Dziennikarze – dziewczyny 2:2. Kto powinien być zadowolony?

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2013, 02:03 • 3 min czytania

Co będzie, gdy dorosły facet zagra w piłkę z mierzącą 150 centymetrów dziewczyną? Na wszelki wypadek lepiej nie próbować, bo jak to później wytłumaczyć kumplom?
– Wygrałeś?
– Przegrałem.
– Z kim?
– Z dziewczynami.
– Ale dorosłymi?
– Nie. Szesnastolatkami.

Dziennikarze – dziewczyny 2:2. Kto powinien być zadowolony?
Reklama

No obciach jak sto pięćdziesiąt, nie da się z takiej sytuacji wyjść z twarzą. Przegrać z dziewczyną w piłkę to jak przegrać ze szczerbatym w konkursie na najładniejszy uśmiech. Mimo wszystko, nasza dzielna reprezentacja dziennikarzy zaryzykowała (i w dodatku nie przegrała). Za to chylimy czoła, tak jak chyliliśmy przed Marcinem Grzywaczem, gdy na potrzeby artykułu postanowił stanąć w ringu z Agnieszką Rylik, w efekcie i dostał oklep od kobiety.

Mecz żeńskiej reprezentacji Polski do lat 17 z kadrą dziennikarzy zakończył się remisem 2:2, chociaż zaznaczyć trzeba, iż dziewczyny strzeliły trzy prawidłowe bramki, lecz sędzia jednej nie uznał. W sumie, to chyba największy sukces zespołu dziennikarzy, a nawet jeśli było coś większego – spory postęp w porównaniu z ostatnim miesiącem, kiedy na benefisie Wojtka Kowalewskiego przegrali 0:8 z reprezentacją PZPN-u.

Reklama

Z ciekawości poszliśmy na Konwiktorską i zobaczyliśmy całkiem sympatyczne spotkanie. To była zabawa. Festyn. Forma uhonorowania dziewczyn, które kilka tygodni temu w Szwajcarii osiągnęły niewątpliwy sukces. Mogliśmy zobaczyć, jak drybluje Ewa Pajor, jak strzela Ewelina Kamczyk albo jak nie drybluje i jak nie strzela Tomasz Zubilewicz. I aż szkoda, że w tak miłej atmosferze zabrakło miejsca dla Wojtka Jagody, znanego miłośnika tiki-taki, fana wektorów i taktyk wszelakich. Na ławce trenerskiej zastąpił go Andrzej Zamilski, w którego talii pierwsze skrzypce grali m.in. Marcin „Davids” Lepa i Krzysztof „Sabrosa” Marciniak.

W pierwszej połowie wypadli słabo, dając się niemiłosiernie ogrywać licealistkom, ale w drugiej, gdy poszła w ruch siła mięśni, a może też nadszarpnięta ambicja – w końcu nadrobili, zdecydowanie przejęli kontrolę nad meczem i pokazali klasę. Akcję meczu na 2:2 zrobili Robert „Breitner” Błoński” razem z Michałem „Gravesenem” Kociębą, czym wprawili w zachwyt samego Bońka. Błoński podał, Kocięba z gracją przerzucił piłkę nad bramkarzem, a potem skierował ją do siatki. Ostatnio wydawało się to takie proste, kiedy Messi przerzucał bramkarza Arsenalu.

Nie możemy się tak do końca zdecydować, czyim sukcesem jest ten remis, a czyją porażką. To jednak zawsze głupio, gdy dorośli mężczyźni remisują z dziewczynkami, które dopiero niedawno przestały jeździć w fotelikach. Ale można na to spojrzeć inaczej: to jednak sportsmenki nie dały rady mniej lub bardziej podstarzałym facetom, którzy piłkę oglądają głównie w telewizji. Wygranego więc nie ma, dosłownie (w końcu 2:2) i w przenośni. Ot, utwierdziliśmy się w przekonaniu, że futbol kobiet to jednak dyscyplina skrajnie niepoważna. Bo jeśli mistrzyni Europy (nieważne, że do lat 17) ma problem z minięciem cięższego o 70 kilogramów pracownika telewizji, na co dzień odpowiadającego za zapowiadanie pogody, to – mimo całej sympatii dla płci pięknej i dla tych konkretnych dziewczyn – nie świadczy to o nadzwyczajnym kunszcie. Na tle rówieśniczek z innych krajów, futbol oferowany przez te nasze piłkarki jednak wydawał się poważniejszy.

Ale dziewczyny miłe, sympatyczne. Jak za trzy lata zamienią korki na szpilki, będziemy je lubili jeszcze bardziej.

Najnowsze

Ekstraklasa

Jagiellonia w więzieniu! W Alkmaar „nie chcieli Polaków”, jak jest teraz?

Szymon Janczyk
YouTube Logo
Jagiellonia w więzieniu! W Alkmaar „nie chcieli Polaków”, jak jest teraz?
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama