Kosecki rozczarowany PZPN-em, Jankowski może odejść, Sunday ciepło o Smudzie

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2013, 09:11 • 13 min czytania

Zapraszamy na środowy przegląd. Zaglądamy dziś do siedmiu tytułów prasowych.

Kosecki rozczarowany PZPN-em, Jankowski może odejść, Sunday ciepło o Smudzie
Reklama

FAKT

Bogusław Biszof: Za chwilę dogonimy Europę.

Reklama

Reforma ligi wzbudza spore kontrowersje. Negocjacje z klubami kosztowały pana dużo zdrowia?
– Rozmawiam z wieloma osobami i większość nie może się już doczekać startu ligi. Przede wszystkim zależy nam na podniesieniu atrakcyjności rozgrywek. Oczywiście, można powiedzieć, że idealnym modelem byłoby 18 zespołów grających ze sobą po dwa mecze. Na razie nie jesteśmy gotowi na takie rozwiązanie. Dajmy sobie czas, zobaczmy, jakie profity przyniesie ta reforma po pierwszym sezonie. Do dyskusji na temat zmian możemy wrócić, ale pograjmy przynajmniej przez trzy sezony i później wyciągajmy wnioski. Zobaczmy, że w niektórych ligach do zmian dochodzi co roku, a u nas ostatni raz reformę przeprowadzono ponad 10 lat temu.

Nie jest tajemnicą, że sytuacja finansowa Ekstraklasy S.A nie była różowa. Jak jest teraz?
– Ten rok rozliczeniowy zakończymy jeszcze na niewielkim minusie. Mam jednak nadzieję graniczącą z pewnością, że za dwanaście miesięcy wyjdziemy na prostą. Z drugiej strony chcę zaznaczyć, że naszym nadrzędnym celem nie jest jak najlepszy wynik finansowy, ale zwiększenie przychodów dla poszczególnych klubów. Na tym przede wszystkim się koncentrujemy.

Jest pan zadowolony ze swojej obecnej posady?
– Mam taką zasadę, że jak przejdę przez próg, to nie oglądam się za siebie. Podjąłem to wyzwanie i razem z moimi współpracownikami staramy się zmieniać naszą piłkę. Kiedyś trener Leo Beenhakker powiedział, że Polska to śpiący lew. Też jestem tego zdania. Razem z kolegami z PZPN i zarządu Ekstraklasy podjęliśmy się misji, byśmy za 4-5 lat mogli powiedzieć, że udało nam się wznieść polską piłkę na inny poziom. Gdybym tej wiary nie miał w sobie, to codziennie ciężko byłoby wstać z łóżka i pracować.

Bezrobotni walczą o angaż.

Po raz pierwszy w historii naszej piłki zorganizowano obóz i mecze dla zawodników bez kontraktów. Odbył się on w Wodzisławiu, a pojawiło się na nim ponad 30 futbolistów z całej Polski. Podsumowaniem trzydniowych treningów w Wodzisławiu były wtorkowe mecze na obiekcie Gosławia Jedłownik. W pierwszym spotkaniu grupa zawodników bez angażu zmierzyła się z drugoligowym Zniczem Pruszków i przegrała 1:7. Potem kolejny skład przegrał z Zagłębiem Sosnowiec 0:6. – Pierwsze momenty zawsze są trudne. Ale nie zrażamy się i takie obozy dalej będą robione. W krajach bardziej cywilizowanych piłkarsko od nas odbywają się one od dziesięciu lat. My kolejny obóz planujemy zorganizować już w sierpniu i też odbędzie się on w Wodzisławiu – podkreśla Marek Pięta (59 l.), prezes Polskiego Związku Piłkarzy.
Zajęcia z grupą zawodników prowadzili byli piłkarze Odry Piotr Sowisz (42 l.) oraz Paweł Sibik (42 l.). – Ten obóz to był świetny pomysł. Na Zachodzie wiele klubów korzysta z takich zgrupowań i podpisuje kontrakty z piłkarzami. My pewnie z czasem też do czegoś takiego dojdziemy – podkreśla trener Sibik.

RZECZPOSPOLITA

Roman Kosecki: Nie będę chłopcem do bicia.

Jak się panu pracuje w PZPN?
– Szczerze? Średnio. Jestem pomijany, a krytykuje się mnie, sugerując, że jestem betonem.

Z czego to wynika?
– Nie wiem, ale zaczęło się przed kilkoma miesiącami, a apogeum nastąpiło po czerwcowym zjeździe PZPN. Miałem inne zdanie niż Zbigniew Boniek na temat zmian w statucie, więc zostałem przez niego publicznie skrytykowany. Problem w tym, że zdanie podobne do mojego miało 
98 procent delegatów. Nie poparli oni propozycji zmian, dotyczących m.in. liczby delegatów na kolejne zjazdy, co wiąże się z reformą rozgrywek ekstraklasy i pierwszej ligi. Zgodnie z propozycjami miałoby się to odbyć kosztem okręgów. Nie udało się także przeforsować projektu zakazu kandydowania do władz związku czynnych polityków.

Widzę trochę sensu w tych propozycjach.
– To rozmawiajmy o nich. Prezes zachował się jak władca, któremu wydaje się, że jego pomysły są jedynymi słusznymi i nie podlegają dyskusji. Delegaci pochodzą z wyboru i nie są maszynkami do głosowania. Mają swoje zdanie i nie boją się go przedstawiać. Nie można nazywać ich wrogami tylko dlatego, że nie podzielają poglądów szefa. Można im zaproponować zmiany, ale nie wolno ich narzucać, a potem obrażać się na tych, którzy myślą inaczej. Mnie to tym bardziej boli, że w atakach biorą udział członkowie Komisji Medialnej PZPN albo dziennikarze do specjalnych poruczeń, których nie tylko ja nazywam pinczerami.

GAZETA WYBORCZA

Tomasz Kupisz o zagranicznym wyjeździe.

– Z tego co wiem, na dzień dzisiejszy nie wpłynęła żadna oferta do klubu, a trudno mi jest powiedzieć, co by się stało, gdyby jednak jakaś wkrótce wpłynęła – tłumaczy Tomasz Kupisz. – To nie do końca zależy ode mnie, ale m.in. od tego, czy Jagiellonia ją zaakceptowałaby. Okienko transferowe otwarte jest dopiero od półtora miesiąca. Gdyby nadeszła jakaś oferta, wiele osób odpowiedzialnych byłoby za to, czy odejdę, czy też nie. Tomasz Kupisz jest teraz jednym z zawodników z najdłuższym stażem w białostockiej drużynie i jeżeli zostanie w Jagiellonii, może w największym stopniu mieć wpływ na jej postawę w przyszłym sezonie. Czy skrzydłowy będzie, począwszy od meczu z Zawiszą w Bydgoszczy 20 lipca, „ciągnął” grę zespołu? – Wiele tu przeżyłem, spędziłem w Białymstoku trzy lata i jestem przygotowany na to, aby jak najlepiej grać w każdym meczu. Nie czuję się gwiazdą, chodzi raczej o to, aby pokazać formę, a odpowiadając krótko na pytanie: Mam nadzieję, że tak będzie – stwierdza Tomasz Kupisz.

Wojna o Bartłomieja Pawłowskiego.

Jagiellonia Białystok nie ustaje w chęci odzyskania Bartłomieja Pawłowskiego. Wczoraj przegrała sprawę w PZPN, który zostawił jej jednak nadzieję. PZPN zajmował się wczoraj transferem Bartłomieja Pawłowskiego do Widzewa. Piłkarz gra w klubie z al. Piłsudskiego od rundy wiosennej, kiedy został wypożyczony z Jagiellonii. W umowie był jednak zapis, że do 15 grudnia Widzew ma czas na decyzję o wykupieniu zawodnika za 200 tys. zł. Działacze z Białegostoku nie mogli jednak pogodzić się z tym, że mogą stracić dobrego piłkarza i dużo pieniędzy, bo już teraz Pawłowski wart jest kilka razy więcej niż 200 tys. wpisane do umowy. Widzew miał czas na deklarację o wykupie do grudnia, ale skorzystał z niej już w maju. Jego szefowie opowiadają, że Jagiellonia zachowywała się śmiesznie, bowiem nie chciała odebrać listu poleconego z oficjalnym pismem w tej sprawie. – List został nam odesłany – opowiada Paweł Młynarczyk, prezes klubu. Deklaracja została więc przesłana przez kuriera i doręczona 28 maja. Teraz do zrealizowania transferu brakuje tylko wpłacenia 200 tys. zł. – Dziwię się zachowaniu Jagiellonii. Decydując się na wypożyczenie Pawłowskiego, też ponosiliśmy ryzyko, że się nie sprawdzi. Tak samo ryzykował klub z Białegostoku, ale tak to już jest w sporcie – mówi Młynarczyk.

SPORT

Maciej Jankowski coraz bliżej transferu.

Ostatnio mówiło się, że Jankowski przejdzie do ligi belgijskiej, a wcześniej oglądać go mieli wysłannicy z Francji. Teraz podobno zawodnikowi najbliżej do Zagłębia Lubin. Dziennik „Sport” informuje, że kluby są blisko porozumienia. „Niebieskim” zależy na transferze, ponieważ liczą, że dzięki pieniądzom za „Jankesa” będą mogli spłacić dług wobec Józefa Wojciechowskiego. Przypomnijmy, że za rok piłkarzowi kończy się kontrakt z zespołem z Cichej. W meczu z czeskim zespołem nie wzięli też udziału Marcin Malinowski i Łukasz Janoszka. Ich nieobecność spowodowana była drobnymi urazami przeciążeniowymi. Do Chorzowa przyjechało trzech nowych zawodników. Sztab szkoleniowy Ruchu przygląda się 18-letniemu bramkarzowi Korony Kielce Sewerynowi Derbiszowi, a także pomocnikom UKS-u Chorzów – Bartoszowi Włodarczykowi i Miłoszowi Trojakowi.

Tajemnicze testy Piasta Gliwice. Vojo Ubiparip już nieaktualny.

Piast Gliwice dzisiaj kończy węgierskie zgrupowanie. W ostatniej grze kontrolnej – z Ferencvarosem – ma wystąpić dwóch testowanych zawodników z Hiszpanii. Po meczu śląska drużyna wróci do kraju. Obrońca i pomocnik z Hiszpanii przyjechali do Gliwic w poniedziałek. Klub jednak nie zdradza ich nazwisk. Więcej wiemy o organizacji sparingu Piasta z Ferencvarosem. Będzie on zbliżony do… meczu ligowego!W spotkaniu, które rozpocznie się o 13:00, na pewno nie wystąpi Csaba Horvath, który w spotkaniu z Amkarem nabawił się urazu. Obrońca ma problemy ze stawem skokowym. Słowak do treningów ma wrócić na początku przyszłego tygodnia. Coraz mniejsze szanse są na sprowadzenie Vojo Ubiparipa. Napastnik Lecha Poznań miał być wypożyczony do Piasta z opcją pierwokupu.

DZIENNIK POLSKI

Ibrahim Sunday: U Smudy nie można być leniem.

Jak Pan wspomina początki swojej współpracy z trenerem Franciszkiem Smudą? Jedni piłkarze go kochają, inni nienawidzą.
– Gdy trafiłem pod Wawel, Smuda był trenerem Widzewa فódź. Później przyszedł do Wisły i na początku nie było z nim łatwo. Pamiętam mój pierwszy trening pod jego wodzą. Było na nim dużo chłopaków z rezerw, graliśmy tak „zabawowo”. Po zajęciach Smuda mówi do mnie: „Jak ty będziesz tak biegać, to u mnie nie będziesz grać!” Pomyślałem sobie: Oj, z tym trenerem ciężko będzie. Nawet kolega mnie wtedy przekonywał, że lepiej szukać sobie innego klubu, bo Smuda nie jest łatwy we współpracy. Pomyślałem sobie nawet: Hej, trenerze, ale ja strzeliłem bramkę twojej poprzedniej drużynie! Czy on o tym nie pamięta?! Ale potem po prostu starałem się na każdym treningu i wykorzystałem swoją szansę. Wszystko zależy od tego, jak zawodnik pracuje. Później była już inna rozmowa. Smuda stwierdził: „Jak będziesz biegać, starać się, to będziesz dostawać szanse”. To mnie zmotywowało.

Chyba potem współpraca już wam się układała, bo Smuda chciał Pana ściągnąć do kolejnych swoich zespołów. Do Widzewa się nie udało, ale do Zagłębia tak.
– Widział coś, czego inni we mnie nie zauważyli. Tak samo w przypadku innych chłopaków. On jest taki, że potrafi motywować zawodników do pracy, by dawali z siebie wszystko. Nie można być leniwym i grać u Smudy. Ale jak lubisz pracę, u niego będziesz miał szansę, by się rozwijać. Problem zaczyna się wtedy, gdy jej nie lubisz. Gdy on chce żebyś ty biegał, a ty czujesz, że jesteś zmęczony – wtedy będzie konflikt. Bo on wymaga bardzo, bardzo dużo.

SUPER EXPRESS

Rozmówka z Piotrem Stokowcem.

Jaki jest cel Jagiellonii na ten sezon?
– Poprawa miejsca w tabeli i gry zespołu. Z klubu odeszło ostatnio kilku kluczowych piłkarzy i trzeba ich jakoś zastąpić. Liczę na 2-3 transfery, które wzmocnią skład. Nie chcę jednak zaśmiecać drużyny zawodnikami słabymi, ale sprowadzić takich, którzy zagwarantują po pewnym czasie wysoki poziom. Od 30-latka wolę młodego piłkarza, który ma szansę rozwinąć się i w przyszłości dać drużynie jeszcze więcej. Nie jestem zwolennikiem sprowadzania średnich zawodników zagranicznych na podstawie nagrań wideo.

Pana Polonia słynęła z tego, że grała ładny, ofensywny futbol. Taka sama będzie Jagiellonia?
– Chciałbym, ale poczekajmy na wyniki. To, że miałem udany sezon w Polonii, nie oznacza, że teraz mogę odcinać od tego kupony. Chcę pokazać, że potrafię dobrze przygotować zespół do sezonu.

Po tym, co działo się w Polonii, chyba trudno przyzwyczaić się do normalności w Jagiellonii?
– Jeśli się nie dostaje przez kilka miesięcy pieniędzy, to nie jest łatwo pracować. W Jagiellonii takich problemów nie ma i to sprzyja podniesieniu poziomu sportowego. Zawodnicy mają kontrakty i obie strony je respektują. Można wymagać od nich dobrej gry.

Daisuke Matsui: Nie chcę być jak Beckham.

Dlaczego postawiłeś na Polskę?
– Ostatnio moje piłkarskie losy były skomplikowane i szukałem miejsca, w którym mógłbym się odbudować. Gdańsk, jako miasto i klub, wydaje się idealny do tego. Ponad rok temu byłem na testach w Legii Warszawa, ale z transferu nic nie wyszło. Po pierwsze, poszło o finanse, po drugie, oni szukali wtedy bardziej napastnika niż pomocnika, a po trzecie, przytrafiła mi się kontuzja.

Po nieudanej przygodzie z Legią wyjechałeś do Bułgarii. To egzotyczny kierunek jak dla JapończykaÂ….
– Po Legii było jeszcze francuskie Dijon, gdzie spędziłem pół roku. Za wiele tam jednak nie grałem, więc nie było mi łatwo znaleźć nowy klub. Nie chciałem wyjeżdżać z Europy i dlatego zgodziłem się na Bułgarię. Ale to był błąd. Nie czułem się tam dobrze. Z pieniędzmi też było słabo, nie płacili przez trzy miesiące. Wyjechałem bez żalu.

Kilka lat temu robiłeś furorę w lidze francuskiej, wybierano cię nawet na gracza miesiąca. Ale po ostatnich słabszych sezonach wielu wątpi, czy się jeszcze odbijesz.
– W lidze francuskiej rozegrałem grubo ponad 100 meczów, w tym wiele bardzo dobrych. W Le Mans przeżywałem świetny okres. Jestem przekonany, że znów mogę grać na podobnym poziomie. Polskę wybrałem również z tego powodu, że słyszałem, iż nie ma tu zbyt wielu „dziesiątek”, rozgrywających zaawansowanych technicznie. A ja taki jestem i mam nadzieję, że znów błysnę.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Stępiński: Norymberga to inny świat niż Widzew.

Za panem pierwszy obóz przygotowawczy w Austrii. Jakie wrażenia?
– Fizycznie wytrzymuję. Jestem zmęczony, ale daję radę. Trenuję ciężej niż w Polsce. Jest też różnica w samych ćwiczeniach. Więcej jest elementów piłkarskich. Podczas treningów mamy cały czas gierki. Małe, duże. Wszystko robimy z piłką, także taktykę. Jeżeli biegamy bez futbolówki, to rzadko. Poza tym przede wszystkim gra jest szybsza. Więcej jej na jeden kontakt. Obciążenie jest duże. Z siłownią wychodziły trzy treningi dziennie. A w sobotę jedziemy na drugie zgrupowanie do Austrii.

Odetchnął pan po bałaganie w Widzewie?
– Na pewno, Niemcy to inny świat. Niczym nie trzeba się przejmować. Nie ma się co martwić, że czegoś zabraknie, że coś nie zostanie dopięte. Tutaj mam niemal wszystko podane na tacy. Mam się skupić tylko na treningu. Trener bramkarzy Adam Matysek śmieje się, że co to za życie. „Płacą na czas, wszystko ci naszykują, zawiozą. Trzeba tylko trenować.”

Jak z pana niemieckim?
– W prostych rzeczach dogadam się, ale jak trener zaczyna mówić szybko na odprawach, to wyłapuję poszczególne słowa. Myślę, że po pół roku będzie już dobrze. Uczę się na razie średnio 3-4 razy w tygodniu. Na razie w tłumaczeniu pomaga mi Adam Matysek i Słowak Marek Mintal, były gracz tego klubu, który jest teraz trenerem. Mintal podpowiada mi na treningu, co mam robić, choć zaczynam poznawać już slang piłkarski. W każdym razie wszystko odbywa się płynnie. Nie jest tak, że stoję i nie wiem, o co chodzi. Z kolei Matysek wprowadził mnie do zespołu, oprowadził po klubie. Dużo rozmawiamy. Mówi mi, na czym to wszystko polega, jakie obowiązują tu zasady. Po polsku mówi też nasz bramkarz, Raphael Schäfer, który urodził się w Kędzierzynie Koźlu.

Termalica nie rezygnuje z ekstraklasy.

Termalica Nieciecza poważnie wzmacnia skład, bo chce jeszcze raz, tym razem skutecznie, bić się o prawo gry w ekstraklasie. Dwa kolejne sezony zakończyły się dla klubu z niewielkiej miejscowości porażką. Bolesna była zwłaszcza ta ostatnia. Dwie kolejki przed końcem rozgrywek Termalica przez 20 sekund mogła czuć się zwycięzcą. Jednak gol bramkarza Olimpii Grudziądz Michała Wróbla sprawił, że w Niecieczy wszyscy obeszli się smakiem. W ostatniej kolejce nie udało się już awansować. Mimo to strategiczny sponsor Krzysztof Witkowski z jeszcze większą energią chce awansować do najwyższej klasy rozgrywek. Wystarczy spojrzeć na nazwiska pozyskanych latem piłkarzy. Grzegorz Kasprzik ma na swoim koncie tytuł mistrza Polski z Lechem Poznań. Nim trafił do Kolejorza, grał, prezentując znakomitą dyspozycję, we wszystkich meczach ligowych w barwach Piasta Gliwice. Teraz o miejsce w podstawowej drużynie będzie rywalizował z równie dobrym fachowcem – Sebastianem Nowakiem.

Wszołek wreszcie w Serie A.

W sobotę z „Przeglądem Sportowym” transfer Pawła Wszołka potwierdził dyrektor sportowy Sampdorii, Carlo Osti. – Pozyskaliśmy go, bo uznaliśmy, że to świetna okazja na zatrudnienie dobrego piłkarza. Wszołek jest młody, doskonale gra prawą nogą. Może występować też na lewym skrzydle. Idealnie pasuje do sposobu gry, jaki preferuje trener Delio Rossi – powiedział nam Osti. Teraz Wszołek jest już oficjalnie zawodnikiem klubu z Genui. – Dawno nie widziałam, żeby syn był tak entuzjastycznie nastawiony. Teraz nareszcie będzie mógł skupić się na treningach i ciężkiej pracy, a nie na kwestiach finansowych i na tym, że nie ma z czego żyć – mówi nam wyraźnie zadowolona z decyzji Pawła mama piłkarza, pani Ewa. Paweł Wszołek już dwa tygodnie temu niemal ogłosił, że jego nowym klubem będzie właśnie Sampdoria zamieszczając na swoim fanpage’u na facebooku zdjęcie z napisem „Benvenuto Sampdoria” (witaj Sampdorio). Dzień później sprostował jednak tę informację: „Niestety transfer nie jest jeszcze dopięty. Brakuje kilku wyników badań medycznych i kilku dokumentów” – napisał na fanpage’u. – Sampdoria nie prosiła mnie żebym odwołał to, że jestem jej zawodnikiem. Ludzie trochę źle to odczytali, dlatego sprostowałem to hasło, że jeszcze nie jestem piłkarzem tego klubu – wytłumaczył na naszych łamach przed kilkoma dniami.

Najnowsze

Ekstraklasa

Jagiellonia w więzieniu! W Alkmaar „nie chcieli Polaków”, jak jest teraz?

Szymon Janczyk
YouTube Logo
Jagiellonia w więzieniu! W Alkmaar „nie chcieli Polaków”, jak jest teraz?
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama