Śmialiście się z Freda, teraz Fred śmieje się z was

redakcja

Autor:redakcja

02 lipca 2013, 12:00 • 5 min czytania

Parafraza cytatu z jednej z polskich komedii jest jak najbardziej na miejscu – Fred według krytyków miał być najsłabszym ogniwem, drewniakiem wywołującym melancholię i nostalgię za utraconymi czasami „dziewiątek” takich jak Ronaldo. – Brazylia ma dziś wszystko – najsilniejszą defensywę od lat, silną destrukcję w środku pola, znakomite boki, wielkiego Neymara biorącego na siebie ciężar gry w decydujących momentach… No i ma też Freda – komentowali fani futbolu z kraju kawy desperacko poszukując solidnego napastnika.
Wielu załamywało ręce i wynajdywało coraz bardziej abstrakcyjne alternatywy. Przesunięcia zespołu, modyfikacje taktyki, odkopywanie zapomnianych zawodników– brakowało jeszcze tylko wyciągnięcia z faweli Adriano, od kilku lat przebywającego na niekończących się wakacjach w Rio. Skoro w pewnym momencie padła propozycja powołania… Diego Tardellego? Mano Menezes, selekcjoner Brazylii w okresie gorączkowych poszukiwań próbował nawet grać bez napastnika, ani wysuniętego snajpera specjalizującego się w dokładaniu nogi, ani tym bardziej bez mobilnego odpowiednika dawnego „El Fenomeno”, Ronaldo. Fred poszedł w odstawkę, ale gra reprezentacji kompletnie się nie kleiła. Brazylijczycy nie chcieli grać nowocześnie, chcieli grać po swojemu. A któż może zrozumieć ich pragnienia lepiej, niż Luiz Felipe Scolari…

Śmialiście się z Freda, teraz Fred śmieje się z was
Reklama

Menezes wkrótce stracił pracę, Scolari zaś dostał proste zadanie – budować według własnej koncepcji, bez oglądania się na grę innych zespołów czy opinie uznanych komentatorów. Wszyscy pamiętali rok 2002 i krytykę powołań legendarnego szkoleniowca. „Wszyscy się mylicie, nikt z was nie ma racji” – mógł wówczas powiedzieć Felipao, który ze swoją młodzieżą sięgnął po tytuł mistrza świata. Tym razem też nikt nie zamierzał wcinać się w jego plany. Skoro chce stawiać na Freda, niech stawia.

A Fred wreszcie poczuł się ważną częścią zespołu. Sam przyznawał w wywiadach, że z Mano Menezesem nie dogadywał się najlepiej. Ł»alił się, że brak zaufania ma wpływ na jego grę, a atmosfera jaka stworzyła się wokół niego w Brazylii przekładała się na boiskową dyspozycję. Fred często był na celowniku – rozpisywano się o jego romansach z dyskotekowymi DJ-kami, o bezsennych nocach spędzanych na parkietach, czasem również o alkoholu. – Przez pierwsze trzy miesiące trochę się zagubiłem, ale nigdy nie przestałem ostro trenować – przyznaje w wywiadach. Gdy w kadrze stawił się Scolari, Fred był gotowy.

Reklama

– Dlatego ten sport jest tak świetny. W momencie, kiedy masz obniżkę formy, zaczynasz pracować z Felipao i Parreirą i znów jesteś na szczycie. Dzięki nim byłem bardziej wyluzowany. Powiedzieli mi, że są ze mną i że w każdej chwili będą mnie wspierać – komentował rozentuzjazmowany Fred, który w momencie zmiany selekcjonera miał ochotę zrobić to samo co po każdym z goli – odtańczyć lambadę, sambę, albo chociaż taniec znany z teledysków Gusttavo Limy. Po latach pełnienia funkcji wroga numer jeden i obwiniania go o hamowanie znakomitej drużyny, urósł do roli lidera. Eksperci też zmienili do niego podejście – podkreślają jego czucie bramki oraz instynkt strzelecki. Głos zabrał nawet ten, którego często porównywano z Fredem, chcąc pokazać słabość napastnika Fluminese. – Fred to idol, który idealnie pokazuje, na czym polega liderowanie. Sporo rozmawia z kolegami, a takich liderów Felipao ceni najbardziej. To wreszcie jest „dziewiątka” na którą zasługuje Brazylia – skomentowałâ€¦ Ronaldo, „El Fenomeno”.

Z zaufaniem Scolariego, ze słowami wsparcia od jednej z najlepszych strzelb brazylijskiej reprezentacji w ostatnich kilkunastu sezonach, Fred rozkwitał. Nawet gdy gole strzelał Jo – to on był najważniejszy. Scolari zapewniał go wielokrotnie, że to on jest pierwszym wyborem przy ustalaniu ofensywy Brazylijczyków. Fred potrafił się za to odwdzięczać, zarówno golami, jak i wpływem na zespół. Motywując w decydujących momentach swoich kolegów, dzieląc się swoim ogromnym doświadczeniem zebranym m.in. w Lyonie, pouczając ich i dając im dobre rady, stał się kimś ważniejszym, niż tylko facetem od wykańczania akcji Neymara, Oscara i reszty. Jak duży wpływ ma na zespół Scolariego? Podczas kadencji tego trenera, aż połowa goli padła po akcjach duetu Neymar-Fred. Od razu w prasie europejskiej zagościł temat powrotu Freda na boiska Francji, Anglii czy Hiszpanii. Nikt nie wątpi już w jego umiejętności, a jedyną wątpliwością pozostaje jego „kruchość”. Fred sporo czasu spędza w gabinetach lekarskich, a gra w Premier League z pewnością mogłaby dodatkowo wydłużyć te wizyty. Mimo to bardzo poważnie mówi się o zainteresowaniu Manchesteru City, tym bardziej w tej chwili, tuż po bardzo udanym występie w Pucharze Konfederacji.

Nie lubi tracić czasu. Czuje bramkę. Tworzy sobie po kilka sytuacji w meczu, z których większość kończy golem. Jest cierpliwy. Potrafi się znakomicie ustawić. Lista komplementów, które usłyszał Fred w ostatnich tygodniach jest niemal tak długa jak lista jego goli, taśmowo zdobywanych zarówno w kadrze, jak i w lidze brazylijskiej. Nie szamota się po całym boisku w poszukiwaniu piłki. Po prostu czeka na dogodną okazję, zawsze będąc dokładnie tam, gdzie spada futbolówka. Nie znaczy to jednak, że jest leniwy. Wręcz przeciwnie – niemalże legendą obrosły jego mordercze treningi z dzieciństwa, gdy trenował indywidualnie ze swoim ojcem. – Kazał mi nawet biegać na palcach po pokoju, żeby poprawić technikę biegu – żartował z dziennikarzami Fred.

Po latach wywiadów prowadzonych w smutnym tonie, wreszcie jest czas na żarty. W takiej atmosferze brazylijski napastnik czuje się najlepiej, co sam podkreśla w rozmowach z dziennikarzami. Według jego własnych słów, jednym z największych problemów w Lyonie był dla niego… brak plaży, na którą mógłby wyjść, by poznać nowych ludzi. Przez najbliższe kilka dni może korzystać ze słonecznego klimatu – nie tylko dosłownie, na plażach Rio de Janeiro, ale i tego który panuje w mediach, szczęśliwych po pogromie zafundowanym Hiszpanii. – Robiłem już tyle świetnych rzeczy na leżąco… Brakowało tylko gola – dowcipkował Fred po finałowym spotkaniu. Cel? Utrzymać ten dobry humor aż do końca przyszłorocznego mundialu.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama