Glasgow Rangers bardzo powoli wstaje z kolan…

redakcja

Autor:redakcja

06 sierpnia 2013, 14:52 • 4 min czytania

W Polsce grzebiemy kluby z niemal coroczną regularnością. W zeszłym sezonie śmierć kliniczną zaliczyły فKS i Polonia, w ostatnich latach tak samo można było powiedzieć o Pogoni, GKS-ie Katowice, Odrze Wodzisław. Upadek klubu o międzynarodowej renomie też nie należy do rzadkości – dekadę temu bankructwo ogłosiła Fiorentina, zdegradowana karnie do Serie C2, w tym roku na krawędzi balansuje Deportivo. Najbardziej spektakularna w ostatnich latach była jednak zeszłoroczna przemiana Glasgow Rangers, z potęgi szkockiego futbolu i drużyny, z którą liczono się w Europie, w dyszące, czwartoligowe zombie. Czy dziś, rok po postrzale w głowę, Rangers wychodzi powoli ze szpitala czy też może wciąż leży na OIOM-ie pod respiratorem?
Twojemu klubowi ukradli flagi i spalili je na stadionie? Fajnie, Rangersom na początek sezonu nieznani sprawcy zdążyli spalić autokar. Nowy, kupiony specjalnie na ten sezon za niemałe pieniądze. W takiej atmosferze kompromitacja w pierwszej rundzie Pucharu Ligi z Forfar, drużyną trzecioligową, wycenianą łącznia na tyle co Jakub Tosik, a której największym sukcesem w historii jest wygranie szkockiej drugiej ligi w 1985, smakuje wyjątkowo gorzko i boleśnie. Frustracja tym większa, że wszyscy, od prezesa Charlesa Greena po zawodników, zapowiadali w tym sezonie walkę o sukces w rozgrywkach pucharowych; Green wyznaczył wręcz taki cel na sezon. A to patrząc na skład wcale nie było nie do zrealizowania.

Glasgow Rangers bardzo powoli wstaje z kolan…
Reklama

Spójrzmy tylko na transfery Rangers w tym sezonie – Nicky Law, podstawowy pomocnik wicemistrza Motherwell. Jon Daly, kapitan Dundee United. Bilel Moshni i Ricky Foster z Championship, reprezentant Hondurasu Arnold Peralta, Steven Smith z MLS. Ł»aden klub obok Celticu nie zrobił w Szkocji takich transferów, a przecież dołączyli oni do uznanych na poziomie SFL Blacka, Templetona, Little’a, Shielsa, McCullocha. W Rangers gra też Lee Wallace, najlepszy lewy obrońca w kraju, powoływany regularnie do reprezentacji nawet z 4 ligi, klub jest też zasilany młodzieżowcami z najlepszej obok Celticu szkółki w kraju. Tymczasem już na starcie potężny wpierdol, nazywany przez kibiców po imieniu: jako jedną z najbardziej kompromitujących porażek w historii. Winnym uznali legendę klubu, Ally’ego McCoista, aktualnego menadżera klubu.

Lista grzechów, jaką według trybun ma na koncie Super Ally jest długa. Poczynając od nieumiejętnego dysponowania kasą na transfery, przez zachowawczą taktykę, archaiczny styl gry oparty na długich podaniach, fatalne wyniki prawie za każdym razem, gdy tylko Rangersi opuszczali Ibrox. Ściągnięcie w zeszłym roku Blacka wciąż ciągnie za sobą smród – zawodnik ten był jednym z najbardziej znienawidzonych przez Rangers i nie zapomnieli oni o tym, gdy założył ich koszulkę – do dziś nie ma meczu, by nie był wyzywany przez trybuny. To casus Kaczorowskiego w Legii, tymczasem Ally nie wyciągnął wniosków i sięgnął po Jona Daly’ego. Po pierwsze, to kapitan Dundee United, po drugie, to katolik, po trzecie, z Irlandii. Romans tego zawodnika z Rangers ma wypisane wszędzie znamiona klęski, sytuacji nie lepszej niż w przypadku Blacka. A tymczasem ulubieniec kibiców, Nacho Novo, choć trenował z Rangers i wyrażał chęć grania w klubie za niewygórowaną pensję, nie dostał propozycji. McCoist-trener każdego dnia traci na trybunach szacunek, który wypracował sobie jako McCoist-zawodnik.

Reklama

Strzelec 251 goli dla Rangers gubi wątek coraz bardziej, jak typowy polski trener szukając wymówek gdzie tylko się da. Zarzucił prezesowi Charlesowi Greenowi, że nałożył na zawodników zbyt wysokie oczekiwania, a gdy ten skrytykował solidnie graczy po porażce – że ich nie szanuje i takimi wypowiedziami nie pomoże w wyciągnięciu klubu z marazmu. Do tego klasyczne „nie mieliśmy wszystkich piłkarzy do dyspozycji” i inne zagrywki, których wszyscy na Ibrox mają już delikatnie mówiąc dość. Zadziwia wręcz, że mimo marnych wyników, otwartego konfliktu z prezesem i braku poparcia kibiców, McCoist wciąż utrzymuje się na stanowisku – to pokazuje tylko, jak na Wyspach kompletnie inna jest kultura odnośnie trenerów, niż w naszym kraju. Dają im trenować, pracować, to naturalnie dobra tendencja, ale też obarczona większym ryzykiem – jeśli zatrudnisz dyletanta, to wywoła on o wiele więcej szkód.

To nie jest hollywoodzka historia o tym, jak klub upada, ale za chwilę podnosi się efektownie z kolan. Nawet tak wielki klub, grający w tak słabych ligach jak szkockie niższe, ma ogromne problemy by się wskrzesić, dlatego też nie spodziewajmy się, iż bezproblemowo uda się to polskim zombie. Burza w Rangers trwa w najlepsze, ale mimo porażek, mimo frustracji transferami, trenerem, zarządzaniem, fatalnym stylem gry, oskarżeniami wobec zarządu, konfliktem na linii prezes-trener, jedno na Ibrox pozostaje na światowym poziomie – kibice. Rangers na najbliższy sezon w szkockiej 3 lidze sprzedali już 34.000 karnetów.

LESZEK MILEWSKI

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama