nie należą, a także – a może przede wszystkim – pozbyć się raz na zawsze tego konia trojańskiego.

Jeszcze ładnych parę tygodni temu, gdy Kolejorza przejmował Skorża, byliśmy skłonni wyobrazić sobie następujący scenariusz: nowy szkoleniowiec dziwi się skrajnie beznadziejnej dyspozycji poczciwego niegdyś obrońcy, zatem nie dziwota, że chce go „dotknąć”. Sprawdzić, czy u niego nagle nie odpali. I już teraz, we wczorajszym meczu z Podbeskidziem, otrzymaliśmy odpowiedź twierdzącą. Rzeczywiście odpalili, ale jednego papierosa od drugiego, kibice zgromadzeni przy Bułgarskiej, ponieważ w prostej sytuacji Wołąkiewicz nie przeciął podania, po którym padł gol wyrównujący dla gości. A tak nieudolnie nie trafić w piłkę to tak, jakby nie wcelować do garażu. Parkując Smartem, oczywiście…

Hubert w obecnych rozgrywkach aż sześciokrotnie zasłużył na notę 1 lub 2, z kolei średnia z całego sezonu jest wyraźnie poniżej trzech, czyli granicy między dostrzegalnym gołym okiem dołkiem formy a piłkarską pokraką. Jego piątkowy popis był tylko potwierdzeniem, że to nie przypadek. Kiedy wchodził na boisko z ławki rezerwowych, w głowach tysięcy kibiców po prostu musiała kiełkować myśl: o kurwa, my jednak wcale nie musimy wygrać, choć prowadzimy 1:0. Musieli w ten sposób kombinować, skoro ich zawodnik z godną podziwu regularnością zawodzi właśnie wtedy, gdy z konieczności akurat trzeba na niego liczyć…

Statystyki nie kłamią – z Wołąkiewiczem na boisku Lech traci dwa razy więcej aniżeli bez niego. Warto, by mądre głowy dowodzące Kolejorzem przeczytali powyższe zdanie kilka razy, po czym zadali sobie pytanie „za milion”: czy oby na pewno zależy im, by przedłużyć kontrakt z koniem trojańskim? 

Reklama

Fot. FotoPyK 

Najnowsze

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...