Tradycyjny eurowpierdol: Na Rumaku do Europy!

redakcja

Autor:redakcja

01 sierpnia 2013, 20:16 • 3 min czytania

Nie spodziewaliśmy się tego, ale jednak – Lech podjął rękawicę i przystąpił do korespondencyjnego pojedynku z Legią. W kategorii „najgorsza pierwsza połowa pucharowa w tej edycji”, a zaraz po tym, już siłą rozpędu „najgorszy mecz lata w Europie” Wydawało się, że warszawiacy będą bezkonkurencyjni. Przecież Ł»algiris to nie Molde – tak myśleliśmy, bo nawet jeśli w Lechu zupełnie nic nie funkcjonowało – ani skrzydła, ani środek, ani strzał z dystansu, to i Litwini długo niczego skonstruować nie umieli. Jednych i drugich różniło tylko to, że gospodarze wiedzieli, że nie mają piłkarzy do wielkiej tiki-taki, więc grali prosto i do przodu.
Dwa, trzy podania, wrzutka z boku, jakiś strzał z dystansu i tak to się kręciło. Lech z kolei, choć klepać wcale nie potrafił lepiej, ciągle łudził się, że kiedyś coś z tego wyjdzie. Hm, nie wyszło. Wstyd, żenada. Poziom ligi litewskiej i to raczej dołu tabeli. Jeśli ktoś sądzić, że jedynym Drewniakiem w składzie jest Szymon, to dzisiaj musiał zweryfikować tę opinię.

Tradycyjny eurowpierdol: Na Rumaku do Europy!
Reklama

„Lech mógłby przyjechać z jedenastką ludzi, masażystą, kierownikiem, nawet bez trenera i powinien tu dać sobie radę” – w którymś momencie transmisji tak naiwnie rzucił Wojtek Kowalczyk. Solidny zespół może faktycznie mógłby coś takiego zrobić, niech przyjeżdża choćby w dziesięciu, ale sorry… lepiej nie Lech Poznań, ani żaden reprezentant polskiej ligi. Do poziomu tej słabej, lekceważonej przez nas Litwy naprawdę jest nam bliżej niż myślimy. Zdziwieni? No pewnie. Polski kibic jak zwykle zaskoczony.

Ł»algiris jeszcze w pierwszej części meczu zaczął przenosić się na połowę Lecha, jakby dwa kwadranse wystarczyły by uwierzyć, że nie taki diabeł straszny i swobodnie można grać tu dziś otwartą piłkę. Ostatnimi czasy, jeśli na boisko jednocześnie znajdowali się Arboleda i Kotorowski, można było stawiać prawie w ciemno, że któryś coś odwali. Dziś odwalili obaj. Pierwszy zdrzemnął się na jawie, drugi założył kaszkietówkę… i to byłoby na tyle ciekawostek na temat jego występu w Wilnie. Ale na dłuższą metę nie ma sensu skupiać się na personaliach. Wszyscy byli taką samą czarną, gównianą masą.

Reklama

Ł»algiris w poprzednich meczach ligi wygrywał na własnym boisku jak leciało… 1:0, 2:0, 4:0, 7:0, 4:2. Z jakimiś mało poważnymi drużynkami, które nie mają ani pieniędzy, ani zawodników, ani zainteresowanych nimi fanów. Przykre, ale poznaniacy idealnie wpisywali się w ten krajobraz nędzy. To oni nie wiedzieli jak strzelić jednego marnego gola. To oni często uganiali się za piłką, zamiast ją rozgrywać. Byli dziś na poziomie Taurasa Taurogi (oby!). Atlantas Kłajpeda i Suduva Marijampole zjadały ich na śniadanie.

Nie ma sensu się produkować. To jest kompromitacja. Wypadałoby zacytować Zbigniewa Lacha. Wszyscy co do jednego byli beznadziejni. Tak, my po prostu jesteśmy beznadziejni. I to permanentnie. Na szczęście tylko raz do roku brutalnie ktoś nam o tym przypomina. Byle przetrwać to lato!

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama