Mało jest piłkarzy, którzy mogliby pochwalić tak wielką wiarą w siebie. Niby nim nie idzie, ale zaciskają zęby, harują, walczą o każdą piłkę. W przypadku Lecha usiłują ją jeszcze uderzyć z dystansu na bramkę. Efekt mizerny, przykry, ale nie dołujmy. Łukasza Trałkę akurat należy pochwalić w stylu ekspertów Canal+ – za chęci. Każda nieudana próba w bezbramkowo zremisowanym meczu z Zagłębiem działała na niego jak kolejny zastrzyk adrenaliny, jak wewnętrzny głos mówiący: „sieknij raz jeszcze, a wejdzie”.
Nie weszło – jemu i wszystkim kolegom, którzy jednak po pojedynczych próbach woleli dać sobie siana. Czy to Ubiparip, Pawłowski lub Ceesay. Ale Trałka próbował zaciekle, biorąc zamach z daleka w stylu Juninho Pernambucano. Efekt – 3 strzały w pierwszej połowie zza 16-tki, żaden w światło bramki. Czyli jak zwykle. Śmiech na sali, biorąc pod uwagę, że Gliwa to bramkarz, który prawie każdy mocniejszy strzał z dystansu wypluwa przed siebie. Wczoraj nie byłby jednak zagrożony nawet jeśli na linii siedziałby po turecku… Zobaczcie sami: