Jak co wtorek: Krzysztof Stanowski

redakcja

Autor:redakcja

30 lipca 2013, 02:23 • 8 min czytania

Przypadek Bartłomieja Pawłowskiego, który z jednej z najgorszych polskich drużyn w pojedynkę zdoła(ł) się przenieść do ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów pokazuje, że bariery nie istnieją. Trzeba mocno wierzyć, bardzo chcieć, mieć sporo szczęścia, do ludzi też, bo obrotny menedżer w dzisiejszych czasach to absolutna podstawa i w zasadzie warunek konieczny, by wyrwać się z naszej ekstraklasy. Przypadek ten też pokazuje, ile znaczy w futbolu niezłomność. Pawłowski miał sto okazji, by w siebie zwątpić i by w ogóle machnąć ręką na tę całą piłkę, miał pełne prawo pomyśleć, że chleba z tego nie będzie.
Nie chciała go Jagiellonia, nie sprawdził się w GKS-ie Katowice, wylądował w Jarocie, z której do poważnego futbolu tak samo daleko, jak z festiwalu w Jarocinie na szczyt amerykańskich list przebojów. Występy w Warcie Poznań wcale nie sugerowały, że za moment jego walory recenzować będzie Bernd Schuster. W zasadzie nic nie zapowiadało, że on w ogóle z Schusterem będzie mógł strzelić sobie fotkę.

Jak co wtorek: Krzysztof Stanowski
Reklama

Teraz zostały formalności. Transferowy status Pawłowskiego jest bardzo ciekawy, na pewno nie tak jednoznaczny, jak twierdzi wielu kibiców w komentarzach, którym zazdroszczę niesamowitej łatwości w formułowaniu stanowczych sądów na tematy, o których ich wiedza jest bardzo powierzchowna. Popytałem tu i tam i wydaje mi się, że sprawa skończy się następująco: Widzew będzie mógł tego zawodnika sprzedać jako swojego, ale pod jednym tylko warunkiem – że wcześniej go rzeczywiście kupi z Jagiellonii, czyli zapłaci jej 50 tysięcy euro (swoimi pieniędzmi, a nie pieniędzmi Malagi). Zakaz transferowy tej transakcji nie obejmie (chociaż chce tego prezes Jagiellonii Cezary Kulesza, co ciekawe – członek zarządu PZPN), bo już bez zagłębiania się w papiery i daty, trzeba pamiętać o najważniejszym: każdy przepis tworzy się w jakimś celu, i ten cel zawsze należy mieć przed oczami. Komisja Licencyjna nie chce Widzewowi zaszkodzić, tylko chce, by nie zaciągał zobowiązań, których nie będzie w stanie spłacić. A czy Widzewa nie stać na to, by kupić Pawłowskiego? Widzewa nie stać na to, by go nie kupić!

Idąc dalej – celem zakazu transferowego nie jest to, by łódzki klub nie zarobił, lecz to, by nie zbankrutował. Kupić, by od razu sprzedać z dużym zyskiem: w porządku. Moim zdaniem Komisja Licencyjna prowadząc nadzór finansowy powinna być elastyczna i w szczególnych wypadkach podejmować szczególne decyzje, czasami odwołując – chociaż na krótką chwilę – swoje poprzednie postanowienia. Dlatego Widzew powinien mieć prawo sfinalizować sprowadzenie Pawłowskiego i zdaje mi się, że to prawo otrzyma. Tylko niech wreszcie przestanie kupować piłkarzy na słowo honoru (zwłaszcza, że widzewskie słowo honoru niewiele znaczy), a zacznie walutą.

Reklama

Jagiellonia nie powinna mieć pretensji i nie powinna czuć się oszukana, bo przecież gdy oddawała Pawłowskiego, Widzew zakazu żadnego nie miał. Chciał białostocki klub 50 tysięcy euro i tyle dostanie. Tylko – no właśnie – musi je dostać. فodzianie uważają, że wcale nie musi, że może dostać dopiero w grudniu popołudniu, ale taka interpretacja raczej nie przejdzie. Bo co by się stało, gdyby Widzew sprzedał Pawłowskiego do Malagi, a w grudniu jednak pieniędzy Jagiellonii nie przelał? Piłkarza nie ma, forsy też nie… Salomonowe wyjście: transfer tak, pieniądze z Malagi dla Widzewa tak, ale tylko jak wcześniej pójdzie kasa z Łodzi do Białegostoku wydaje się najrozsądniejsze, a i sam piłkarz nie ucierpi. Kulesza dostanie, ile sam wynegocjował, zawodnik zagra tam, gdzie sobie wymarzył, Widzew może złapie oddech. W teorii: sami wygrani. No, może poza kibicami łódzkiego klubu, którzy stracą z oczu ostatniego poważnego piłkarza, a kasa – wiadomo – rozejdzie się tu i tam, z naciskiem na tam.

* * *

W dawnych czasach wyjechać z Polski było bardzo trudno. Najpierw blokowała zawodników komuna, a później przepisy. Być może czytają Weszło młodzi kibice, którzy nawet nie wiedzą, że kiedy nie istniało jeszcze prawo Bosmana, piłkarz był klubowym niewolnikiem i koniec kontraktu nie oznaczał transferowej wolności. Na przykład Jacek Zieliński nie dogadał się kiedyś z Legią w sprawie nowej umowy, ale odejść nie mógł, w związku z czym występował – bodajże w Lidze Mistrzów – bez ważnego kontraktu, zarabiając tylko meczowe premie. Obostrzeń było więcej. Do Anglii jechać mogli tylko ci, którzy rozgrywali 75 procent meczów w reprezentacji Polski (już nie pamiętam – liczono dwa poprzednie lata?), co praktycznie naszych zawodników odcięło od Wielkiej Brytanii.

Dzisiaj świat jest malutki, do Malagi można skoczyć za sto złotych, można tam nawet grać w piłkę, czego – mam nadzieję – doświadczy Pawłowski. Kryzys finansowy w wielu krajach sprawił, że zwrócono oczy w kierunku naszego taniutkiego rynku, polscy piłkarze stali się tanią siłą roboczą. Mogą tanio kopać piłkę, tak jak inni Polacy w innych krajach tanio kopią rowy albo zbierają truskawki. Gdyby Malaga dalej mogła szastać kasą, na Pawłowskiego nie zwróciłaby uwagi, na tej samej zasadzie, na jakiej Omonia trzy lata temu nie zwróciłaby uwagi na Gikiewicza. Kłopoty finansowe odczuwane w wielu zakątkach świata sprawiają, że stajemy się bardziej atrakcyjni, konkurencyjni. Polska ekstraklasa została wzięta pod lupę nie dlatego, że taki u nas poziom, tylko dlatego, że tu tanio jak w Lidlu.

Odpływ zawodników jest zastraszający. Optymiści mówią, że w miejsce każdego sprzedanego pojawia się ktoś nowy, ale ja nie dostrzegam nowego Rudnevsa, Wolskiego, Milika, nie dostrzegam nawet nowego Sobiecha, Mierzejewskiego, Traore czy Klicha. Legia jeszcze jest w stanie wyprodukować nowych zawodników, Lech chyba też, ale reszta ligi wyprzedaje klejnoty i bogacąc się finansowo (czasami nieznacznie – vide młody bramkarz Skorupski do Romy za 900 tysięcy euro), biednieje sportowo. Pieniądze nie są reinwestowane w myśl zasady pieniądz robi pieniądz, tylko służą do zasypywania dziury budżetowej.

Fabryka nowych talentów – raczej fabryczka, albo nawet zakład rodzinny, umiejscowiony na poddaszu – nie wyrobi przy takim tempie z produkcją. Z każdym sezonem ekstraklasa będzie o te kilka procent sportowo uboższa. Wyjazd Pawłowskiego też zaboli: mamy przecież od tego momentu kolejny zespół w lidze, w którym nie ma nawet jednego piłkarza, na którym można byłoby zawiesić oko.

* * *

Nie brak głosów, że Pawłowski wyjeżdża za szybko, że nie ugruntował jeszcze swojej pozycji na rynku polskim, że lepiej byłoby przejść najpierw do Legii albo Lecha, a dopiero później ruszyć w świat. Ja w sumie nie wiem, co miałaby mu dać gra w Legii czy Lechu, poza stratą czasu. Jak zapraszają cię do Hiszpanii to nie mówisz, że wpadniesz innym razem, bo masz coś po drodze do załatwienia.

Nie ma mądrych, nie wymyślono, jak powinno się robić kariery. Za ścieżkę idealną uchodzi ta, którą obrał Robert Lewandowski, który zanim ruszył na Zachód, to podbił Polskę. Wyznawcą takiej taktyki jest Zbigniew Boniek, twierdzący, że aby zagraniczny klub cię szanował, to najpierw musi się finansowo wykrwawić. I jak już jechać, to po to, żeby być gwiazdą, a nie po to, żeby się piłki uczyć. Boniek jednak na wszystko patrzy przez pryzmat siebie, a łatwo jest mówić „niech zapłacą dużo” i „trzeba być gwiazdą”, jak się jest Bońkiem i ma się medal mistrzostw świata na szyi, a nie np. Milikiem.

Ale przecież Lewandowskiego zestawić można np. z Wojciechem Szczęsnym, który wyjechał jako junior do Arsenalu i rósł tam, rósł, aż w końcu wyrósł ponad innych. Tomasz Kuszczak w polskiej piłce w zasadzie w ogóle nie zaistniał, od razu ruszył w świat, podobnie jak Bartosz Białkowski, ale ten akurat przepadł (i ktoś powie: za wcześnie pojechał!). Glik nie szedł do Legii, tylko ze spadkowicza z ekstraklasy przeskoczył do Serie A i się nie utopił, a dziś buduje w Torino swoją legendę. Peszko niby książkowo, jak Lewandowski, i dziś Peszki nie ma. Krychowiak wyjechał jako nastolatek, Salamon też i obaj nie żałują. Cóż znaczył Jacek Krzynówek, gdy opuszczał naszą ligę? Nic, chyba nawet mniej niż Pawłowski. A cóż znaczył Jerzy Dudek? Też niewiele, tyle co inny Pawłowski – Wojciech. KtośÂ im dzisiaj powie, że zrobili źle, nie zahaczając o Legię albo Lecha? Kto to powie Tomaszowi Iwanowi? Czy MichałÂ Ł»ewłakow popełnił błąd, że tak młodo ruszył do Belgii? A Tomasz Rząsa niepotrzebnie z Pniew przenosił się do Zurychu? Powiedzcie mu to, jak patrzy na swój Puchar UEFA.

W futbolu jest jedna uniwersalna zasada: jak jesteś dobry, to sobie poradzisz. Lewandowski dałby sobie radę w Niemczech, nawet gdyby tam poszedł prosto ze Znicza Pruszków. Stępiński jak jest dobry, to w Norymberdze nie przepadnie, a jak jest słaby – to go Niemcy za jakiś czas zwrócą bez żalu, szybko zostanie zweryfikowany. Przypomina mi się casus Bartosza Karwana – pojechał do Anderlechtu jako młody szczyl i sobie nie poradził, a potem wyjechał do Herthy jako ukształtowany zawodnik i… też sobie nie poradził. To samo Marek Saganowski – bez furory na Zachodzie i jako nastolatek, i jako doświadczony grajek.

Lubimy dorabiać teorie do faktów. Teraz na tapecie jest model kariery „na Lewandowskiego”, ja zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie np. „na Piszczka”, który z Herthą związał się jako gówniarz. Jak dla mnie, jeśli Pawłowski w Hiszpanii nie da sobie rady, to znaczy, że nie dałby sobie rady, nawet gdyby wyjechał za dwa lata, po dwóch sezonach słuchania rad od Jana Urbana albo Mariusza Rumaka. Dzięki Maladze szybko oszacujemy jego rzeczywisty potencjał, sprawa będzie jasna: albo mamy chłopa na duże granie, albo chłopca do walki z Tadeuszem Sochą.

* * *

Zazwyczaj jak oglądałem mecze z udziałem Bartłomieja Pawłowskiego, to od komentatorów słyszałem: „za długo holuje piłkę”, „powinien szybciej podawać kolegom”, „oj, znowu niepotrzebny drybling”, „nieodpowiedzialna próba”, „gra trochę jak na podwórku, musi się jeszcze sporo uczyć”. Jest to specjalność zwłaszcza Rafała Dębińskiego, który w każdym rajdzie, w każdej kiwce i w każdym momencie boiskowej improwizacji widzi niedojrzałość.

Powinno mu teraz ulżyć. Liga stanie się dojrzalsza. فukasz Surma poda do Marcina Malinowskiego, żaden z nich nie pozwoli sobie na niedojrzały drybling albo gówniarski rajd.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama