Puchar naprawdę rządzi się swoimi prawami. Alcorcon może rozbić Real Madryt, czwartoligowe Bradford potrafi wygrać z Arsenalem, a anonimowe Epinal z Olympique Lyon. W Polsce też bywa komicznie. Stal Stalowa Wola najpierw wyrzuca z pucharu Lechię Gdańsk, a następnie straszy Śląska Wrocław. I to straszy nie tylko tzw. „Bubel areną” czy kompletnie zaoranym boiskiem, ale przede wszystkim grą! Trzy dni temu zawodnicy Jaromira Wieprzęcia polegli ze Stalą Mielec po dwóch golach Mateusza Cholewiaka, a teraz stawili opór kandydatowi do tytułu. Jeśli ktoś uważa, że pomiędzy szóstą drużyną II ligi a czołowym zespołem Ekstraklasy jest jakaś przepaść nie do pokonania, niech ściągnie powtórkę dzisiejszego meczu.
74. minuta. Grodzicki podbija sobie piłkę kolanem w polu karnym, ściera się delikatnie z obrońcą, ale to wystarcza sędziemu, by gwizdnąć jedenastkę. Wieprzęć szaleje przy linii, trybuny skandują „złodzieje, złodzieje”, fotoreporter podbiega pod pole karne, by pstryknąć fotkę, zostaje stamtąd usunięty, do piłki podbiega Mila i… I broni Wietecha, bohater Stali. 36-latek rozgrywający szesnasty sezon w Stalowej Woli zwycięża w pojedynku z bohaterem narodowym. Historia, którą będą tam wspominać latami. Mimo bramki Calahorro, która padła na trzy minuty przed końcem i rzutem na taśmę uratowała Śląsk od dogrywki.
– Nie jest tak, że Mila przechodzi obok meczu. On jest po prostu bezradny – podkreślali w drugiej połowie komentatorzy, ale takiego stwierdzenia mogliby użyć, opisując niemal wszystkich piłkarzy Śląska. Nikomu nie można zarzucić braku walki – im dzisiaj zwyczajnie nic nie wychodziło. Kompletnie bezużyteczny był Paixao, Pich popełniał proste błędy techniczne, Machaj zniknął, a cała reszta dostosowała się do drugoligowego poziomu. Tradycyjnego „pawełka” zaliczył też Pawełek, ale napastnik Stali zapomniał, że Pawełek to Pawełek i w decydującym momencie zabrakło koncentracji oraz przyciśnięcia bramkarza. Posypałyby się dwójeczki, gdyby to była liga, oj posypałyby się…
Śląsk przechodzi więc do ćwierćfinału, gdzie zmierzy się z Pogonią lub Legią, a dzisiejszy dzień dał odpowiedź na jeszcze jedną kwestię. A może w zasadzie nie tyle odpowiedź, co potwierdzenie – Wojciech Pawłowski chyba został już oficjalnie wypluty przez trzeci klub. Po Udinese i Latinie Calcio byłemu lechiście ktoś właśnie pokazuje drzwi we Wrocławiu od drugiej strony. Jeśli nie dane jest mu grać przy TAKIM konkurencie i z TAKIM przeciwnikiem, to chyba warto poszukać szczęścia gdzie indziej. Albo – póki jeszcze nie jest za późno – pomyśleć o studiach? Dziś 36-letni Wietecha zrobił więcej niż solid keeper przez ostatnie dwa lata.
Fot. FotoPyK