Wszołek już nie umrze z głodu, Peszko i Kriwiec chcieli wrócić, Szczęsny podejrzany

redakcja

Autor:redakcja

11 lipca 2013, 08:24 • 9 min czytania

Zapraszamy na czwartkowy przegląd prasy, w którym zajrzeliśmy do sześciu dzisiejszych tytułów.

Wszołek już nie umrze z głodu, Peszko i Kriwiec chcieli wrócić, Szczęsny podejrzany
Reklama

FAKT

Polski bramkarz z B-klasy zagrał z wielkim Bayernem.

Reklama

Adam Cichowski (19 l.) stoi na bramce w B-klasie, na co dzień jest uczniem technikum. Chłopak, jakich wielu, tylko że on właśnie przeżył wspaniałą przygodę. Wygrał specjalny casting organizowany przez producenta piwa i właśnie wystąpił w meczu towarzyskim z wielkim Bayernem Monachium. – Byli niesamowici. Wszedłem sobie na boisko na ostatnich 20 minut, a oni mi strzelili sześć goli. Zwłaszcza Mario Mandżukić zrobił na mnie kapitalne wrażenie. Facet jak dąb, a jak strzelał przewrotką, to nogi miał na wysokości poprzeczki – opowiada rozentuzjazmowany Adam. Po spotkaniu, które Bayern wygrał 13:0, miał pecha. – To nie są jakieś gwiazdy, normalnie pozowali z nami do zdjęć, tylko ja potem poleciałem po swój aparat, a ich już nie było. Zaczaiłem się na Daniela van Buytena, który akurat udzielał wywiadu, ale olał mnie i poszedł do szatni – mówi młody bramkarz „Faktowi”.

Maciej Szczęsny podejrzewany o gwałt.

Do prokuratury zadzwoniła kilka dni temu około 30–letnia kobieta i opowiedziała o brutalnym zachowaniu byłego reprezentanta. Uznano, że sprawa jest na tyle poważna, by Szczęsny został zatrzymany i tak też się stało w nocy z 8 na 9 lipca. Były bramkarz spędził 48 godzin w policyjnej izbie zatrzymań. Wczoraj został przewieziony do prokuratury w Wołominie. Tamtejszy prokurator Artur Orłowski potwierdził zatrzymanie Szczęsnego, ale zaraz potem dodał: – W tej chwili nie ma podstaw, by mu postawić zarzuty w tej sprawie. Śledztwo jest w toku. Można przypuszczać, że były bramkarz najprawdopodobniej zostanie wypuszczony, ale to nie jest równoznaczne z tym, że nikt mu nie postawi zarzutów. Sprawa zostanie teraz dokładnie zbadana. Po zakończeniu kariery zaczął udzielać się w mediach, głównie w magazynach piłkarskich. Inteligentny, wygadany, często kontrowersyjny – tak go odbierano. W programie Kuby Wojewódzkiego błysnął znajomością twórczości Agnieszki Osieckiej. Z kolei w rozmowie z „Playboyem” zasugerował, że Szwecja sprzedała mecz فotwie, przez co Polska nie awansowała na Euro 2000.

RZECZPOSPOLITA

Hiszpański sport: kraina syndyka.

Sponsorzy zrezygnowali, państwo zakręciło kurek, samorządy same toną w długach: przez sportowe kluby Hiszpanii idzie fala upadłości. Atletico Madryt, wicemistrz Hiszpanii w piłce ręcznej, zniknęło właśnie z powodu wielomilionowych długów. Wcześniej zniknęły piłkarskie Salamanca, Badajoz, Palencia, konają Racing Santander i Xerez. Wciąż nie jest jasne, czy przetrwa Deportivo La Coruna. Zadłużona Valencia przechodziła w ostatnich miesiącach z rąk do rąk, bo najpierw wydawało się, że należy do samorządu, który dał jej gwarancje finansowe by mogła zaciągnąć kredyty, a potem okazało się, że jednak do grupy Bankia, która te pożyczki dawała. Bankia coś o wychodzeniu z długów wie, bo też już by upadła, gdyby jej nie znacjonalizowano i nie wsparto 18 miliardami euro. Valencii znacjonalizować się nie da, więc bank szuka chętnych na klub. A to tylko początek wyliczanki. Kolarska grupa Euskaltel może nie doczekać dwudziestolecia istnienia (jeździ od 1994) jeśli baskijski telekom nie znajdzie partnera, który opłaciłby połowę budżetu. Drużyna jest od jakiegoś czasu wystawiona na sprzedaż. Caja Segovia, półfinalista ostatnich mistrzostw Hiszpanii, kiedyś klubowy mistrz świata w piłce nożnej halowej, ważnej w tym kraju, nie jest w stanie wpłacić 47 tysięcy euro depozytu, by zacząć następne rozgrywki. Chce się skupić na szkoleniu młodzieży, przeczekać kryzys.

GAZETA WYBORCZA

Polonia w IV lidze. Trwa formowanie drużyny – akces zgłosił Jacek Kosmalski.

– W tej naszej niedoli iskierka radości się w sercach roziskrzyła. Do jakiegoś celu się przybliżamy. Chciałem bardzo podziękować ludziom, którzy się do tego przyczynili: kibicom, władzom miasta, WOSiR-owi, MZPN, PZPN, prezesowi Piekarzewskiemu. Ta sytuacja pokazała, jak bardzo nasze środowisko potrafi się zmobilizować i w trudnych chwilach zjednoczyć – powiedział dyrektor sportowy MKS Polonia Paweł Olczak. – Teoretycznie mamy rok do przodu. Nie ma znaczenia, że rozpoczęliśmy już przygotowania do gry w lidze okręgowej. Bardzo się z tego cieszymy – mówi nowy trener „Czarnych Koszul” Piotr Dziewicki. Prezes PZPN Zbigniew Boniek powiedział, że decyzja została podjęta na prośbę klubu i MZPN. W ubiegłym tygodniu kibice złożyli w obu związkach – regionalnym i krajowym – pismo, w którym przedstawili przejrzyste argumenty za Polonią w III bądź IV lidze. Jeszcze raz przypomniano, dlaczego i przez kogo Polonia upadła. We wniosku znalazły się odniesienia do przykładów klubów zagranicznych (Bohemians Praga) i polskich (GKS Katowice i Pogoń Szczecin), które znalazły się w podobnej sytuacji, a związki przyznawały im miejsca w najwyższych możliwych ligach. Zwrócono uwagę na problem braku bezpieczeństwa na stadionach ligi okręgowej.

Legia gotowa. Tylko na co?

W środę w walijskim Wrexham w pierwszym meczu drugiej rundy eliminacji Champions League Legia zmierzy się z The New Saints. Ze względu na kontuzje Henrika Ojamy, Inakiego Astiza oraz Marko Szulera i słabszy poziom przeciwnika Jan Urban nie wystawi galowej jedenastki. Najbardziej prawdopodobny skład na wyspiarskich półamatorów wygląda tak: Kuciak – Bereszyński, Dossa Junior, Jodłowiec, Wawrzyniak – Vrdoljak, Pinto – Radović, Dwaliszwili, Kosecki – Saganowski. Trzy dni później, w ligowej inauguracji z Widzewem, na boisko wybiegnie trochę zmieniona drużyna. W poprzednim sezonie Urban tylko raz wystawił identyczną jedenastkę w dwóch kolejnych spotkaniach. – W europejskich pucharach musimy mieć formę od razu, w pierwszych meczach, bo wtedy będą decydowały się nasze losy. W lidze można wystartować różnie, będzie czas odrobić ewentualne straty. Przecież po 30 kolejkach podzielimy punkty i dzięki temu przed siedmioma kolejkami, które zdecydują o tytule, znowu możemy zbliżyć się do lidera – mówi Urban. Puchary to niespełniony sen – czy raczej: koszmar – 51-letniego szkoleniowca. Kiedy pracował w Warszawie po raz pierwszy (2007-10), trzy razy próbował podbijać Europę, ale nigdy nie przebrnął więcej niż dwóch rund eliminacyjnych. Przegrywał m.in. z FK Moskwa i Broendby.

SPORT

Finansowanie budowy stadionu nie jest zagrożone.

Wiceprezydent Zabrza Krzysztof Lewandowski zapewnia, że finansowanie stadionowej inwestycji nie jest zagrożone. ziennikarz: – Miał być w kwietniu, sierpniu, listopadzie… Coraz częściej słychać, że ten termin też jest zagrożony. Lewandowski: – Więcej będziemy wiedzieli w czwartek, bo jako władze Zabrza spotykamy się z nowym zarządem Polimexu [firma budująca stadion]. Wiceprezydent zapewnił, że o żadnym przesunięciu terminu końca budowy nie słyszał, ale nawet jeśli okaże się, że trzeba dołożyć jeszcze 1-2 miesiące, to i tak inwestycja zbliża się ku końcowi. Lewandowski podkreśla, że jej finansowanie nie jest zagrożone.

DZIENNIK POLSKI

Krótka rozmówka z Dawidem Nowakiem.

Od tygodnia jest Pan zawodnikiem Cracovii, więc na pewno ma Pan już wyrobioną opinię o zespole „Pasów”. Jaka ona jest?
– Jestem naprawdę pod wrażeniem chłopaków i tego, jak grają w piłkę. Bardzo odpowiada mi filozofia gry zaproponowana przez naszego trenera. Zacząłem treningi kilka dni później od kolegów, więc powoli nadrabiam zaległości w przygotowaniu. Z dnia na dzień czuję się jednak coraz lepiej. Znałem tylko Bartka Ł»urka z GKS-u Bełchatów, ale już złapałem kontakt z kolegami. W Cracovii jest fajna grupa ludzi, która szybko przyjmuje do siebie nowych zawodników.

Prawdą jest, że trafił Pan do Cracovii z półrocznym poślizgiem?
– Konkretnej oferty zimą nie było. Cracovia interesowała się Tomkiem Wróblem, a ja w tym czasie byłem w kadrze Młodej Ekstraklasie GKS-u. Już wtedy jednak kierunek Cracovii był dla mnie ciekawy i szkoda, że do transferu nie doszło.

Ale zdradził Pan, że kibicował Pan Cracovii w rundzie wiosennej.
– Bo awans Cracovii i Zawiszy Bydgoszcz do ekstraklasy to najlepsze możliwe rozwiązanie dla polskiej piłki. To dwa duże kluby, z rzeszą kibiców. Śledziłem grę Cracovii w I lidze. Wiem, jak gra moja nowa drużyna i bardzo mi to pasuje.

SUPER EXPRESS

Paweł Wszołek: Teraz już nie umrę z głodu.

Koniec z debetami na koncie…
– Stan konta nie jest tutaj najważniejszy. Spełniło się moje marzenie o Serie A. Będę mógł grać i rozwijać się w dobrym klubie. A z głodu faktycznie nie umrę. Dzięki pomocy mamy i menedżera przetrwałem ciężki okres w Polonii. Teraz będzie już tylko lepiej.

Dlaczego do ostatniej chwili twój transfer do Sampdorii był utrzymywany w tajemnicy?
– Do rozmów z Sampdorią usiedliśmy mniej więcej przed miesiącem. Po zimowych przejściach z Hannoverem uznaliśmy z menedżerem, że nie ma co robić szumu. Poza tym ja do końca się zastanawiałem, czy to dobry ruch. Ostatecznie uznałem, że klub z Włoch to dla mnie najlepsza opcja. Poza tym po rozwiązaniu umowy z Polonią musiałem dwa tygodnie czekać na uprawomocnienie się decyzji PZPN. Ale teraz to już przeszłość. Jestem w Sampdorii, mam za sobą pierwszy trening, podczas gierki strzeliłem gola i wewnętrzny sparing skończył się wynikiem 1:1. Naprawdę jestem bardzo zadowolony.

Do Włoch wyjechałeś sam, czy zamieszkasz tam razem z narzeczoną?
– Z narzeczoną. Jak wrócimy ze zgrupowania, to do mnie przyjedzie. Od czterech tygodni codziennie pobieraliśmy lekcje włoskiego, by wyjeżdżając, mieć opanowane przynajmniej podstawy tego języka. Jakoś sobie radzę. Zostałem świetnie przyjęty przez kolegów i trenera Delio Rossieggo. Po treningu, na którym kibice zrobili nam oprawę jak podczas meczu, zostałem przedstawiony fanom. Genua jest piękna. Słońce, morze, góry… Jestem pewien, że jak będę zdrowy, to nie będę odstawał od reszty drużyny.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Levy: Jak ja mam konkurować z Legią?

W środę kończycie zgrupowanie w Austrii. Jest pan z niego zadowolony?
– Tak, czeka nas jeszcze sparing z Duklą Praga i wracamy do Wrocławia. Z samego zgrupowania jestem zadowolony, mieliśmy dobre warunki, w meczach testowych pokonaliśmy 3:2 Tereka Grozny i 2:0 Admirę Wacker, więc to też trzeba zaliczyć na plus.

Powiedział pan, że zadowolony jest z samego zgrupowania. A co nie poszło po myśli?
– Uzupełnianie kadry. Brakuje nam przynajmniej dwóch piłkarzy, którzy zastąpiliby mogących grać na kilku pozycjach Marcina Kowalczyka i Piotra Ćwielonga. Zresztą strat było więcej, bo w ostatniej chwili przed wyjazdem na obóz فukasz Gikiewicz zdecydował się odejść z klubu. Prawda jest taka, że jeżeli w nowym sezonie znów chcemy walczyć o udział w europejskich pucharach, musi do nas przyjść tych dwóch nowych zawodników, a optymalnie byłoby pozyskać czterech. Wtedy po pierwsze byłaby większa konkurencja w zespole, po drugie bylibyśmy przygotowani na dłuższy sezon, bo przecież w ekstraklasie czeka nas więcej meczów.

Na ile jesteście już gotowi na spotkania II rundy eliminacji Ligi Europy?
– Dużo czasu na przygotowania nie mieliśmy, bo ledwie cztery tygodnie, więc aż tak dużo zrobić się nie dało. Potrafimy stworzyć sobie sytuacje strzeleckie, zdobywać bramki, ale za łatwo dopuszczamy rywali pod nasze pole karne. Ten element trzeba poprawić i może zabraknąć czasu. Niemniej sparingi nastrajają optymistycznie, ale to nie to samo co mecze o stawkę. Myślę jednak, że pod względem kondycyjnym będziemy dobrze przygotowani do pierwszych spotkań w pucharach. Ale znów wrócę do tematu, że brakuje mi większej konkurencji w zespole. Od momentu mojego przyjścia do Śląska z zespołu odeszło przecież dziewięciu piłkarzy, a przyszło sześciu.

Wszyscy chcą wracać do Lecha.

Parafrazując znane powiedzenie, można stwierdzić, że wszędzie dobrze, ale w Lechu najlepiej. Semir Ł tilić, Grzegorz Wojtkowiak, Sławomir Peszko, Dimitrije Injac, Siergiej Kriwiec – co łączy tę piątkę piłkarzy poza tym, że niemal wszyscy odeszli z Kolejorza po poprzednim sezonie? To, że teraz chcieli wrócić, pytali o to poprzez swoich menedżerów lub osobiście. Potwierdza to prezes Karol Klimczak. – Mieliśmy sygnały, że poza jednym wrócić chcą wszyscy piłkarze, którzy odeszli latem 2012 roku – zdradził kilka dni temu szef poznańskiego klubu. Wiadomo, że tym jedynym niezainteresowanym był Artjoms Rudnevs, który nieźle radzi sobie w Hamburger SV. Dzisiaj wiadomo jednak, że szansę na ponowną grę w niebiesko-białych barwach ma tylko Injac. Informowaliśmy o tym w poniedziałek. Serb przyznał wówczas, że faktycznie jest taki temat i bardzo chciałby wrócić do stolicy Wielkopolski. – Już kiedy odchodziłem do Polonii, pomyślałem sobie, że warto byłoby tutaj jeszcze kiedy wrócić – mówił defensywny pomocnik, który w sierpniu skończy 33 lata.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama