Jak co wtorek: Krzysztof Stanowski

redakcja

Autor:redakcja

06 sierpnia 2013, 13:14 • 4 min czytania

No i znowu się zaczęły dyskusje, kto jest prawdziwym kibicem, kto piknikiem, kto zasługuje na szacunek, a kto jedynie na kpiący uśmieszek. Przyjazd Barcelony do Gdańska rozniecił emocje na nowo. Okazuje się, że liczba błaznów na PGE Arenie znacznie przewyższyła listę prawdziwych kibiców, w ogóle zresztą jak na ten stadion i jak na rozgrywki klubowe była rekordowa. Prawdziwi kibice mogą się pławić w swojej elitarności, jest ich mniej, ale za to są w swojej prawdziwości tak prawdziwi, że aż powinni mieć hologramy. W Gdańsku, jak na prawdziwych kibiców przystało, w czasie meczu ultra-towarzyskiego zaintonowali „strzelcie kurwom gola”, no i Lechia strzeliła, dwa razy, więc widać, że piłkarze z ich zdaniem się jak najbardziej liczą.
Lionel Messi został przez prawdziwych kibiców wygwizdany, podobnie jak kiedyś Cristiano Ronaldo w Warszawie albo nawet Roberto Baggio w… Lubinie. Wprawdzie od tamtej pory na stadionie Zagłębia oglądać mogli co najwyżej Andrzeja Szczypkowskiego, ale pewnie byli z siebie bardzo zadowoleni, że zagrali na nosie słynnemu Włochowi. Jak wieść niesie, Baggio był na tyle wstrząśnięty, że gotów był ciachnąć swój słynny warkoczyk, Ronaldo z kolei ze stresu dostał opryszczki, a Messim cała sprawa tak tąpnęła, że jest niższy o centymetr niż był w czerwcu. Ale spokojnie, Barcelona znowu poda mu sterydy i urośnie.

Jak co wtorek: Krzysztof Stanowski
Reklama

I tak ma Argentyńczyk szczęście, że część prawdziwych kibiców zbojkotowała ten „cyrk” (czytaj: nie miała pieniędzy na bilety albo żal jej było aż tyle wydać), bo by oberwał jeszcze bardziej. Prawdziwi kibice nie oglądają meczów towarzyskich swojego zespołu, co przypominam zawczasu, bo możliwy jest sparing Widzewa فódź z Malagą, jako część rozliczenia za Bartłomieja Pawłowskiego. Jeśli ktoś się chciał wybrać, niech pamięta, jaka jest aktualnie wykładnia prawdziwego kibicowania i że tego rodzaju spotkania należy omijać szerokim łukiem. Ważne: prawdziwy kibic omija towarzyskie spotkania drużyny, której kibicuje. No, chyba że bilety będą tanie i że rywal gorszy – wtedy omijać nie trzeba. Ja ostatnio zbojkotowałem zakup Ferrari i czuję się z tym bardzo dobrze. Polecam każdemu.

Warto było jednak przyjść na stadion, by popatrzeć na katalońskich przebierańców. Otóż, proszę sobie wyobrazić, ta banda klaunów zaintonowała coś o wolnej Katalonii, w języku katalońskim w dodatku, normalnie śmiech na sali, jaja do kwadratu. A przecież to Katalończycy nie są, co oni w ogóle skandują. Prawdziwi kibice wywieszają transparenty o Kosowie, które jest serbskie (i to po serbsku, rzecz jasna) i wtedy wszystko ma ręce i nogi. Tłumaczyli mi ludzie różnicę, w zasadzie nie wiem po co, przecież to oczywista oczywistość. Otóż kibice w całej Polsce wspierali Serbów, ponieważ znają historię Bałkanów, znają układy polityczne, są żywo zainteresowani sprawą, aktualnie śledzą sytuację w Syrii, a także debatują, kto będzie następcą Hamida Karzaja. Z pobieżnych badań wynika, że w typowym młynie 40 procent osób to studenci historii, 35 procent – europeistyki, a brakujące 25 procent to absolwenci obu kierunków. Tymczasem – jak wynika z tych samych badań – tak zwani kibice Barcelony to w 65 procentach uczniowie gimnazjum, którzy – owszem – geografię już mają, ale na razie uczyli się na pamięć stolic w krajach afrykańskich. Pozostałe 35 procent to z kolei kobiety i jeszcze młodsze dzieci. Co ciekawe, zaoczna ankieta wykazała, że żaden z katalońskich idiotów nie potrafi wskazać na mapie Barcelony, Katalonia myli mu się z Patagonią, a także sądzi, że Sagrada Familia to latynoski serial rodzinny.

Reklama

Z gdańskiego festynu śmiali się kumaci nie tylko w Gdańsku, ale w całej Polsce. Krzyczenie „Barca, Barca” – chyba nikogo nie trzeba przekonywać – to oznaka otępienia intelektualnego, trzeci świat, chociaż jak w sobotę kibice Legii skandowali „Juve, Juve” to wtedy był to już dowód na dobrą orientację w tematach kibicowskich. Podobno Juventus musiał zbudować nowy stadion, ponieważ na starym nie mogli pomieścić się wszyscy fani, którzy chcieli co mecz wrzeszczeć „Legia, Legia”. Przyjaźń kwitnie, Alessandro Del Piero wyznał, że gdyby był młodszy, to chciałby być Kazimierzem Deyną.

Barcelona na szczęście już wyjechała i miejmy nadzieję, że nie wróci. Skończy się jaranie futbolem, bo przecież wiadomo, że prawdziwy kibic ma ważniejsze sprawy i na stadion nie przychodzi dla piłki, tylko dla demonstracji swoich poglądów, a także dla oddania hołdu bohaterom. Miejmy nadzieję, że z czasem ta moda się rozleje na inne środowiska i że przed koncertami muzycznymi fani będą fetować np. Ł»ołnierzy Wyklętych, a przed przedstawieniem w teatrze publika głośno ryknie, co sądzi na temat komunizmu. Oczywiście, skoro już o koncertach mowa, to chyba jasne, że nie chodzi o koncerty Depeche Mode albo innego Justina Biebera, bo prawdziwy kibic muzyczny wspiera tylko i wyłącznie ekipy ze swojego miasta. Czyli jak jesteś z Mysłowic – to Myslovitz, a jak z Częstochowy – to T.Love. Zamiast Biebera – to dobre dla idiotów – Tomasz Niecik i jego „cztery osiemnastki”. Wielki popis patriotyzmu – tu nie kpię – widziałem na meczu Legii z Podbeskidziem, publika wspaniale uczciła pamięć Powstańców, odśpiewała hymn narodowy, a gdy chwilę później zaintonowano „Chuj, dupa, cipa to Podbeskidzia ekipa” to – cytując Artura Szpilkę – „byłem taki dumny, kurwa…” Tym razem nie wypatrywałem, czy na tej pełnej patriotów trybunie dalej wisi flaga White Legion z symbolem SS (w nowej wersji flagi symbol jest trochę bardziej ukryty), czy też uznano, że trochę by się gryzła z powstańczą scenografią.

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama