Paweł Golański: – Tylko chciałem przypomnieć, że jestem ełkaesiakiem

redakcja

Autor:redakcja

03 sierpnia 2013, 21:23 • 3 min czytania

– Jestem ełkaesiakiem, wychowywałem się na ŁKS-ie i zawsze podkreślałem sympatię do białej części فodzi. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. To, że oni mnie wyzywali? Szczerze, spływało to po mnie – mówi po meczu z Widzewem Paweł Golański, piłkarz Korony Kielce. Piłkarz, który oprócz Eduardsa Visnakovsa wzbudził największe zainteresowanie. Po pierwsze, bo zdobył ładnego gola z rzutu wolnego. I po drugie, bo przez długi czas przez kibiców gospodarzy był obrażany.
Dzisiejszy mecz pokazuje, że te wyjazdy do Łodzi są dla ciebie dość ciężkie…
Ja wiem, czy ciężkie? Jestem ełkaesiakiem, wychowywałem się na ŁKS-ie i zawsze podkreślałem sympatię do białej części فodzi. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. To, że oni mnie wyzywali? Szczerze, spływało to po mnie. Nie miałem problemu z tym, że ktoś na mnie wykrzykiwał różne rzeczy. Ja na boisku chciałem robić swoje, mając w świadomości, że gram też dla moich kolegów z ŁKS-u. Mam w tym klubie wielu kibiców, wciąż utrzymujemy kontakt i, nawet jadąc do Łodzi, odebrałem kilka sms-ów, żebym zrobił wszystko, by pokonać Widzew. Niestety, nie udało się.

Paweł Golański: – Tylko chciałem przypomnieć, że jestem ełkaesiakiem
Reklama

Ty jak na siebie zrobiłeś wiele. Jeden gol i prawie też drugi – trafiłeś w słupek.
Słupek to też strzał niecelny. Marne pocieszenie… Bramka bardzo cieszy, bo sporo czasu poświęciliśmy ostatnio na stałe fragmenty gry. No, wreszcie wpadło. Mieliśmy sytuacje, ale co z tego? Okazje bramkowe to jedno, a zero punktów – drugie. To najbardziej nas boli.

Po golu odreagowałeś. Ruszyłeś w stronę trybuny pod zegarem, trzymałeś palec na ustach…
Ukłoniłem się kibicom Widzewa i ich uciszyłem. Wyzwiska były przez cały mecz, więc to we mnie siedziało. Ale to nie było z mojej strony chamskie. Tylko chciałem przypomnieć, że jestem ełkaesiakiem. Ł»e ten klub jest nadal w moim sercu.

Reklama

Sędzia też ci zwracał uwagę za prowokowanie kibiców, mogłeś obejrzeć żółtą kartkę.
Porozmawialiśmy chwilę i tyle. To było normalne zachowanie, a na pewno nic, co by mogło ich pobudzić. Nie było w tym nic ani negatywnego, ani żadnej chęci wzbudzenia agresji kibiców.Wielu piłkarzy gestykuluje po zdobyciu bramki, a ja zaprezentowałem akurat taką radość.

Korona zawsze słynęła z ogromnego charakteru, ale to dzisiaj Widzew wspiął się na wasz albo i nawet wyższy poziom ambicji.
Sam nie wiem, bo rozmawiamy na gorąco, a ja po tym meczu jestem bardzo zdenerwowany. Nie interesuje mnie to, jakie oni mieli zaangażowanie. Ja jestem bardzo wkurzony, tak jak i koledzy, że po tym wyjeździe mamy zero punktów. Po dwóch pierwszych niezłych meczach nie zakładaliśmy, że w Łodzi przegramy. I nie oszukujmy się – Widzew, grając od 3. minuty z przewagą jednego piłkarza, nie stworzył sobie wielu sytuacji. Utrzymywał się przy piłce, głównie na własnej połowie, ale nie prowadził gry. Ma wysokiej klasy napastnika z przodu i to załatwiło sprawę. Tak bierna postawa w obronie, jak przy drugim golu, nie ma prawa mieć miejsca.

Spodziewaliście się, że Widzew będzie trochę słabszy?
U nich też wychodzi jedenastu gości z ambicją. To nie są piekarze. To nie jest przypadkowa zbieranina, która zebrała się wczoraj i dziś wyszła na Koronę. Są młodzi, w porządku, ale tą ambicją i grą w przewadze od samego początku wygrali mecz.

Wam, mimo osłabienia, gra się nie kleiła.
Nie jest łatwo, przy prawie 30-stopniowym upale, biegać przez prawie 90 minut w dziesięciu tak, by nasza grała wyglądała pięknie i cudownie. Wiedzieliśmy, że w takiej sytuacji naszym atutem mogą być stałe fragmenty gry, mamy przecież przewagę wzrostową. Dlatego staraliśmy się grać „pod faul”. Byliśmy pewni, że tę jedną bramkę strzelimy i faktycznie się udało. Moim zdaniem, mieliśmy jeszcze trzy stuprocentowe sytuacje. Nie wiem, czy to determinacji, czy może farta zabrakło. Ale nieważne, bo skutek i tak jest ten sam.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama