„Przegląd Sportowy” donosi o wiejskich praktykach w Śląsku Wrocław. No, miasto duże, ale jednak w samym klubie – mentalna wiocha. Jak twierdzi prasa, działacze uparli się, że złamią Sebino Plaku, niezbyt utalentowanego piłkarza ściągniętego z ligi albańskiej, któremu ktoś jakże mądry zagwarantował 42 tysiące złotych miesięcznie. Teraz Plaku przechodzi przez wrocławską ścieżkę zdrowia: trening biegowy, trening siłowy, trening z rezerwami, trening z juniorami z akademii, czasami też wyjazd na mecz drugiej drużyny, ale tylko po to, by go obejrzeć (nie jest wpisywany do protokołu).
Wieś tańczy i śpiewa.
W „PS” znajdujemy wypowiedzi prezesa oraz rzecznika prasowego, obaj wysyłanie Plaku do akademii nazywają marketingiem. Fajny marketing, gdyby szanowny prezes przebrał się za bociana i chodził po wrocławskim rynku, to byłby jeszcze fajniejszy. Rzecznik prasowy w ramach akcji marketingowej mógłby z kolej dokręcać śruby w podkładach kolejowych.
Nie no, bądźmy poważni. Kontrakty się podpisuje i realizuje, albo się je rozwiązuje za zgodą obu stron. Gdyby sytuacja Plaku była normalna, to trenowałby on z pierwszą drużyną, a na mecze rezerw jeździł po to, aby w nich grać. Z kolei do akademii wysyłany byłby tak samo często jak pozostali członkowie drużyny… Marketing a szmacenia zawodnika to dwie różne sprawy. Józef Wojciechowski też mógłby powiedzieć, że Kokosiński biegający po schodach to był marketing (o klubie pisano więcej niż zazwyczaj), a jednak był to przede wszystkich obciach.
Plaku się prędzej czy później złamie i rozwiąże kontrakt bez odprawy, a działacze sami sobie pogratulują. My jednak już dzisiaj pogratulujemy marketingu: dzięki tej świetnej akcji wszyscy piłkarze w Polsce wiedzą, że kontraktu ze Śląskiem lepiej nie podpisywać, bo może się to skończyć zsyłką.
Aha, drodzy panowie, pamiętajcie też o świetnej akcji marketingowej Jagiellonii Białystok, która kazała Przemysławowi Trytko przystrajać choinkę. Święta za pasem, aż szkoda zmarnować taki potencjał, pomysł do podkradzenia.
Fot.FotoPyK