Rozgrywki Pucharu Polski tradycyjnie dostarczyły kibicom wielu niezapomnianych wrażeń, a piłkarzom ekstraklasowym – wielu niezapomnianych epitetów. Jedni opadali z pierwszoligowcami, drudzy – z drugoligowcami, trzeci – z trzecioligowcami…
– Czwarci – z czwartoligowcami? – domyśliła się Opinia Publiczna. Nie, czwarci akurat awansowali. Skoro pucharowe cuda mamy za sobą, to może teraz czas na cuda ligowe? Co roku mamy jedną dziwną kolejkę, w której wygrane, przegrane i remisy są kompletnie odczapistyczne, może więc fakt, że dotarliśmy do 1/3 sezonu zasadniczego, stanowi dobry moment na odrobinę ligowego szaleństwa i nieprzewidywalności?
26 września, piątek
Korona Kielce – Piast Gliwice (godz. 18:00)
Kolejkę zaczynamy meczem przedostatniej drużyny w tabeli z zespołem, który w Pucharze Polski dopiero po karnych zdołał pokonać przeciętnego drugoligowca.
– A Korona z Pucharu odpadła – odgryźli się kibice Piasta.
– Ale przegraliśmy z Górnikiem Zabrze – zauważyli kibice Korony.
– No właśnie – tryumfalnie zachichotali kibice Piasta.
Niby Korona gra u siebie, niby Piast gra coraz składniej, ale tak naprawdę nie wiem, czego oczekiwać po tym meczu. Najlepiej zatem będzie nie oczekiwać niczego – to ograniczy przykre rozczarowania do minimum.
Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna (godz. 20:30)
Górnik jest lepszy u siebie niż na wyjeździe, Śląsk jest lepszy od Górnika…
– U siebie czy na wyjeździe? – uściślała Opinia Publiczna
W ogóle. Śląsk powinien poradzić sobie bez większego trudu…
Opinia Publiczna, mając wieloletnie „poligonowe” doświadczenie, uśmiechnęła się pod nosem zaznaczyła na kuponie „X2”.
…chyba, że zespół po przeczytaniu wywiadu Piotra Tomasika z Tadeuszem Pawłowskim postanowił strzelić kolejnego focha i udowodnić trenerowi, kto tu tak naprawdę rządzi.
– Ale dlaczego focha? – zdziwił się Głos Wewnętrzny – Przecież w wywiadzie nie ma nic, co by mogło prowokować takie reakcje.
Jakby ligowcom z Wrocławia potrzebne były jakieś preteksty…
27 września, sobota
Zawisza Bydgoszcz – Ruch Chorzów (godz. 15:30)
Wiódł ślepy kulawego czyli ładnie się nam sobota zaczyna… W 1/16 Pucharu Polski Zawisza przegrał z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:2.
– To nie wstyd! – żachnęli się bydgoszczanie – Kilka zespołów przegrało ostatnio z Podbeskidziem.
– Ale żeby po bramkach Dariusza Pietrasiaka? – wybałuszyła oczy Opinia Publiczna.
…a Ruch Chorzów, grając pierwszym składem, przegrał z trzecio-czyli-czwarto-ligową TP Ostrovia Ostrów Wielkopolski.
Pytanie meczu: czy my naprawdę chcemy go oglądać? Tym bardziej, że po linii będzie biegał pan sędzia Sadczuk.
GKS Bełchatów – Pogoń Szczecin (godz. 18:00)
Bełchatów na czwartym, Pogoń na dziewiątym, Bełchatów u siebie jeszcze nie przegrał, Pogoń na wyjeździe gra lepiej niż w domu, GKS wygrał we środę z Flotą Świnoujście, co może stanowić zgrabne preludium do wygranej ze szczecinianami, Pogoń męczyła się z Dolcanem Ząbki, a wygraną w dogrywce dał jej Patryk Małecki, co sugeruje, że u ex-wiślaka wystąpił „syndrom Samsona Miodka” i lepiej mu pod futbolówkę nie podchodzić. Napisałbym że mecz zapowiada się lepiej niż spotkanie w Bydgoszczy, ale ponieważ moje przepowiednie sprawdzają się…
– Sprawdzają się? –Głos Wewnętrzny wskazał stosik zmarnowanych kuponów.
…w trybie mocno skośnym – nie napiszę, ograniczając się do „mania” nadziei.
Legia Warszawa – Lech Poznań (godz. 20:30)
Parę tygodni temu wynik byłby łatwy do przewidzenia – Legii byłoby bez różnicy czy to Lech Rumaka, czy Lech Chrobaka, czy Lech kogokolwiek innego. Dziś natomiast…
– Kontuzjowani są Jevtić, Sadajew, Linetty, Ubiparip – powiedziały Internety.
No to dziś w sumie też powinno jej to być obojętne, choć przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu internety twierdziły, że Hamalainen nie zagra w meczu z Zawiszą, a zagrał i to jak.
Tydzień temu Rumak wracał do Bydgoszczy, w sobotę Skorża wraca do Warszawy. Nastrój będzie, oby były emocje i bramki – najlepiej tyle ile w meczu Legia-Śląsk albo nawet Lech-Zawisza, a kto komu strzeli więcej – to już sprawa zupełnie drugorzędna. Ma być Mecz przez duże „M”!
28 września, niedziela
Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk (godz. 15:30)
„Po dwunastej godzinie na wieży wybiła godzina dwunasta. Uczułem zmęczenie, więc położyłem się do łóżka, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
– Kto tam? – spytałem.
– Listonosz – odpowiedział listonosz.
– Teraz, o tej godzinie?
– Tak, mam dla pana bardzo ważną wiadomość.
– No to niech pan wrzuci list do skrzynki.
– Kiedy nie mogę, bo to jest wiadomość ustna.
– To niech pan krzyknie głośno.
– Kiedy nie mogę, bo ktoś podsłuchuje pod drzwiami. (…)
Wstałem. Otworzyłem. Na korytarzu stał listonosz, strażak, kominiarz” oraz sędzia Przybył i chórem krzyknęli:
– Czy to tu odbywają się przesłuchania na nowego Lechii Gdańsk?
Mogę uwierzyć w dobry mecz. W wygraną Lechii nie wierzę, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że to nasza Ekstraklasa i nie takie cuda Polska widziała.
– Cała?
Nie, jedna, jedyna osada…
Cracovia – Wisła Kraków (godz. 18:00)
– Hańba! – zagrzmiało na Błoniach, a mieszkańcy Krakowa zionęli oburzeniem (z wyjątkiem Smoka Wawelskiego, który zionął ogniem za 1,23 zł z VAT-em i pana Zenka spod ósemki, który zionął wczorajszą ucztą Trymalchiona ze szczególnym naciskiem na szprotki). Wszystko dlatego, że do sędziowania derbów wyznaczony został sędzia z Warszawy, co stanowi kłodę ateizmu, rzuconą ręką neoiliberałów pod nogi polskiego… Ups, przepraszam – to nie ta kłoda.
Derby Krakowa – zawodnicy udają, że grają dla publiczności, publiczność udaje, że przyszła tu dla sportu, komentatorzy udają, że nie słyszą tego, co się leje z trybun, realizatorzy starają się wyciszyć mikrofony na płycie, ale przecież wszystkich wyciszyć się nie da, a siwobrodzi znawcy mówią, że daaalij mi z takim derbami, bo to zwykła ligowa młocka, pod względem wagi nieporównywalna z derbami z roku 1948, w których Cracovia odebrała mistrzostwo Wiśle i derbami z roku 2012, gdy Wisła spuściła Cracovię do I Iigi.
29 września, poniedziałek
Jagiellonia Białystok – Podbeskidzie Bielsko-Biała (godz. 18:00)
– Tata, muszę wyjść! Kop się sam! – wrzasnęła wredna królewna. Król jęknął i zaczął kopać się sam: lewa nóżka kopała prawą nóżkę, prawa nóżka kopała lewą nóżkę, a ponieważ pan sędzia Musiał jest twardy jak Roman Bratny i byle czego nie gwiżdże, Dariusz Pietrasiak będzie kopał Mateusza Piątkowskiego, a Michał Pazdan będzie kopał Macieja Korzyma… Na szczęście trener Probierz i trener Ojrzyński oko mają sokole, a głosy donośne, więc piłkarze na pewno będą kopać także piłkę i może poniedziałkowy mecz nie będzie senną mamałygą na dyżurny remis
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
Prezes LZS Poligon miał poważny zgryz.
I prezes LZS Poligon poszedł. Po rozum do głowy, więc pewnie trochę mu to zajmie i oby zdążył wrócić przed 17:45, gdy zatrzaśnie się transferowy szyberdach. Sześćdziesiąte drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, dziesiąte miejsce w lidze „poligonowej” (kod: 521124413) w dziesiątej kolejce pół składu do wymiany, a punktów odejmowanych za nadprogramowe transfery żal, oj, żal. A w klasyfikacji lig prywatnych – jeszcze trudniej. Dwa tygodnie temu liga „poligonowa” (kod: 521124413) wyprzedziła ligę Krzysztofa Stanowskiego – tydzień temu liga Krzysztofa Stanowskiego wyprzedziła nas. Zbliżyliśmy się do ligi Żelisława Żyżyńskiego – uciekła nam o 43 punkty (za to dogoniliśmy ją „liczebniczo” – i u nas, i u redaktora Żyżyńskiego gra 1360 zespołów), byliśmy na czwartym – jesteśmy na szóstym.
Zadanie bojowe na dziesiątą kolejkę: LZS Poligon spróbuje utrzymać pierwszą dziesiątkę ligi „poligonowej” (kod: 521124413) i wrócić do pierwszej pięćdziesiątki klasyfikacji generalnej, liga „poligonowa” (kod: 521124413) dogania pierwszą piątkę, zwiększa przewagę nad pozostałymi drużynami i zyskuje przynajmniej jednego przedstawiciela w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej. I uprzedzam – jeśli się nie uda, zgryz będziemy mieli wszyscy, a pani Bożena już aluzyjnie zgrzyta wiertłem…
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk, AJK