Sandomierski nie chce już zwiedzać, Zagłębie zwolni Hapala, oblane testy w Zabrzu

redakcja

Autor:redakcja

29 lipca 2013, 09:12 • 10 min czytania

Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd, w którym przejrzeliśmy osiem tytułów prasowych w poszukiwaniu ciekawych materiałów.

Sandomierski nie chce już zwiedzać, Zagłębie zwolni Hapala, oblane testy w Zabrzu
Reklama

FAKT

Zagłębie Lubin zwolni Pavla Hapala.

Reklama

Zagłębie Lubin w końcówce meczu z Piastem roztrwoniło jednobramkową przewagę i wraca do domu bez punktów. – Hapal, Hapal, wyp…aj – krzyczeli wściekli kibice z Lubina. Nam udało się dowiedzieć, że w poniedziałek klub z Lubina zwolni Pavela Hapala. uż pojawiają się pierwsze kandydatury. Pierwszym jest Maciej Skorża (41 l.), który po powrocie z Arabii Saudyjskiej pozostaje bez pracy. Drugim Czech Lubos Kozel (42 l.), który od ponad trzech lat prowadził Duklę Praga. Dziś Zagłębie poległo znowu, tym razem z Piastem w Gliwicach, mimo że przez długi czas lubinianie kontrolowali przebieg meczu. Zagłębie szybko objęło prowadzenie, bo tym jak dziecinny błąd Jana Polaka (24 l.) wykorzystał Miłosz Przybecki (22 l.). Dla skrzydłowego, który do Zagłębia trafił tego lata, był to pierwszy gol w nowym klubie. Piast zagrał w mocno eksperymentalnym składzie, gdyż trener Marcin Brosz (40 l.) po meczu pucharowym z Karabachem Agdam, dokonał wielu zmian. Gra gospodarzom kompletnie się nie kleiła. Dopiero w samej końcówce Piast zadał dwa ciosy i wygrał 2:1. Jedną z bramek dla gliwiczan zdobył Kamil Wilczek (25 l.), który jeszcze niedawno był w Zagłębiu, lecz nie grał tam zbyt wiele. – To na pewno bardzo przyjemne uczucie, lecz nie chce już mówić o Zagłębiu bo to dla mnie zamknięty rozdział. Ja cieszę się, że zagrałem od pierwszej minuty i wygraliśmy mecz – przyznał po meczu pomocnik Piasta.

Lewy, po co Ci ten Bayern?

Przed sobotnim Superpucharem Niemiec na rynku w Dortmundzie kibice Bayernu drażnili się z fanami Borussii. – Goetze, Goetze – krzyczeli triumfalnie, aby po sekundzie jeszcze bardziej podgrzać atmosferę: – Lewandowski, Lewandowski! Gra gospodarzy wyglądała znakomicie – także za sprawą Lewandowskiego. Polak miał swoje szanse, raz trafił do siatki, ale ze spalonego. Po boisku poruszał się kapitalnie. Zupełnie nie było widać presji wywołanej niedoszłym transferem. – Fakt, że spotykaliśmy się z Bayernem nie był dla mnie istotny – powiedział Faktowi po meczu napastnik. Podobnie czuli się kibice, którzy ciepło przyjęli go na Signal Iduna Park. – Dopóki jestem w Borussii, to w tym klubie chcę zdobywać trofea. I to się będzie dla mnie liczyło – dodał „Lewy”, choć na jego twarzy było widać grymas przygnębienia.
Po chwili wypalił: – Na pewno będę chciał zapomnieć o tym całym zamieszaniu, choć nie ukrywam, że są osoby, które coś innego mi mówiły, a co innego się dzieje i nie chodzi mi teraz o transfer. Trochę boli, ale mam nadzieję, że to się zmieni – przyznał enigmatycznie. Może chodzić o obiecywaną podwyżkę. Zostajesz na rok, a my dajemy ci kilka milionów więcej – mieli deklarować szefowie BVB. „Lewy” to jeden z najgorzej opłacanych czołowych piłkarzy klubu!

RZECZPOSPOLITA

Kłopoty Cypru szansą ekstraklasy.

Helio Pinto ma zbawić Legię. Na razie widać po nim tylko tyle, że nie lubi przyjmować piłki. Woli od razu ją odegrać, na jeden kontakt, ale boi się walki, nie jest odpowiednio przygotowany do polskich realiów. Trener Jan Urban i koledzy z drużyny proszą o czas, widzą, że Pinto potrafi naprawdę dużo, tylko potrzebuje kilku miesięcy, by przystosować się do nowych warunków. Dwa lata temu Wisła Kraków, jako mistrz Polski w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej wylosowała Apoel Nikozja. W kraju zapanowała euforia, bo kogo jak kogo, ale mistrza Cypru nie powinniśmy się obawiać. Zderzenie z rzeczywistością bolało. Budowana przez Roberta Maaskanta za miliony euro w transferach i pensjach Wisła nie potrafiła Apoelowi zagrozić. Co prawda po zwycięstwie na własnym boisku, jechała na Cypr pełna nadziei, ale tam była w stanie tylko przyglądać się temu, co robią rywale. Pierwsze skrzypce grał tam wtedy Pinto. Polacy zaczęli piać na temat cypryjskiej piłki. Tym bardziej, że Apoel upokarzał nie tylko naszą ekstraklasę. Dostał się do Ligi Mistrzów kosztem Wisły, ale później nie tylko wyszedł z grupy z Porto i Szachtarem, ale jeszcze w 1/8 finału pokonał Olympique Lyon, starego europejskiego wyjadacza, który od kilku lat świetnie radził sobie w tych rozgrywkach. Apoel pokazał, jak pozyskując piłkarzy za darmo zbudować potęgę. Zawodnicy świetnie się rozumieli, trener Ivan Joavanović potrafił zbudować z nich zespół. Przyciągał ich ciepły klimat, łatwa liga i niezłe pieniądze. Apoel płacił swoim zawodnikom stawki z najwyższych pułapów polskiej ligi. Pół miliona euro, 400 tysięcy, 300 tysięcy – dla graczy, którzy w poprzednich klubach znaczyli nic, albo niewiele, to był raj. Także podatkowy.

GAZETA WYBORCZA

Napastnicy oblali testy w Górniku.

Włoch Alessandro Del Genio i Mikołaj Lebedyński nie wzmocnią Górnika Zabrze. Del Genio występował ostatnio w ASD La Storta Calcio 1938 (siódmy poziom rozgrywek we Włoszech), a Lebedyński reprezentował holenderską Rodę Kerkrade. Obaj pojawili się w składzie Górnika w sparingowym meczu z Nadwiślanem Góra. Zabrzanie wygrali to spotkanie 2:1 (gole strzelili Wojciech فuczak i Szymon Skrzypczak). Testowani napastnicy sprawdzianu jednak nie zaliczyli i w Górniku nie zagrają.

10 dni, które miały odświeżyć Wisłę.

Świeżość wiślacy mieli odzyskać przed drugą kolejką. Mieli na to 10 dni. – Obciążenie puszcza i będzie to widać w Kielcach. Teraz powinniśmy mieć siły na 90 minut – uważa Michał Nalepa, który z zespołem ze Śląska debiutował w ekstraklasie. Ostrożniej wypowiada się Smuda. – Nie da się przewidzieć momentu, w jakim zespół wskoczy na optymalne obroty. Zresztą dziennikarze zawsze pisali, że moje zespoły na początku sezonu grają katastrofalnie, a rozkręcają się z czasem. Na razie tym, co mnie najbardziej zadowala, jest zaangażowanie. Nikt nie odpuszcza i pod tym względem osiągnęliśmy postęp – mówi trener. Z Koroną jego drużyna będzie walczyć o pierwszą wygraną w sezonie oraz przełamanie złej passy. Spośród wszystkich drużyn, które w ostatnich latach regularnie grały w ekstraklasie, Wisła najdłuższą serię meczów bez zwycięstwa ma właśnie z kielczanami. Ostatni raz wygrała tam cztery lata temu. Problemy w Kielcach mają także inne drużyny ligi. W poprzednim sezonie na swoim boisku drużyna Ojrzyńskiego dziewięciokrotnie zdobywała trzy punkty. Lepsza pod tym względem była tylko Legia (na Łazienkowskiej wygrała 12 razy). – Piłkarze Korony grają ambitnie i walczą. Ich atutem jest przygotowanie fizyczne. My jednak nie patrzymy na rywali, tylko koncentrujemy się na naszych mocnych stronach – zaznacza Nalepa.

SPORT

Dlaczego فukasz Ł»egleń nie trafił do Górnika?

Spotkanie z Górnikiem było dla فukasza Ł»eglenia pierwszym meczem w ekstraklasie. Napastnikowi udało się – wprawdzie niesłusznie uznaną – zdobyć bramkę. Co ciekawe, zawodnik mógł trafić do zabrzańskiej drużyny. Ł»egleń na boisku pojawił się na początku drugiej połowy. Ze swojego występu nie jest jednak zadowolony. – Niezbyt dobrze siebie oceniam. Czułem się w pierwszych minutach zestresowany. Trochę zjadła mnie trema – przyznał napastnik, który trafił do Podbeskidzia z Gwarka Zabrze, a więc sąsiada Górnika. – Byłem w Górniku przez dwa tygodnie na testach, ale między Górnikiem i Gwarkiem istnieje pewien spór i ostatecznie nie doszło do finalizacji tego transferu – wyjaśnił sytuację Ł»egleń.

DZIENNIK POLSKI

Stefan Białas o kolejce ligowej.

Legia wygrała wysoko kolejny mecz, ale nie było to dla niej łatwe spotkanie. Trudno się gra, jeśli myślami jest się przy znacznie ważniejszym spotkaniu. Legionistom należą się brawa za skuteczność, ale Pogoń też trzeba pochwalić. Szczecinianie mieli jednak na przeciwko siebie Kuciaka, który w kolejnym meczu pokazał, jak ważną jest postacią. W Łodzi i Gliwicach mieliśmy podobne mecze, tzn. takie, w których goście pierwsi strzelali bramki i mogli śmiało swoje prowadzenie podwyższyć. Za tę nieskuteczność zarówno Zawisza, jak i Zagłębie słono później zapłaciły. Brawa należą się trenerowi Broszowi, który moim zdaniem bardzo dobrze taktycznie rozegrał to spotkanie. Wpuścił w drugiej połowie dobrych, ofensywnych piłkarzy i oni w znacznym stopniu przesądzili o wyniku. Niezły mecz był we Wrocławiu, choć zastanawiać musi, że kolejny raz Śląsk zaczyna słabo. Tak było już w Kielcach, a teraz sytuacja się powtórzyła. Trochę też chyba za bardzo wrocławianie myśleli już o meczu pucharowym, a tu trzeba też zbierać punkty w lidze. Wisła gra dopiero w poniedziałek, ale ja chciałbym wspomnieć o pomyśle ponownego zatrudnienia Pawła Brożka. Uważam, że to bardzo dobry krok „Białej Gwiazdy”. Jestem pewien, że Paweł w swoim klubie bardzo szybko dojdzie do wysokiej formy i znów będzie jedną z największych gwiazd ekstraklasy. Myślę nawet, że stanie się jednym z kandydatów do zdobycia tytułu króla strzelców.

POLSKA THE TIMES

Surma: Ręce mi opadają, gdy słyszę, że polska liga jest słaba.

Ma Pan już 416 występów w polskiej ekstraklasie. Rekordzista – Marek Chojnacki, który już od dawna nie gra w piłkę – 452. Według nowego regulaminu w sezonie będzie aż 37 meczów. Naprawdę już dużo nie brakuje, aby go pobić…
– Z jednej strony niedużo, a drugiej jednak sporo. Co prawda w klubach, w których dotąd występowałem, grałem systematycznie, ale zdarzyło się i tak, jak pod koniec poprzedniego sezonu w Lechii Gdańsk, że straciłem miejsce w składzie i zaraz potem miejsce pracy.

Kiedy nieco ociężały już Wojciech Kowalczyk zobaczył, jaką ma Pan sylwetkę podczas ostatniego meczu Ruchu z Lechią, stwierdził, że w takiej kondycji to Surma może grać w lidze do 45. roku życia.
– Chyba coś w tym jest, bo znam swój organizm i świetnie się czuję fizycznie w wieku 36 lat. Może być tak, że przestanie mi się chcieć grać w piłkę, zanim stracę siły.Przyznam, że niedawno nawet to mi przez myśl przemknęło. Zdecydowałem jednak, że jeszcze trochę pociągnę. Za chwilę dojdę do formy, bo dojdę, i nadal będę mógł cieszyć się tym, co robię.

Dlaczego chciał Pan zrezygnować?
– Bo nie miałem żadnej propozycji z ekstraklasy. Ja wiem, że mój organizm biologicznie jest młody i nadal mogę zasuwać na boisku, zawsze te 90 min. wybiegam. Ludzie, którzy decydują w klubach, patrzą jednak na datę urodzenia i mówią: No nie, za stary jest.

SUPER EXPRESS

Sandomierski: Zwiedzanie już mi się znudziło.

W końcu możesz wyrwać się z belgijskiego Genk.
– O tak. Pierwszy telefon z Dinama dostałem kilka dni temu i nie sądziłem, że to tak szybko się potoczy. Za Genk nie będę szczególnie tęsknił. Nie ma co ukrywać, i ja, i klub czekaliśmy tylko na to, żeby się wreszcie rozstać. Oferta Dinama satysfakcjonowała Genk. Wcześniej też wpłynęło kilka propozycji, ale mój klub sukcesywnie je odrzucał. Już myślałem, że nie pozwolą mi nigdzie odejść. Na szczęście zgodzili się na wypożyczenie do Dinama i mogłem odetchnąć.

W końcu będziesz bramkarzem numer jeden?
– Miejsca w bramce nikt mi nie zagwarantuje, jadę do Zagrzebia je wywalczyć. Nie ukrywam, że czas najwyższy, żeby regularnie grać. Dotychczasowy bramkarz Dinama w środę rozwiązał kontrakt, więc nieźle to dla mnie wygląda. Nie popadam jednak w wielki entuzjazm. Ł»ycie nauczyło mnie pokory. Teraz muszę naprawiać błąd sprzed 2 lat, gdy związałem się z Genk.

Nie męczą cię te ciągłe przeprowadzki?
– No tak, co rok nowy kraj. Słyszałem, że Zagrzeb to bardzo ładne miasto, ale zwiedzanie już mi się znudziło.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Rozmowa z Kubą Błaszczykowskim.

Jest pan już szósty rok w Borussii.
– A przede mną, mam nadzieję, jeszcze pięć lat, bo na tyle obowiązywać będzie nowy kontrakt. Jak Bóg da, spędzę w Dortmundzie 11 lat, czyli kawał życia. To co powiem, może zabrzmi górnolotnie, ale postaram się spłacić kredyt zaufania wobec tego klubu.

Jeśli wypełni pan kontrakt, zostanie legendą Borussii.
– Legendy umierają (śmiech). Borussia to klub, który pachnie sukcesem.

A panu nie pachniały funty? Miał pan ofertę z Manchesteru City.
– Borussia miała pierwszeństwo. Jak już wspomniałem, mamy kapitalny zespół, trenera, kibiców i ekscytujące perspektywy. Nie zawsze pieniądze muszą być decydujące. Ja brałem pod uwagę wiele czynników. Ważnym było to, że moja rodzina bardzo dobrze czuje się w Dortmundzie. Niczego nam tu nie brakuje. Znamy miasto, ludzi, mamy przyjaciół. Gdzie indziej trzeba byłoby układać życie od początku, a poza tym mam wątpliwości, czy sportowo awansowałbym. Gram w końcu czołowej, europejskiej drużynie.

Eduards ViŁ¡nakovs o grze w Widzewie.

Wiedział pan o tym, że Widzew nie może płacić nowym zawodnikom więcej niż pięć tysięcy złotych brutto?
– Słyszałem o problemach klubu, ale nie chcę się wypowiadać na ten temat. Ustaliliśmy, że o pieniądzach i warunkach finansowych, które mi ostatecznie zaproponowano, nie powiem ani słowa. Ważne jest to, że w końcu osiągnęliśmy porozumienie, że znalazłem nowy klub i teraz mogę skupić się na treningach i występach w polskiej ekstraklasie.

Dlaczego po meczu z Zawiszą poleciał pan na Łotwę?
– Do Polski nie przywiozłem jeszcze wszystkich niezbędnych rzeczy. Kiedy przyjechałem na testy, myślałem, że po podpisaniu umowy na kilka dni wrócę na Łotwę. Sprawy potoczyły się inaczej. W Łodzi stawię się na treningu we wtorek. Dostałem zgodę naszego trenera na kilka dni wolnego.

Pierwsze wrażenia po debiucie w Widzewie?
– Ogromna radość. Jestem zbudowany postawą kibiców. Przegrywaliśmy, a oni głośno nas dopingowali. Ostatnio grałem w Kazachstanie (Szachtior Karaganda – przyp. red.). Nie ma co porównywać obu lig. W Polsce, choć mówi się o niskim poziomie, jest ogromne zainteresowanie i zapotrzebowanie na piłkę nożną. Cieszę się więc, że trafiłem do klubu, który może stanowić dla mnie przystanek do gry na przykład w Bundeslidze.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama