Reklama

Bezradny jak City w Europie. Wnioski po czwartej kolejce LM

redakcja

Autor:redakcja

06 listopada 2014, 15:21 • 5 min czytania 0 komentarzy

Manchester City. W futbolu nie ma większych finansowych magnatów, to piłkarski ekwiwalent baseballowych New York Yankees. I żeby klub z najwyższym budżetem w piłce do tego stopnia od lat cieniował w Lidze Mistrzów, wygrał 5 z ostatnich 17 meczów w tych rozgrywkach, z czego 4 to triumfy nad Viktorią Pilzno i CSKA Moskwa? O co tu chodzi?

Bezradny jak City w Europie. Wnioski po czwartej kolejce LM

Fani „Citizens”, nie mam dla was dobrych wieści, skoro Pellegrini z rozbrajającą szczerością przyznał, że nie wie o co chodzi, to wręcz wypada być zaniepokojonym. Owszem, mówił o problemach z pewnością siebie (choć przy takich płacach powinno się sprawdzić stan konta i pewność siebie błyskawicznie winna wrócić), ale generalnie, w wypowiedziach Chilijczyka czai się bezradność.

Taka sama, jak i u ekspertów. No bo jak sensownie wytłumaczyć europejską niemoc City? Intensywne angielskie rozgrywki? E, inni z Premier League jakoś potrafią sobie poradzić na kontynencie. Brak doświadczenia w Europie? Dajcie spokój, tam pełno ogranych zawodników, przecież to armia zaciężna, która z niejednego pieca chleba jadła. Nie wiem, naprawdę nie wiem. No bo przecież nie, ku… rczę pieczone, nie wąska kadra albo wyspiarski styl gry.

Ale City zupełnie nie szkoda, w tym cały myk. Tyle pustych krzesełek na meczach LM nie zobaczycie nigdzie. Kibice jakoś nie dorośli do tych rozgrywek, nie cenią ich, a skoro tak, żegnam ich bez żalu.

***

Reklama

Ależ lubimy czasem przywalić w Premier League. Dokładnie milion razy przeczytałem od wczoraj o kryzysie angielskiej ligi (tak, liczyłem!), o tym jak jest przeceniona, jak to Anglicy znowu się wycofają z Europy, by grać tylko ze sobą i mieć przekonanie o swojej wielkości.

Oczywiście, że reprezentanci wysp nie powalili w tej kolejce. Ale czy Arsenal właśnie zaprzepaścił szanse na wyjście z grupy? Czy Chelsea zagrzebała się na dnie tabeli, a Liverpool skompromitował na Bernabeu? Ostatni raz jak sprawdzałem, to i „Kanonierzy” i „The Blues” pewnie zmierzali do kolejnej rundy. „The Reds” mają swoje problemy, ale też stoją na uprzywilejowanej pozycji, bo z Bazyleą w kluczowym meczu zagrają u siebie. A przecież i City pozostaje w grze, czego nie można powiedzieć choćby o najsłabszej z ekip La Liga, Bilbao.

Może to dlatego, że Premier League tak urosła, dlatego teraz wszystko poza biciem rywali jak leci niektórzy przyjmują jako rozczarowanie, a przynajmniej okazję do wbicia szpili. Tymczasem przecież to jest futbol do cholery, ojczyzna niespodzianek i nieprzewidywalności. W którym jak w którym sporcie, ale właśnie tutaj nie powinno się panikować po jednym meczu, tudzież jednej kolejce.

***

Czy zwiększa się właśnie na naszych oczach różnica między umowną drugą ligą europejską, a ścisłym topem? Te dwa dni były festiwalem proszenia o łaskę, a proszącymi ci, którym z tym nie do twarzy. Roma pojechała na Bayern by się nie skompromitować, zamurować w jedenastu i nie grać w piłkę. Poprosić o jak najniższy wymiar kary. Liverpool już w ogóle wywiesił białą flagę przed meczem, Rodgers uznał, że nie ma sensu szarpać się o punkty, pogodził się z klęską przed pierwszą minutą.

To dość interesujące, a może nawet: niepokojące. Do tej umownej drugiej ligi można dobić, to dostępne dla większości, ale wjechać wyżej? Grono staje się coraz bardziej elitarne, coraz bardziej niedostępne.

Reklama

***

W NBA często przygotowują tak zwany „Power Ranking”, czyli kto w danej chwili wydaje się najmocniejszy w lidze. Gdybym tak miał spojrzeć na europejską piłkę, na podium znaleźliby się Bayern, Chelsea i Real. Dalej na pewno nie przepaść, ale trochę dystansu między tą trójką a peletonem na pewno jest, biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie.

Najbardziej imponują Bawarczycy, cóż to jest za walec. Wygrać ligę w październiku, ktoś o tym słyszał w poważnych rozgrywkach? Możecie powiedzieć, że przesadzam, ale też zgodzicie się, że taką tezą wcale wiele nie ryzykuję. CL zresztą to taki sam popis, trafili przecież do grupy śmierci, a przemaszerowali przez nią, jak gdyby to był puchar pasztetowej. Grupa śmierci owszem, ale dla wszystkich innych, nie dla nich. Oni robią tu za figurę w czarnej szacie i z kosą.

Polecam oswoić się też z myślą, że najlepszym transferem lata w Europie było ściągnięcie Xabiego Alonso do Bawarii. Wiele było medialniejszych zakupów, ale praktyczniejszych nie widzę. Oto gość, który wybitną drużynę jeszcze potrafił wznieść o pół półki, albo i całą półkę wyżej. Klasa.

***

Jak słusznie zauważył mój znajomy, BATE powinno zmienić nazwę na BATY. Spytałem jak więc nazwać Bilbao, które jest za Białorusinami w tabeli, i też znalazłem odpowiedź: Athletic Bilbalol. Zgrabnie.

Kasa się zgadza w Borysowie, ale 19 goli straconych w czterech meczach… Wybaczcie. Może mają więcej punktów niż City, może ograli Hiszpanów, może są tylko z Białorusi, ale to i tak kompromitacja. Przesada, bez względu na okoliczności. Wszystko co BATE powinno dostać tej jesieni, prowizję menadżerską za zimowy transfer Luiza Adriano z Szachtara, tak go pięknie wypromowało, jak kiedyś Raków Dembińskiego. Co by było, gdyby polski klub dostał się do Ligi Mistrzów i zanotował taki wynik? Już słyszę te narzekania, że gdzie się było pchać w ubabranych błotem kaloszach na bal.

A królem polowania wśród najmniejszych Maribor, czyli ekipa, po której zupełnie się tego nie spodziewałem. Uważałem ich za dostarczyciela punktów sensu stricto, trafiającego do porządnej grupy, mającego najmniej do zaoferowania ze wszystkich maluczkich (no dobra, Luka Zahović to będzie piłkarz przez duże P). A tutaj proszę, z boiska pokonani schodzili tylko raz! Niepojęte.

Aha, wiecie, że karnego Hazarda obronił Jasmin Handanović, kuzyn Samira z Interu, uznawanego za top 3 fachowców od łapania jedenastek na świecie? Mają to we krwi.

***

Na koniec prosiłbym o jedno: dajmy spokój Milikowi. Wystarczy z szopką medialną, w niczym mu ona nie pomoże. Dobrze, że to ułożony chłopak, sodówka mu nie grozi, ale mnie autentycznie razi, gdy słupek Arka z Barceloną urasta do miana wydarzenia kolejki.

Widzę tylko jeden scenariusz, w którym istotnie byłoby to rozsądne: gdyby na wszystkich szesnastu stadionach nie padł ani jeden strzał.

Leszek Milewski

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...