Już nikt nie da się nabrać. Koniec Bonina w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

11 lipca 2013, 18:58 • 5 min czytania

Dziś już możemy odtrąbić koniec finansowego mezaliansu między Grzegorzem Boninem a Ekstraklasą i raczej tych słów nie będziemy musieli odszczekiwać. Rozwód, ale tym razem bez alimentów. Kluby wreszcie dostosowują się poziomem finansowym do sportowego, dlatego piłkarz-symbol psucia rynku i rozrzutności Józefa Wojciechowskiego przestał być potrzebny. O tym, że Bonin wkleił się i w idealny czas, i w idealne kluby – wiadomo od dawna. Przeżyjmy to jeszcze raz, w formie kalendarium.
Lipiec 2001

Już nikt nie da się nabrać. Koniec Bonina w Ekstraklasie
Reklama

Tuż przed osiemnastymi urodzinami przechodzi z A-klasowej Mewy Gniew do czwartoligowej Wisły Nowe. Przez dwa i pół roku biega po boiskach w Wybrzeźnie, Lipnie czy innym Ł»ninie, jeśli już znany, to wyłącznie jako kuzyn niezłego boksera, Tomasza Bonina.

Wiosna 2004

Reklama

Miesiąc po 20. urodzinach trafia do Radomiaka. Przez przypadek. Do Radomia jedzie na doczepkę, w pakiecie z sześć lat starszym Igorem Kucenką, z którym w Wiśle tworzyli duet napastników. To Ukrainiec jest priorytetem. Od kilku lat w niższych ligach ładował gola za golem, natomiast Bonin był pod tym względem zdecydowanie bardziej nieśmiały. Względnie młody i wysoki – to wszystko. Rundę wiosenną Radomiak kończy na miejscu dającym awans do drugiej ligi. Do Polonii odchodzi Konrad Gołoś, najlepszy w drużynie.

Listopad 2004

W 48. minucie zdobywa bramkę z Kolporterem Koroną Kielce. Co prawda we wcześniejszych 15 meczach trafił tylko dwukrotnie – z najsłabszym w lidze Radomskiem, ale to wystarcza do transferu. Równe 200 tysięcy złotych wyciąga za niego Krzysztof Klicki, przebijając ofertę z Łęcznej. To i tak ledwie połowa kwoty, jaką Radomiak krzyknął na początku negocjacji.

Lato 2005

Do trzech goli z jesieni, w rundzie rewanżowej dokłada kolejne trzy. Kolporter szturmem wchodzi do Ekstraklasy, a Ryszard Wieczorek robi z niego prawoskrzydłowego. Dla Bonina zaczynają się złote czasy. Złote, bo liczone w prawdziwych złotówkach. Nie biega przesadnie szybko, ale zbiera pochwały za celne dośrodkowania i dobrą „zastawkę”. Coraz częściej media wciskają go do kadry Pawła Janasa, która przez eliminacje idzie jak burza.

Maj 2006

Debiut w pierwszej reprezentacji. Na miesiąc przed Mistrzostwami Świata w Niemczech, biało-czerwoni przyjmują przykre 0:1 od Litwy. Bonin przebywa na boisku przez pierwsze 45 minut, oddając w tym czasie jeden strzał. Niecelny. – Debiut zdarza się tylko raz i bardzo się cieszę, że mam to już za sobą – dzielił się wrażeniami po końcowym gwizdku. Janas tylko przytaknął. Kilkanaście dni później do wybiera kadrę na mundial. Brakuje w niej Dudka, Kłosa i Frankowskiego. Bonina też, który wtedy jeszcze nie wie, że jego pierwszy występ okaże się ostatnim, mimo dwóch powołań, jakie otrzyma w przyszłości. Ligę kończy z czterema golami na koncie. Ten wynik powtórzy w następnym sezonie, jednak później będzie już tylko gorzej…

Lato 2008

Parę miesięcy wcześniej pisało się, że Bonina uważnie obserwuje hiszpańskie Getafe. Jeśli rzeczywiście go oglądali, to jego umiejętności ocenili lepiej, niż kilku polskich prezesów w niedalekiej przyszłości. W wyniku afery korupcyjnej z Ekstraklasą żegna się Korona. Ale nie on. Przechodzi do Górnika Zabrze.

Lato 2011

Ma za sobą trzy do bólu przeciętne lata, spędzone na Śląsku. Pierwszy – 28 występów, jeden gol i spektakularny spadek z przepłaconą drużyną Kasperczaka. Drugi – nieco lepszy, ale na zapleczu. Trzeci – wciąż taki sobie. 23 mecze, trzy gole. Niczym nieskrępowana opinia wciąż obiecującego, prawie 28-letniego skrzydłowego. Reprezentanta Polski. Ofensywnego piłkarza, u którego rozdźwięk między liczbami na boisku a tymi na koncie, jest coraz większy. Zimą odrzuca ofertę przedłużenia kontraktu. 720 tysięcy złotych brutto na pięć lat, plus premie. Mało. Jak się okazuje – za mało. Do gry wchodzi Józef Wojciechowski.

Listopad 2011

A co tam, oddajemy głos JW, który zapytany przez Andrzeja Iwana o to, ilu piłkarzy zdemoralizował, płacąc kwoty z księżyca, odpowiada:

– Podam panu przykład z tym Boninem. Czy to jest demoralizacja? Pewnie tak. Ale jeżeli dyrektor mówi mi, że takie są warunki rynku i w innym klubie zapłacą mu tyle i tyle, to wie pan, ja nie mam czasu, żeby to wszystko weryfikować. Bo ufam ludziom i uważam, że trzeba ufać. A jak nie ufam, to zwalniam.

„Warunki rynku”. Nie świetne rajdy prawym skrzydłem, nie piękne bramki, a właśnie warunki rynku ustawiają Bonina. 12 meczów, w każdym średnio przez godzinę na placu, jedna bramka. I 80 tysięcy złotych, co miesiąc. W styczniu, po długich negocjacjach z JW, rozwiąże za porozumieniem stron mający obowiązywać jeszcze przez dwa i pół roku kontrakt. Za porozumieniem stron, czyli za równowartość kilku pensji.

Luty 2012

Los to figlarz. Z finansowego eldorado w Polonii, trafia do ŁKS-u, w którym brakuje na ciepłą wodę, a tynk odpada ze ścian. Tutaj pieniędzy nie uświadczy, natomiast gra jako tako. W sam raz, by ktoś dał się nabrać.

Jesień 2012

Cumuje w Szczecinie. W Pogoni, beniaminku Ekstraklasy, liczą na powrót do formy sprzed lat. Ilu, sześciu? Nieważne. To przecież reprezentant Polski, grał w niezłych klubach, co więcej – wciąż przed trzydziestką. I „głodny sukcesu”, skoro niedawno poleciał z ligi. Gol w debiucie tylko utwierdza szczecinian w tym przekonaniu. Ostatni – dodajmy.

Wiosna 2013

Powrót do Zabrza, tyle że bez czerwonego dywanu. Pensja wyraźnie niższa – już nie proponowane dwa lata wcześniej 60 tysięcy, a marna „dyszka”. Bierze z pocałowaniem ręki. „Nawałka każdego odbuduje” – głoszą w tym czasie eksperci. No, prawie każdego, bo z Boninem nie wyszło. Ł»ebyśmy nie byli gołosłowni – poniżej prezentowana przez nas już kiedyś garść statystyk, oddających jego „udział” w meczu przeciw Podbeskidziu.

Podanie krótkie (udane/nieudane): 13/7
Podanie długie (udane/nieudane): 0/3
Dośrodkowanie (udane/nieudane): 1/3
Strzał (udany/nieudany): 0/3
Drybling (udany/nieudany): 1/3
Faul (faulowany/faulował): 0/3

Dla skrzydłowego są to statystyki kompromitujące, świadczące nawet nie tyle o braku umiejętności, co o jakimkolwiek braku chęci. Cóż, ironizujący Maciej Szczęsny i jego „o, jaki aktywny boczny” pasują tutaj idealnie…

11 lipca 2013

Dziś, blisko miesiąc po odejściu z Górnika, pojawia się na treningu w Łęcznej. To już zupełnie inaczej funkcjonujący klub niż ten, który starał się o niego w 2004 roku. W pierwszej lidze nawet o tę „dyszkę” może być ciężko.

Ł»egnamy się, bez odbioru.

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Ekstraklasa

Jagiellonia w więzieniu! W Alkmaar „nie chcieli Polaków”, jak jest teraz?

Szymon Janczyk
YouTube Logo
Jagiellonia w więzieniu! W Alkmaar „nie chcieli Polaków”, jak jest teraz?
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama