Pawłowski czeka na Alvesa, zaporowa cena za Tytonia, Chavez rozmawiał ze Smudą

redakcja

Autor:redakcja

02 sierpnia 2013, 10:55 • 8 min czytania

W dzisiejszej prasówce uwzględniamy teksty z pięciu dzienników. W większości – co naturalne – znajdziecie wywiady z Bartłomiejem Pawłowskim po podpisaniu kontraktu z Malagą.
FAKT

Pawłowski czeka na Alvesa, zaporowa cena za Tytonia, Chavez rozmawiał ze Smudą
Reklama

Grzegorz Krychowiak miał ofertę z Betisu.

– Rzeczywiście pojawiają się oferty bardzo ciekawe dla mnie. To prawda, że Betis się po mnie zgłosił, ale od czasu tamtejrozmowy z prezesem nic się nie zmieniło. Prezes nie chce mnie nigdzie puścić. Obiecał tylko jedno. Za rok będę mógł odejść z klubu, jeśli pojawią się ciekawe oferty – powiedział Faktowi Krychowiak.

Reklama

Fatalna obrona Legii.

– Nie będę krytykował moich kolegów za grę w obronie w pierwszej połowie. Powiem tylko, że druga wyglądała zdecydowanie lepiej, a w rewanżu mam nadzieję, że zagram – mówi Faktowi Jakub Rzeźniczak (27 l.), który ten sezon ma zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Wtedy leczył kontuzję, a jak już grał, to raczej nie pomagał kolegom. Teraz jest jedynym obrońcą Legii, który gwarantuje wysoki poziom, a wielu kibiców, oglądających mecz z Molde, komentowało go krótko: „Rzeźnik, proszę cię, wróć!”.

Mniej łagodni po meczu z Norwegami są ci, którzy z Legią 17 lat temu awansowali do Ligi Mistrzów i też grali w obronie. Marek Jóźwiak (46 l.) najpierw nie chciał nam nic powiedzieć. Potem, gdy spytaliśmy go o to, czy kogoś można w ogóle pochwalić, stwierdził: – Można, ale tylko Kuciaka, bo on wszystko ratował.

Felieton Przemka Rudzkiego.

Świat piłki też będzie kiedyś normalny. Przepłaceni piłkarze zaczną rozsądnie zarabiać, a patrząc na grę wielu z nich, uważam, że ich zarobki nie powinny przekraczać 1500 złotych. Brutto.

Janusz Basałaj, człowiek, który parę stacji sportowych w tym kraju rozkręcił, napisał na Twitterze, że poziom dziennikarstwa sportowego w Polsce jest o wiele wyższy niż piłki, niestety. Mecz Legii z Molde tylko to potwierdził. Odezwał się na to Cezary Kucharski, który uznał, w skrócie, że jak nam się nie podoba, możemy wyjechać na Zachód i tam pisać o piłce, co jest absurdem, bo bycie piłkarzem ze wschodniego bloku na Zachodzie jest sto razy łatwiejsze. Ł»eby pisać bardzo dobrze, wybitnie, musisz mieć język we krwi. Wychować się w danym kraju, pochłonąć tamtejszą rzeczywistość od pierwszego kroku.
Na razie więc polscy dziennikarze zostają w Polsce, polscy piłkarze wyjeżdżają za granicę. W większości nie dlatego, że są tacy wspaniali, lecz dlatego, że są po prostu tani. To też czasem zaleta.

SUPER EXPRESS

Wywiad z Bartłomiejem Pawłowskim.

– Podobno twoją silną stroną są języki obce. W jakim mówiłeś na konferencji?
– Mogłem mówić po angielsku, ale jako że to było pierwsze spotkanie z mediami, to chciałem, abym we wszystkim został dokładnie zrozumiany. Dlatego poprosiłem o tłumacza. Ja mówiłem po polsku, a moje słowa były przekazywane na hiszpański. A z językami rzeczywiście problemów nie mam. Bardzo dobrze czuję się, mówiąc po angielsku, a niemiecki znam w stopniu komunikatywnym.

– To rzadkość wśród młodych piłkarzy. Gdzie się uczyłeś języków?
– Rodzice bardzo dbali o moją edukację. Nie mogłem studiować tylko dlatego, że ciągle się przemieszczałem jako piłkarz. Białystok, Katowice, Poznań, فódźÂ… Ale w szkole problemów nie miałem nigdy. Choć w ostatniej klasie liceum zbyt często na lekcje nie chodziłem, bo miałem obowiązki piłkarskie, to maturę zdałem bardzo dobrze. A języki podszkoliłem również dzięki indywidualnym lekcjom.

– Teraz się przydadzą, bo trenerem Malagi jest Bernd Schuster. Zatem wypróbujesz swój niemieckiÂ…
– Nie jest tak dobry jak mój angielski, ale nie będę miał żadnych oporów.

DZIENNIK POLSKI

Wywiad z Osmanem Chavezem.

– Dotarły do Pana słowa Smudy, który stwierdził, że „dziwi się, że klub płaci Chavezowi pensję, a jego nie ma w Krakowie, a jest na usługach piłkarskiego związku w Hondurasie”?
– Kiedy przekazano mi słowa trenera, postanowiłem nie przywiązywać do tego wagi. Uważam bowiem, że dla każdego zawodnika spełnieniem ambicji powinna być gra dla kraju, narodowej reprezentacji. Jestem przekonany, że prezes Wisły to rozumie. Dla każdego klubu fakt posiadania w swoim składzie kadrowiczów jest też powodem do dumy. Gdy ja gram za Oceanem, wszyscy słyszą przy okazji o Wiśle Kraków i o Polsce. Nie jest korzystna sytuacja, gdy w drużynie nie ma żadnych reprezentantów kraju. Poza tym to nie jest tak, że przez wiele tygodni przebywałem na zgrupowaniu kadry, a tu trwały ligowe zmagania. Przecież podczas mojej nieobecności wiślacy byli na obozie przygotowawczym. Pojechałem na zgrupowanie kadry tuż po zakończeniu poprzedniego sezonu z Wisłą. Podczas gdy inni piłkarze Wisły byli na wakacjach, ja pracowałem z kadrą. Nie miałem urlopu. Wracając do tamtej wypowiedzi trenera – szanuję jego słowa. Jednak przyjechałem do Krakowa wypełniać mój kontrakt i walczyć o miejsce w składzie ciężką pracą.

– Miał Pan okazję rozmawiać z trenerem Smudą po powrocie?
– Tak, ale nie poruszaliśmy tego tematu. Trener odnosił się do mnie z szacunkiem, trochę pożartowaliśmy. Gdyby miał jakiś problem ze mną, zauważyłbym to. Było wręcz odwrotnie, pytał, jak się czuję, czy coś mnie boli, czy wolę trenować na siłowni, czy wyjść na boisko. Czuję, że mam jego wsparcie.

GAZETA WYBORCZA

Kolejny wywiad z Pawłowskim.

Na lewym skrzydle najczęściej grał Isco, sprzedany do Realu Madryt za 27 mln euro. Pawłowski następcą Isco – brzmi dumnie.
– Rozmawiałem z kilkoma osobami z Malagi. Oni nie uważają, że zawodnik powinien być przywiązany do jednej pozycji. Proszę zobaczyć, że Isco faktycznie najwięcej grał na lewej stronie, ale widziałem też statystyki, które pokazywały, że ja dużo grałem też na środku i na prawej stronie. Ta rotacja pozycji i zawodników jest uzależniona od danej taktyki, dlatego myślę, że w Maladze będę grał na kilku pozycjach.

فatwiej będzie okiwać ci Arbeloę czy Daniego Alvesa?
– (śmiech ) Z żadnym z nich jeszcze nie grałem. W drugiej kolejce gramy jednak z Barceloną, więc możliwe, że dostanę szansę rywalizacji z Danim Alvesem. Nie mogę już się doczekać.

Ile Legię dzieli od Ligi Mistrzów?

Bartosz Bereszyński, objawienie rundy wiosennej w ekstraklasie, odkryty przez Urbana prawy obrońca, który w Lechu grał w ataku lub na skrzydle, jest cieniem samego siebie. W Molde przegrał większość pojedynków ze strzelcem gola Nigeryjczykiem Danielem Chimą Chukwu. – Nie znam się na tym, ale to był pomysł Molde na mecz z nami. Każdą piłkę podawali do Chukwu, czyli na stronę, gdzie grał „Bereś”. Wcześniej nikt z nami w ten sposób nie grał – mówił prezes Legii Bogusław Leśnodorski przerażony tym, co zobaczył na boisku.

Na prowadzonego przez Ole Gunnara Solsjaera mistrza Norwegii Legia nie miała żadnego pomysłu. A nawet jeśli miała, to piłkarze nie potrafili go zrealizować. Podobnie było w meczach z Walijczykami, więc występ w Molde ciężko traktować jak przypadek. Gra Legii Urbana wygląda w Europie na powtarzalną. Zawodzą starsi i doświadczeni zawodnicy, którzy powinni być liderami zespołu.

Kapitan Ivica Vrdoljak przerwał pomeczową rozmowę i obraził się na dziennikarzy, bo dwa pierwsze pytania dotyczyły słabej gry w pierwszej połowie. Chorwat wolał, żeby rozliczać jego i Legię za całe spotkanie. A prawda o Legii w meczach we Wrexham i w Molde jest taka, że najlepsze, co spotkało tam warszawiaków, to wynik. Każdy gol to bardziej efekt błędów rywali, indywidualnych umiejętności i przebłysków klasy legionistów niż wypracowanych na treningach akcji z udziałem kilku zawodników.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Tekst o Adamie Buczku.

– Moja przeszłość wygląda tak, że teraz wielu kibiców Zagłębia pewnie myśli, że nagle w podstawowym składzie pojawi się pięciu młodzieżowców. To nie tak. Mamy zdolnych chłopaków, ale trzeba ich wprowadzać z głową. Nie każdy jest tak mocny mentalnie, jak kiedyś Damian Dąbrowski, którego Marek Bajor wstawił do wyjściowego składu w Poznaniu w wieku 18 lat, a on przed 20 tysiącami ludzi zagrał tak, jakby oglądał taką publikę co tydzień – mówi Adam Buczek.

Co ciekawe, większość najzdolniejszych wychowanków Zagłębia nie przeszła przez jego ręce. Igor فasicki, który poprzedni sezon spędził w Napoli i Gracjan Horoszkiewicz z Herthy Berlin to ludzie Tomasza Bożyczki. Sam Buczek miał do czynienia z Piotrem Zielińskim, obecnie pomocnikiem Udinese, choć jako trener piłkarski tylko epizodycznie. Uczył go… wychowania fizycznego w lubińskim gimnazjum.

Tytoń znowu rezerwowym?

Jedyną szansą dla Tytonia może być przejście Zoeta do innego klubu. Holendrem interesuje się Newcastle. Oferuje za niego 2,5 mln euro. PSV za taką cenę raczej go jednak nie sprzeda (domaga się podobno 7 mln). Jeśli jednak Anglicy zwiększą swoją ofertę, transfer może dojść do skutku. PSV masowo sprzedaje najzdolniejszych piłkarzy, tego lata odeszli już Kevin Strootman, Erik Pieters, Jeremain Lens i Dries Martnes.

Dlatego w tej chwili wicemistrzowie Holandii nie zamierzają pozbywać się Polaka. – Rozmawiałem z władzami PSV na temat odejścia Przemka, ale postawili dość wysoką cenę. Trzeba pamiętać, że Przemek dość długo nie grał i ciężko będzie znaleźć klub, który wyłoży żądaną przez nich kwotę – powiedział nam Krzysztof Jakubczak, menedżer piłkarza. Ponoć PSV wycenia Tytonia na 3 mln euro.

Obszerny tekst o Łukaszu Gargule.

– Lenczyk miał jedną fenomenalną cechę. Potrafił z każdego wydobyć to co najlepsze. Mówił nam: „Masz 25 lat, ja już cię nie nauczę grać w piłkę. Ale jak będzies mnie słuchał, to wykorzystam twojej atuty”. A że Guła miał ich dużo, to u Lenczyka grał najlepiej – bez cienia wątpliwości mówi Matusiak. – To zresztą charakterystyczne, że Lenczyk jest jedynym człowiekiem w ostatnich latach w polskiej piłce, który gwarantował, podkreślam to słowo, że jak obejmie klub to będzie tylko lepiej. Tak było w Bełchatowie, Cracovii, Lubinie i przede wszystkim w Śląsku. W Wiśle فukasz trafił w momencie, gdy zespół zaczął się staczać i sportowo i finansowo. Gdy drużyna jest słaba, człowiek automatycznie zaczyna też gorzej wyglądać. Na pewno jednak nie nazwałbym kariery Guły „zjazdem”, to za mocne słowo.

Wielu się zastanawia, czy Garguła dobrze zrobił, że w odpowiednim momencie nie zdecydował się na zagraniczny transfer. Ł»e wybrał jednak krakowską Wisłę. – Dziś wszyscy o mnie mówią, że moja kariera mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej, gdybym wtedy zamiast wyjeżdżać do Włoch, został w Polsce – uśmiecha się Matusiak. – Wisła wtedy była topowym polskim klubem, nawet notowała niezłe wyniki w Europie. Nikt się wtedy nie spodziewał, że w tak krótkim czasie Wisła zaliczy spektakularny zjazd w dół. No i te jego nieszczęsne kontuzje. Miał wtedy ofertę z Chievo Werona, nie był to mocarz ligi włoskiej, a finansowo oferta Wisły była naprawdę porównywalna. فukasz nie czuł się do końca na siłach, by wyjechać.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama