Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

25 sierpnia 2014, 17:09 • 6 min czytania 0 komentarzy

Mało co mnie zdoła zadziwić, a jednak. Parę dni temu weszła w życie ustawa sejmowa, której najistotniejszy fragment brzmi tak: „Kto publicznie znieważy znak Polski Walczącej, będzie karany grzywną”. Żadnych szczegółów, jak to w Polsce. Ani czym jest znieważenie, kto będzie to oceniał… Oczywiście, prędzej czy później, ten bzdurny przepis uderzy w kibiców dwóch warszawskich klubów. Bo, mówiąc szczerze, tylko oni nim się posługują. Ostatnio zrobili nawet piękne racowisko na Łazienkowskiej, czcząc 70-lecie wybuchu Powstania Warszawskiego.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Temat niby niefutbolowy, a jednak. Bo tylko młodzież stadionowa, także z Konwiktorskiej, gdzie pod murawą są groby Powstańców, przenosi ten kod genetyczny – waleczności i bohaterstwa. Niepytania o zgodę, niepoddawania się rygorom. Ta młodzież, choć krnąbrna, nie będzie do tego potrzebować zgody kilku pułkowników i generałów na takie czy inne eksponowanie znaku, który nie należy przecież ani do Związku Powstańców. Malowano go na murach stolicy, gdy nikt o Powstaniu jeszcze nie myślał nawet. Zatem należy do każdego, także do tych, którzy Powstanie uważają za bezsensowne (ja na starość tak właśnie mam, ale w przeciwieństwie do wielu z was widziałem zburzone miasto, i tysiące kmiotów, którzy do nas przyjechali ze wsi zamiast wypędzonych i wymordowanych w liczbie ćwierć miliona!

Ale w czczeniu Powstania nie chodzi o efekt wojskowy, lecz o to jak sadzę, że młody Polak nie ma się do jakich wartości odwołać. Nie dała ich komuna i oszukał kapitalizm. Zdradziły dziewczyny, rozczarowali rodzice. Stąd potrzeba sięgania po mitologie, a Powstanie takim mitem jest. Ale żeby władzy przyszło do głowy, iż to jest najważniejszy problem do rozwiązania – kontrolowanie PW, którego nikt nawet nie śmiałby zelżyć – w czasach kryzysu, bezrobocia, sankcji, umów śmieciowych… Noo, niezły kabaret. Na razie nie ma w ustawie zapisu, ze znaku nie można nosić na koszulkach. Niezły kabaret! Ale to nie jest śmieszne wcale. Ta młodzież po was przyjdzie, jak i wy – w plutonie policji – przyszliście w trakcie składania wieńców na Kopcu aresztować pod wydumanym pozorem Starucha. 1 sierpnia. To nie była zniewaga?

Ha, w czasach młodości nosiło się na koszulkach różne rzeczy. Za komuny: „Nie lubię ruskich. Pierogów”. Potem, gdy straszono już stanem wojennym – zakładałem: „Element antysocjalistyczny”, „Pełzająca kontrewolucja” czy „Albin Siwak superstar” (było takie beznadziejne indywiduum). W stanie wojennym wpinaliśmy w klapę oporniki, i niestety też czasem „Bolka”. No, ale był reżim i jak ktoś został zabrany na dołek to w zasadzie nie powinien się niczemu dziwić. Ale potem przyszła ta wolność i co? Siedmiuset młodziaków zatrzymanych za jeden niesiony widelec? Karanie za jedną literę w napisie zamykaniem stadionu? Teraz – aresztowaniem faceta na 48, który poszedł na towarzyskim meczu po dzieci? W jakim my kraju żyjemy? Zaraz pewnie będziecie wybierać przy urnach, zastanówcie się!

Wolno nazywać nas bydłem, nie wolno gwizdać na faceta ośmieszającego stan profesorski. Przykładają do tego niestety rękę powstańcze niedobitki (a ich szeregi wciąż rosną, choć zgodnie z prawami biologii winno raczej ubywać). Czapkują władzy – aż nie chcę myśleć że za przydział kwaterunku, medal z blachy pokolorowanej, lampasy za przegraną wojnę, darmowe bilety na autobus. Co ta władza wam dała, szanowni – raz w roku złoży wieniec na cmentarzu, kryjąc się przed pogardą ludzi za szeregami borowików?

Reklama

Powstańcy zarządzający różnymi organizacjami podpadli mi już za komuny – gdy państwowym uroczystościom zazwyczaj asystował „Radosław”, dowódca Kedywu (pewnie podawał rękę czy salutował i tym, którzy AK trzymali po więzieniach i dobijali w katowniach UB). Teraz, gdy przy wyborach prezydenta stolicy przeszkadzał im znak „W” – jakby nie miało prawa do niego i ponad 200 tysięcy zamordowanych cywilów, którzy po parodniowej euforii Powstańców przeganiali. Ale grupa gerontów (ludzi starych) uzurpuje sobie prawo do wyłączności i prawomyślności. Jakoś siedzieli cicho, gdy zamiast Placu Powstania nazwano go Placem Powstańców, podobnie pomnik – brzydki zresztą. Teraz, w Wolnej Polsce chcą ustalać jak wolność tę nam ograniczyć. Jak mamy nie znieważać, choć nikt nie znieważa.

Parę dni temu umówiłem się na piwko z Rysiem Czarneckim, zaprzysięgłym kibicem i wiceszefem europarlamentu. No i przy trzecim dołączył jego syn, legionista, 200 wyjazdów (w tym ten słynny do Moskwy też liczy, to wtedy gdy zatrzymali ich na granicy z transparentem „Zabierzcie Donka, oddajcie skrzynki”). Patrzę, a na koszulce ma i znak Polski Walczącej, i Niezłomnych. I wiedziony przeczuciem mówię – niedługo będą za to was zamykać! Ha, nie sądziłem jednak, że na wniosek tych, których ci młodzi ludzie upamiętniają. I przyklepany w sejmie przez tych, którzy im pracy nie dają!

Tak absurdalnej ustawy nie znam. Równie dobrze można zakazać gwizdania na Polonię (bo to nazwa naszej Ojczyzny), na Legię (Legiony!), Lecha (założyciel całości!). Kolejny zakaz istnieje na wniosek może setki ludzi, gdy tenże sejm poodrzucał wnioski obywatelskie podpisywane i przez milion! Na przykład w sprawie ochrony życia.

Mam nadzieję, i po to właśnie to napisałem, że wy młodzi spróbujecie kiedyś zmienić ten świat. Który kompletnie upadł na głowę i problemów szuka nie tam, gdzie one naprawdę istnieją. Chociaż przesadnie bym na to nie stawiał, ale przynajmniej dobrze radzę. Bo obudzicie się jak młodzi dziewczęta i chłopcy z okupacji, z całej Polski – za późno.

Każde ograniczanie praw obywatelskich jest przestępstwem, a nie to co nosi się na koszulce czy kubku. Wasz wybór, czy chcecie być niewolnikami.

*

Reklama

Tak pojechałem trochę niefutbolowo, to na deser coś głupiego z gazety (nie z „PS”, mają sporą konkurencję na rynku). Otóż biorę do ręki lokalne pisemko „Kurier Południowy”, zwykle żeby znaleźć telefon do tzw. fachowca (tak zwanego, gdyż to na ogół jełopy, partolą wszystko i trzeba poprawiać, ale każdy za to wie jak poprawić polski futbol i skuteczność Lewandowskiego, każdy to ma w małym palcu nawet). Otóż tuż przy reklamach jest dział „sport”, a tam relacja z meczu Kosy Konstancin. Zaciekawiony zerkam, bo prezesuje tam mój sąsiad i druh Kosa, wiceprezes PZPN. I szok! MKS Piaseczno – Kosa Konstancin 7:1. Siedem! Mój MKS (kiedyś Żyro, Kupisz, Jankowski…) rozwalił tamtych na miękko (jak oni kiedyś ekspertów canal plus w PP, tacy sami fachowcy jak ci moi, od wszystkiego). No, ale puenta. Otóż wypowiada się trener Kosy, Dariusz Modzelewski. Otóż, przypominam, przerżnął właśnie mecz siódemką!

„Dopiero uczymy się wszystkiego od nowa. Jestem w Kosie od trzech tygodni, ale jakiś tam pomysł na grę już jest. Początek nie był najgorszy, w drugiej połowie też udało nam się ładnie wymienić kilka podań, ale dzisiaj swojego dnia nie miał nasz bramkarz, który zawalił pięć goli. Nietypowe boisko również miało duże znaczenie (równiutkie i zieloniutkie – dop. PZ). Nie ma co jednak robić tragedii z tego meczu”.

No, Kosa, jakby ci to powiedzieć, tego kabareciarza to ja bym, hm…

Ale nie w aspekcie seksualnym.

 Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...