Eurowpierdol być musi, wiadomo, jest to stały element polskiego piłkarstwa zawodowego. Pierwszy odpadł Piast Gliwice, co w sumie było do przewidzenia i nie wzbudziło chociażby lekkiego zdziwienia nawet w samych Gliwicach, ale że tak szybko z pucharami pożegna się Lech Poznań? Toż to obciach większy niż ego Mariusza Rumaka. Z każdą rundą tracimy po jednej drużynie, co nie jest wynikiem wybitnym, ale też nie jest – jak na nas – przesadnie wstydliwym. Zwłaszcza, że Śląsk Wrocław sprawił dzisiaj naprawdę piękną niespodziankę i w bardzo dobrym stylu wyeliminował Club Brugge. Waldemar Sobota albo pracuje bardzo mocno na transfer, albo na gwiazdorski kontrakt we Wrocławiu.
– Zacząć od złej wiadomości, czy od dobrej? – jak to się zwykło pytać.
– No to zacznij od tej złej – pada odpowiedź.
No to zaczynamy.
Lech się dzisiaj błaźnił w czasie meczu, a Rumak błaźnił się podczas konferencji prasowej. Była więc to solidarna błazenada drużyny i jej trenera. Meczu chyba nie ma sensu opisywać, bo każdy widział: groźniejsi byli od początku do prawie samiutkiego końca goście i wynik 2:1 dla „Kolejorza” to istny cud, niespecjalnie jednak wesoły. Cały zespół Ł»algirisu zarabia mniej niż jeden Manuel Arboleda (który aktualnie porusza się po boisku jak słoń w składzie porcelany), ale stare powiedzenie mówi, że pieniądze nie grają. No dzisiaj nie grały w ogóle.
Oczywiście drużyna, w której najbardziej chwalony jest tak beznadziejny piłkarz jak Ubiparip i w którym w środku pola grają Drewniak oraz Trałka po prostu nie może być dobra. Nie może i już, tak jak nie może być dobry film, w którym gra Tomasz Karolak. Jednak tym razem nawet ta ekipa – w ostatnim czasie strasząca głównie własnych kibiców – osiągnęła historyczny poziom nędzy. Rumakowi za takie właśnie zestawienie drużyny należałoby odebrać licencję trenerską UEFA Pro, ale na szczęście jeszcze takiej nie posiada (jedzie na tymczasowej, wydanej z litości).
Znęcać się nad bufoniastym trenerem Lecha jest teraz bardzo łatwo, a my oczywiście nie odmówimy sobie tej przyjemności. Rumak bredził dzisiaj do tego stopnia, że co poniektórzy zastanawiali się, czy nie wzywać lekarza. Stwierdził na przykład, że gdyby Lech wykorzystywał co czwartą sytuację, to spokojnie by awansował (nam się wydawało, że gdyby wykorzystywał rzeczywiście co czwartą, to nie zdobyłby ani jednego gola – w sumie strzelił więcej goli niż miał okazji, bo raz pomógł przeciwnik). Dodał też, że trzeba patrzeć w przyszłość, czyli na rozgrywki ligowe i na Puchar Polski. Bardzo głęboka, optymistyczna myśl, po której konieczność wezwania lekarza była już paląca. Na koniec poznański Coelho stwierdził, iż miał latem do dyspozycji za mało jednostek treningowych, chociaż to akurat to już nie Coelho, tylko czysta smudowszczyzna. Do tej pory zdawało nam się, że to trener ustala plan treningów oraz reguluje długość urlopów, by realizować cele sportowe (a nie turystyczne). Ale co my tam wiemy? Coelho trenuje Lecha już półtora roku i aż strach pomyśleć, co to będzie, jak go w końcu wytrenuje.
Rumak w całej swojej spektakularnej karierze nie wygrałâ€¦ ani jednego ważnego meczu. Z Pucharu Polski tupeciarza wyeliminowała Olimpia Grudziądz, z europejskich pucharów AIK Sztokholm i Ł»algiris Wilno, a walkę o mistrzostwo Polski przegrał w bezpośrednim starciu z Legią (dwa razy w czapkę), a także w meczu z Podbeskidziem. Facet jest pierwszy do wypinania piersi po ordery, tylko że jakoś nikt dla niego żadnego orderu nie przygotował. Teraz mówi coś o tym, że „nieprzychylni Lechowi ludzie będą kąsać”, to już chyba syndrom oblężonej twierdzy, ale też sugestia, że kąsać będą tylko wrogowie zewnętrzni, ludzie chcący „Kolejorzowi” nabruździć, bo któż o dobrych intencjach, kibicujący temu klubowi, mógłby podważać warsztat Rumaka?
Skończyło się rumakowanie, teraz moment na krótką i oczywiście udawaną pokorę, aż do kolejnego wygranego fartem, bo jakiejś pojedynczej kontrze, meczu z jakąś Pogonią czy Lechią.
Lech przegrywając z Ł»algirisem, narobił sobie sporych problemów natury finansowej, zwłaszcza gdy zestawimy to z rosnącymi z roku na rok przychodami warszawskiej Legii. Ta stoi chyba przed historyczną szansą zdominowania ligi pod względem finansowym, a co za tym idzie: także sportowym. Ekstraklasa finansowo ledwie zipie, tylko poznaniacy mogli marzyć o ściganiu się na budżety. Teraz pozostała im modlitwa, by mistrz Polski w europejskich pucharach zarobił jak najmniej.
* * *
– A ta dobra wiadomość?
– Ano właśnie! Śląsk wyeliminował Club Brugge!
Jakim cudem drużyna, która w polskiej ekstraklasie nie wygrała ani jednego meczu w tym sezonie, pogoniła tak silnego (w teorii) przeciwnika? Wcale nie cudem, tylko normalną, inteligentną grą w piłkę, w dwumeczu z dwiema pięknymi asystami Przemysława Kaźmierczaka i dwiema pięknymi asystami niemożliwie precyzyjnego Sebastiana Mili. Wszystkich przyćmił jednak Waldemar Sobota, przed którym gorące tygodnie. Skrzydłowemu Śląska kontrakt kończy się za rok, zimą już może podpisać umowę z dowolnym klubem, a WKS nie dostałby ani złotówki (jak zawsze). Jeśli więc nie przedłuży kontraktu, to sprzedawać można go za dobre pieniądze tylko teraz.
Dla samego Soboty jest to tak naprawdę ostatni moment, by wyjechać do zagranicznej ligi i jeszcze spróbować się w niej na poważnie przebić. Ma 26 lat, przecież jak się zbliży do trzydziestki, to już poszukiwanym towarem na transferowym rynku nie będzie. Śląsk tak naprawdę ma więc mało argumentów, by go zatrzymać, chociaż będzie się starał. Najgorszym wariantem – ale biorąc pod uwagę zdolności biznesowe wrocławian, wcale nie takim nieprawdopodobnym – byłoby odejście tego zawodnika za darmo po sezonie.
To jednak temat, o którym będzie się jeszcze dużo mówiło. Na dziś najważniejsze jest co innego: Śląsk gra dalej. Dwumecz z Brugge będzie wspominany przez długie lata, jako zespołowy popis zaangażowania, ale i rozsądku oraz po prostu piłkarskiej klasy. Reprezentacja od lat nie korzysta z usług Sebastiana Mili, wychodząc z założenia, że jest za mało mobilny, dość wolny, ale czy inny z naszych środkowych pomocników potrafi tak zagrywać piłkę? Jeden z naszych czytelników całkiem trafnie napisał, że i Pirlo w reprezentacji Włoch nie zasuwa sprintem od szesnastki do szesnastki, za to umie posłać piłkę na nos. Mila – zachowując odpowiednie proporcje – też to umie. Podanie, jakim popisał się przy golu Paixao, było popisowe.
Dla całego środowiska związanego ze Śląskiem to był cudowny wieczór, chociaż prezes klubu zapewne rwał sobie włosy z głowy, widząc kibiców odpalających racę (co gorsza, jedną rzucono). Tak się właśnie przepuszcza przez zniszczarkę zapewne kilkaset tysięcy złotych. Równie dobrze ci „fantastyczni” kibice mogli włamać się na klubowe konto, ukraść kilkaset tysięcy i zanieść tę kasę Michaelowi Platini. Wiadomo, obowiązuje hasło: „Fuck UEFA”. A UEFA się cieszy, bo znowu się wzbogaci na debilizmie co niektórych. Gdyby pieniądze, które przyjdzie zapłacić, przekazać Waldemarowi Sobocie w ramach nowego kontraktu, zapewne byłyby większe szanse go utrzymać.
Oj, mózgi… Wy nie race palicie. Wy palicie banknoty o wysokich nominałach.