W Krakowie odbył się dziś strasznie dziwny mecz. Dziwny, bo po pierwsze mierzyli się ze sobą dwaj potencjalni spadkowicze, a nam udało się nie umrzeć przed telewizorem z nudów, a po drugie – w piłkę grała jedna drużyna, a wygrała druga. Cracovia – mimo upływu wielu lat – wciąż pokazuje taką padakę, jaką pokazywała jeszcze za kadencji Lenczyka, Ulatowskiego, Stawowego i piętnastu innych trenerów, a Górnik… Górnikowi zabrakło dziś takiej typowej piłkarskiej pazerności. Zamiast rozszarpać rywala, który sam się do tego wystawiał przed dobrą godzinę, woleli zrobić mu miejsce. Efekt? 1:2. Zamiast trzech punktów zero.
Wystarczy nawet sam rzut oka na noty, by stwierdzić, że było to spotkanie nietypowe. W Cracovii – nie licząc bramkarza – trudno kogokolwiek w zasadzie wyróżnić. Swoje zrobił fighter Covilo, który wygrywa na oko z 90% pojedynków główkowych, na tradycyjnie kapitalnym poziomie zagrał Pilarz, ale… No właśnie. Wydawało nam się, że przerwa w rozgrywkach to odpowiedni moment, by zmienić taktykę Pilarz-5-2 na coś bardziej innowacyjnego, ale trener Podoliński jednak się na to nie zdecydował. Kilka minut gry. Dwa zrywy Budzińskiego, totalna apatia Nowaka, Zjawińskiego i obrona, która nie gwarantowałaby utrzymania na poziomie III ligi lubelsko-podkarpackiej. Skoro z Podolińskiego taki innowator, to może warto byłoby pomyśleć o grze zupełnie bez defensywy? Na pewno nie byłoby gorzej niż przy bloku Rymaniak-Żytko-Jaroszyński.
Były szkoleniowiec Dolcanu pracuje już w Krakowie osiem kolejek i chyba powoli można go zacząć z tej pracy rozliczać. Transfery? Śmiech. Wyniki? 2-2-4. Styl? Dobre pytanie – gdzie ten styl? Momentami oglądając Cracovię w pierwszej połowie zastanawialiśmy się, czy mocne deklaracje Podolińskiego z Ligi+ Extra nie obróciły się przeciwko niemu, bo piłkarze wyglądali tak, jakby akceptowali wynik 0:1. Marazm, pasywność, bierność, brak jaj, charakteru, jakości i Pilarz. Tak wyglądała dziś Cracovia. Na niezłą – wbrew temu, co sugeruje wynik – Łęczną jakimś cudem wystarczyło. Udało się prześlizgnąć. Na Piasta za tydzień też wiele nie trzeba. Ale potem seria Wisła, Lechia, Ruch, Pogoń. Może być gorąco.
Fot. FotoPyK